12

1.8K 194 30
                                    

— Dacie radę, Oikawa. Na pewno wygracie — powiedział Iwaizumi, dodając otuchy, zdenerwowanemu szatynowi.

Aoba Johsai za dwa dni miała grać mecz towarzyski z jedną z lepszych lokalnych drużyn. Nie były to żadne mistrzostwa, a szatyn przeżywał to, jakby od tego spotkania zależało jego życie, co      Hajime w zupełności rozumiał, bo przecież sam grał w siatkówkę i pamiętał, jak przeżywał każdy, nawet najmniejszy mecz.

— Boję się, że przegramy. Jestem kapitanem i jeśli się nam nie uda, będę czuł się winny. Wszyscy ciężko na to pracowaliśmy. — westchnął Tōru przez telefon, rzucając się na łóżko, zmęczony treningiem.
— Dacie radę — powtórzył Hajime, siadając na kanapie.

Porozmawiał jeszcze chwilę z Oikawą, dopóki młodszy nie zasnął. Iwaizumi pokręcił głową, życzył śpiącemu chłopakowi dobrej nocy i rozłączył się. Wstał z kanapy oraz wyłączył telewizor. Ruszył do kuchni i zaparzył sobie kawę. Kiedy już wrócił z parującym kubkiem do pokoju, usiadł przy biurku i o     tworzył laptopa, żeby w końcu zająć się sprzątaniem skrzynki mailowej. Od dawna bowiem miał to zrobić, jednak za każdym razem odkładał.

Nim się zorientował, minęła godzina, a niedopita kawa była już zimna i niezdatna do picia. Skrzywił się, po czym westchnął, wylogowując się z maila. Spojrzał na zegar w laptopie, który wskazywał godzinę dwudziestą trzecią. Zamknął przeglądarkę internetową i po chwili wyłączył również urządzenie. Odniósł kubek do kuchni, gdzie przy okazji pomył brudne naczynia. Skierował się do łazienki z zamiarem umycia się.

Odświeżony wrócił do pokoju, gdzie posprzątał i podłączył telefon do ładowania. Położył się do łóżka, przykrywając się kołdrą. Westchnął, przypominając sobie o przykrym fakcie: musiał jutro wrócić do pracy. Ustawił budzik na szóstą rano i położył się na plecach, wpatrując tępo w biały, pusty sufit. Jego życie było takie samo: puste.

Codziennie wstawał, jadł śniadanie i wychodził do pracy. W weekendy także pracował. Wszystko robił automatycznie. Popadł w rutynę, ale nie zdawał sobie z tego wcześniej sprawy. Jego życie kręciło się wokół pracy, musiał się z czegoś utrzymać. Po śmierci matki jego życie straciło kolory, wszystko stało się puste, wyblakłe. Ojca nie pamiętał. Od zawsze była z nim ona; znała go na wylot, była najlepszą przyjaciółką. Wiedziała o synu wszystko, zawsze byli ze sobą szczerzy, nawet jeśli miało to prowadzić do kłótni lub płaczu któregoś z nich. Jako pierwsza dowiedziała się o orientacji Hajime, o pierwszych miłościach i kłótniach z przyjaciółmi. Wspierała syna ze wszystkich sił, karciła go za złe zachowanie i pocieszała po upadkach. Zastępowała ojca, jednocześnie będąc najlepszą matką pod słońcem. Nie zasłużyła na swój los. Gdyby mógł, Iwaizumi przejąłby jej chorobę. Matka była zbyt dobra, by odejść z tego świata... Gdyby tylko miał pieniądze, mógłby ją uratować...

Przetarł dłonią oczy, czując jak pieką. Otarł nieszczęsne łzy z policzków, wstając z łóżka. Założył losowe spodnie oraz czarną bluzę, która do tej pory wisiała przewieszona przez oparcie krzesła. Zbiegł po schodach, zgarniając w dłoń klucze i komórkę. Zatrzasnął drzwi od domu i zakluczył je, pośpiesznie wychodząc z posesji. Skręcił w lewo, potem w prawo.

Mijający go przechodni mogli pomyśleć że błądzi, jednak prawdą było to że, Iwaizumi doskonale wiedział gdzie się kieruje. Przeszedł boczną uliczką i podążył w stronę bijącego głośno dzwonu. Gdy w końcu znalazł się przed bramą, oparł czoło o zimny metal. Westchnął głośno i otworzył furkę. Minął się z nieznajomą staruszką, która posłała mu słaby uśmiech, choć chciał, nie mógł go odwzajemnić.

Lewo, prosto, prawo, prosto. Stanął nad marmurowym pomnikiem, patrząc na niego z tęsknotą. Upadł na kolana, czując jak łzy ponownie pojawiają się w oczach. Spuścił głowę, wpatrując się w drżące ręce. Mimo wszystko się uśmiechnął i uniósł głowę, patrząc na wygrawerowane na marmurze litery.

— Cześć, mamo. Stęskniłaś się?

Telefon | iwaoi [✓]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz