*kilka dni wcześniej*
*Draco pov*
Czego nie robi się dla ukochanej dziewczyny, w końcu miałem dzień wolny, chętnie usiadłbym w piwem przed telewizorem, ale nie ona musiała mnie w coś wpakować. Lubię Lavender, ale miałem kilka ciężkich dni w pracy i dlatego marzyłem jedynie o odpoczynku. Obiecałem jednak Ginny, wiec ociągają się lekko wsiadłem do swojego BMW i ruszyłem w drogę na lotnisko.
~ spóźniłeś się - jak dobrze, że okazuje wdzięczność.
~ oj nie marudź, tylko chodź bo mam plany na wieczór wobec mojej Ginny - uśmiechnąłem się znacząco a ona się skrzywiła.
~ nie musisz mi opowiadać o waszych łóżkowych sprawach - odpowiedziała lekko zawstydzona.
Wsiedliśmy do samochodu, jestem dżentelmenem wiec odtworzyłem przed nią drzwi co wywołało u Brown lekki uśmiech. Przez pewien momencie wydawało mi się, że widzę tam jakąś znajoma postać. Zignorowałem złe przeczucia i ruszyliśmy w kierunku mieszkania rudego. Byliśmy mniej więcej w połowie drogi, gdy z autem zaczęło dziać się coś dziwnego. Licznik pokazywał mi 80 na godzinę, ale na byłem przekonany, że jadę szybciej. Udawałem, że wszystko jest okey nie chcąc stresować Lav, jednak coraz bardziej traciłem kontrole nad pojazdę. Na ulicy było dość ślisko, końcówka zimy. Zbliżyłem się do zakrętu, gdy na horyzoncie pojawił się dużych rozmiarów tir. W tym momencie wiedziałem, że nie mam szans. Zderzymy się z nim. Sytuacja wymagała ode mnie szybkiej reakcji, zdecydowałem się odbić w rów i na nim się zatrzymać. Tak zrobiłem, poczułem ogromny, przeszywający ból w kręgosłupie i straciłem świadomość. Nie wiem jak znalazłem się w Mungu i co z Lavender. Obudziłem się, a przy mnie była Ginny. Jej czekoladowe, mokre od łez oczy to pierwsze co zobaczyłem po dłuższej chwili.*dzień po wypadku*
*Harry pov*
Jeszcze w dzień wypadku postawiłem na nogi całe ministerstwo, każdy auror zajmował się tylko tą sprawą. Odkrycie uszkodzeń samochodu Draco, takich jak przecięte przewody hamulcowe i uszkodzony licznik pozwoliło nam wysnuć teorie o próbie morderstwa. Teraz tylko pozostawało pytanie kto? Po co? Dlaczego? Czy ta osoba nie będzie chciała dokończyć co zaczęłam. Najbardziej podejrzana była Astoria Greengrass i Padma Patil, dziwnie zareagowały na wieść o wypadku, cieszyły się. Bill Weasley szybko ustalił, że świadkowie widzieli tą druga na lotnisku w momencie, gdy znajdowały się tam ofiary. Nie było problemu z namierzeniem Patil, a ta po podaniu veritaserum wszystko nam wyśpiewała. Zaplanowała to razem z Greengrass. Był to idealny moment, Astoria chciała zemścić się na Draco, a Padma dała upust swoim żalą do Lavender. Uważała, że ta jeszcze w czasach szkolnych ukradła jej siostrę. Mamy sprawców (jeden złapany) i motyw, teraz pozostawało tylko odnaleźć i zamknąć Astorie.*dzien operacji*
*Ron pov*
Gdy ją zobaczyłem, taką bez życia nogi się pode mną ugięły. Magomedycy już trzy razy ją reanimowali, zwłaszcza Parvati i Pansy dawały z siebie wszystko, żeby ją ratować. Logiczne chyba było, że winiłem Malfoy'a, przecież to on kierował to przeklęte auto. Kiedy Harry do mnie napisał, nie wiedziałem co powiedzieć, było mi wstyd. To nie tylko nie była jego wina, on próbował ich ratować jak tylko był w stanie. Obwiniałem go na stracie nawet nie widząc w jakim jest stanie, a moja siostra tak bardzo go kocha. Napisałem od razy do niej, domyśliła się, że Harry na mnie wpłynął, ale nie to było ważne. Chciałem go przeprosić, teraz ich potrzebowałem, chciałem mieć przy sobie bliskich. Lavender umierała na moich oczach, moja świeżo upieczona narzeczona, miłość mojego życia. Planowaliśmy wziąć ślub na wiosnę, a tym czasem ona może nie dożyć do następnego dnia. Łzy leciały mi po policzkach na sama myśl o tym, siedziałem na ziemi pod salą, gdzie miała przejść operacje, gdy przybiegła do mnie Ginny, a za nią ledwo i o kulach przyszedł Draco. Wyglądał okropnie, był cały poobijany, a do tego widać targające nim wyrzuty sumienia. Zrobiło mi się jeszcze bardziej wstyd, wstałem i podszedłem do niego.
~ Stary, ja Cię przepraszam. Zareagowałem pochopnie, to nie Twoja wina. To Astoria i Patil, zapłacą za to zobaczysz - podałem mu rękę, a on uśmiechnął się blado. Ginny podbiegła i mocno mnie przytuliła.
~ będzie dobrze braciszku, musi być. Ona jest cholernie silna - i zalała się łzami. Ona też cierpi, przecież Lav jest dla nie jak siostra.*operacja Lavender*
*Parvati pov*
Stała procedura, mycie rąk, składanie rękawiczek i fartucha ochronnego, przygotowałam się właśnie do kolejnej w swoim życiu operacji, obok mnie fartuch zakładała Parkinson. Ta operacja była jednak inna, tam w sali leżała moja ukochana przyjaciółka. Bycie silna i opanowaną przychodziło mi z wielkim trudem, marzyłam, żeby się rozkleić, wypłakać i wykrzyczeć, ale nie mogłam musiałam ratować życie osoby, która jest dla mnie bliższa niż siostra bliźniaczka.
~ gotowa? - usłyszałam głos Pansy, jej też drżał.
~ tak - przełknęła ślinę, odsunęłam od siebie wszystkie myśli i przekroczyłam próg sali, na środku której leżała podłączona do aparatury i znieczulona Lavender.
Operacja trwała 5h, nic nie szło po naszej myśli, Lav miała pęknięta śledzionę, którą trzeba było usunąć a pęknięte żebra przebiły jej płuca i ścianę żołądka. Moja przyjaciółka wykrwawiała się na moich oczach, a ja nie mogłam nic zrobić. Walczyłam z napływającymi do oczu łzami. Monitor zaczął piszczeć i pokazał prosta linie. Zdarzyło się najgorsze, to czego wszyscy się baliśmy i tak bardzie próbowaliśmy odsunąć od siebie.
~ zgon, 4 marca, godzina 20:08 - powiedziała Parkinson a pode mną ugięły się nogi i zaniosłam się płaczem. Fartuch miałam cały we krwi najbliższej mi osoby, kogoś kogo nie potrafiłam uratować.
~ Ona nie miał szans, jej obrażenia były tak rozległe. Widziałyśmy o tym, to była walka ze śmiercią ... - powiedziała drżącym głosem, próbując mnie uspokoić Parkinson, a ja spojrzałam na nią zrozpaczona. Jej oczy też były czerwone, walczyła z łzami
~ Mam przekazać to Ronowi? - powiedziala sucho.
~ jakbyś mogła - wycedziłam przez łzy, a ona wyszła.*Pansy pov*
Lata w zimnym domu arystokracji nauczyły mnie opanowania i stoickiego spokoju, jednak teraz sama walczyłam z łzami. Muszę to wszystko przekazać przyjaciołom. Zdjęłam zakrwawiony fartuch i wyszłam przed sale. Od razu spotkałam się z pytającym wzrokiem Rona, Ginny i jeszcze kilku naszych przyjaciół, którzy zdążyli przybyć tu w czasie operacji. Wykrzesałam z siebie najwiecej opanowania i profesjonalizmu ile miałam i powiedziałam.
~ Przykro mi, jej obrażenia były zbyt rozległe. Potrzebowała cudy by przeżyć, niestety... - rozkleiłam się na widok tego co się stało.
Ron upadł na podłogę i zaniósł się płaczem, od razy podbiegła do niego zapłakana matka i Ginny. Draco się załamał, widziałam, że czuje się winny odwrócił się i wyszedł. Dojrzał go Ron i pobiegł za nim, a my wszyscy w ich ślady. Merlin wie co mu zaraz zrobi. Jednak zobaczyłam najpiękniejsza scenę tamtego dnia. Draco siedział z rękami ukrytymi w dłoniach, na jednym z krzesełek w poczekalni. Ron obejmował go ręką i pocieszał.
~ Draco, powiedziałem to nie twoja wina, one za to odpowiedzą. Zrobiłeś co mogłeś, jakby nie twoja reakcja oboje już byście nie żyli. A ja obok śmierci Lav nie zniósłbym już załamania mojej ukochanej siostry - wszyscy płakali na tej scenie, Ron wstał i podał rękę blondynowi. Draco popatrzył na niego smętnym wzrokiem i również podał dłoń. Śmierć Lav przyniosła ze sobą coś dobrego, pogodziła dwóch najbardziej nienawidzących się czarodziejów.*********************
Miała być jutro, napisałam dziś i jestem z niej całkiem dumna, więc wstawiam już dziś 😅
CZYTASZ
PRZYSZŁOŚĆ // Harry Potter INSTAGRAM
FanficZapraszam na potterowego ig, spodobał mi się taki styl prowadzenia opowiadań. Coś z przymróżeniem oka o przyszłości dobrze znanych nam uczniów Hogwartu.