16

1.7K 205 65
                                    

Iwaizumi rozmawiał właśnie z Oikawą, gdy do sali weszła dwójka nastolatków. Przywitali się szybko i usiedli obok łóżka rozgrywającego. Makki podał szatynowi czekoladowy batonik i z uśmiechem zaczął opowiadać o tym, co działo się w szkole, omijając trening, by nie smucić przyjaciela.

— A, właśnie, kiedy stąd wychodzisz? — zagadnął Matsukawa.
— W piątek, o ile nic się nie zmieni — wymamrotał Tōru i ugryzł kawałek batona.

Iwaizumi uśmiechnął się lekko. Nagle rozległ się dzwonek telefonu. Hajime przeprosił i, wstając z krzesła, odebrał połączenie.

— Co chcesz? — rzucił na wstępie, zamykając za sobą drzwi od sali.
— Ej, przywitałbyś się chociaż — burknął Bokuto, śmiejąc się po chwili. — W każdym razie nie po to dzwonię. Słuchaj, za trzy miesiące, dokładnie dwudziestego czwartego lipca, załatwiasz sobie wolny weekend.
— Po co? — spytał zaskoczony, chodząc po korytarzu. Bał się, co tym razem wymyślił przyjaciel.
— Razem z Akaashim bierzemy ślub i koniecznie musisz przyjechać.

Iwaizumi zatrzymał się. No cóż, tego się nie spodziewał.

— Jasne, że przyjadę, nie ominę waszego ślubu. I gratulacje, oczywiście. Kiedy  mu się oświadczyłeś?
— W lutym, w dniu naszej drugiej rocznicy — odparł z dumą.
— Jeszcze raz gratulacje. Cieszę się waszym szczęściem. — Iwa uśmiechnął się, poprawiając dłonią włosy.
— Jesteś u Oikawy? — zainteresował się Kōtarō, błyskawicznie zmieniając temat.
— Tak, ale niedługo będę musiał się zbierać, bo jutro mam poranną zmianę.— Podrapał się po karku i zawrócił do sali, w której leżał Tōru.
— Pozdrów go ode mnie i Kejiego! Nie będę wam teraz przeszkadzać. Zaproszenia oczekuj za kilka dni, Akaashi dopiero zaczął je rozsyłać. Do zobaczenia!
— Jasne, do zobaczenia.

Iwaizumi zakończył połączenie, uśmiechając się do siebie. Schował urządzenie do kieszeni i otworzył drzwi od sali. Szatyn śmiał się razem z Mattsunem i Makkim, zakrywając dłonią usta. Hajime podszedł do nich, roztrzepał włosy Oikawy i cofnął się ponownie do drzwi. Uniósł rękę w geście pożegnania.

— Do zobaczenia, chłopaki.

Usłyszał od nich krótkie odpowiedzi, po czym wyszedł, zbiegł po schodach i skierował się do drzwi wyjściowych, po drodze żegnając recepcjonistkę skinieniem głowy. Wsiadł do samochodu zaparkowanego tuż przy budynku i odjechał.

Po niecałej godzinie znalazł się w domu. Nie myślał o niczym innym, jak tylko się położyć i zasnąć. Nim jednak rzucił się na łóżko, podłączył telefon do ładowania i ustawił budzik, aby nie zaspać jutro na poranną zmianę. Nie dbał o to, że ma na sobie ubrania. Teraz liczyła się każda minuta, którą mógł przeznaczyć na sen. Położył się na posłaniu i wtulił twarz w poduszkę, natychmiastowo zasypiając.

~~~~

Leżący na szpitalnym łóżku Oikawa też  chciałby zasnąć tak szybko. Od ponad godziny wpatrywał się w księżyc, rozmyślając o swoim życiu. Co będzie teraz? Zadawał mnóstwo pytań, lecz na żadne nie szukał odpowiedzi. Już naprawdę nie będę mógł grać w siatkówkę?

Każde pytanie pozostawione bez odpowiedzi dręczyło go i dobijało. Co teraz? Skoro nie może grać w siatkówkę, co ma teraz robić? Kiedy odbijał piłkę, przyjmował ją, zdobywał punkty... Te wszystkie radosne i niezapomniane chwile, gdy wygrywał i gdy ponosił porażki. Siatkówka była częścią jego życia; poświęcił lata treningów, wydane przez rodziców pieniądze na sprzęt. To wszystko rozprysnęło się jak bańka mydlana, tak po prostu. Stracił jedną z najważniejszych rzeczy w życiu.

Co teraz?

Telefon | iwaoi [✓]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz