☾ ROZDZIAŁ 11. MARZENIA I POTWORY ☽

2.1K 173 73
                                    

~ ANNYA ~

Kończyła rozmowę z Betą, który ciężko pracował i przybijał deski do zewnętrznej strony swojego domu. Jego dzieciaki co jakiś czas wybiegały ze środka i przyglądały się, jak ich ojciec przygotowuje domostwo z wyprzedzeniem na nadchodzącą zimę. Uczył się, że należy dbać o dobro najbliższych.

An rozmawiała z nim o innych mieszkańcach, czy mają zapewniony byt i czy ich domy wytrzymają potencjalne mrozy. Według mężczyzny nie wszyscy mieli wystarczające warunki. Niektóre rodziny są wielodzietne, a miejsca niestety nie mają za wiele. Dachy nie są zrobione porządnie jak w te w centrum Królestwa. Najbardziej pospolite kontrukcje z drewna nie zawsze są w stanie wytrzymać mocne deszcze, a co dopiero nawałnicę.

Kobieta martwiła się, że wiele osób ucierpi, że zacznie panować głód, gdy zima utrzyma się za długo, ludzie w jej trakcie będą marznąć - nawet w formie wilka. Bała się, że wielkie słowa Alfy Romanov to jedynie słowa, które niczego nie wniosą. On będzie bezpieczny w swojej posiadłości, nie będzie musiał się zamartwiać, że będzie mu bardzo zimno. Ani jedzenie, ani woda nie będą stanowić dla niego problemu. Osoby takie jak on nie mają pojęcia, jak czują się niszowe strefy watahy, bo oni nigdy nie idą zobaczyć, jak to jest żyć tutaj.

An nie raz chodziła do swoich podopiecznych jako opiekunka Wilczych Gór. Wielokrotnie mówiła Samonowi jak trudno żyje się niektórym i potrzebna jest pomoc. On tylko burczał coś, że rozumie i zrobi z tym coś w przyszłości, ale tak naprawdę nigdy nic nie zaczął robić. Duże słowa i to wszystko, co potrafił uczynić przywódca. Po co dbać o tych najmniejszych, skoro i tak nie dostrzegał ich ze swojej komnaty na wysokościach...

Kobieta odeszła od rozmówcy i ruszyła w stronę karczmy, w której załatwiła sobie nocleg. Przestała posiadać sypialnię w posiadłości Romanov. W końcu nieoficjalnie nie była już żoną Samona. Alfa na pewno nie oznajmił tego jeszcze watasze, mógł, ale nie działałoby to teraz na jego korzyść.

Annya nie miała praw, by nocować w ich rzekomo wspólnej sypialni, zresztą i tak nie miała na to ochoty, bo czułaby się nie na miejscu. Prawdę mówiąc, miło było jej zamieszkać u zwyczajnych mieszkańców stada. Karczma należała do starszego małżeństwa Bet, byli to naprawdę dobrzy ludzie.

Szła powoli i towarzyszyły jej chłodne podmuchy powietrza oraz blask białych punkcików na niebie. Gdzieś z tyłu głowy odczuwała dziwny niepokój, ale nie wiedziała, dlaczego. Przyspieszyła jednak kroku i zaczęła ostrożnie rozglądać się wokół siebie. Było dosyć ciemno, ale świece w lampach ulicznych nadal oświetlały jej wystarczająco drogę.

Karczma była już za jednym zakrętem i krótką prostą, ale nie zdążyła do niej dotrzeć.

W jednej chwili poczuła jak coś tępego uderza ją w tył głowy, a następnie jej ciało wpadło w całkowity stan bezwładności. Straciła przytomność nie widząc, nie słysząc i nie czując nic dookoła.

━•❃°•°❀°•°❃•━
~ ERIS ~

Eris wiercił się w legowisku, kładł łapy na ciele Alfy i co chwilę się obracał. Był już przebudzony, ale nie chciało mu się podnosić. Przyjemnie było się po prostu wylegiwać z rana w towarzystwie masywnego cielska obok. Alfa grzmiał gardłowo zadowolony, gdy Eris ocierał się o niego. Rudzielec obracał się co sekundę, by znaleźć się w innej pozycji, szukając tej najwygodniejszej. Ostatecznie skończył leżąc na plecach i opierając swoje łapy na boku Alfy, na którym widniała blizna. Ogon położył na drugim ogonie i próbował leniwie spleść je ze sobą. Nie spieszył się, bo nie chciał pokazać jak bardzo jest do tego chętny.

Naprawdę dokuczliwie działała na niego zbliżająca się pełnia. Uruchamiały się w nim nieznane dotąd instynkty, które kojarzył jedynie ze swoich samotnych gorączek i wymyślnych fantazji, jakie miewał podczas ich trwania.

✔️ The Land of Our Dreams | #1 ᴛʜᴇ ʟᴀɴᴅ (korekta - 12/72)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz