Katsuki
—Katsuki.–przerwała mi podziwianie widokow zza okna blond-włosa kobieta, a ja gdy oderwałem sie od obserwowania krajobrazów, zauważyłem, że jesteśmy już praktycznie przy naszym domu.
—Czego znowu?–odparłem z wyraźnym niezadowoleniem w głosie. Nie miałem ochoty nawet teraz wstawać, było mi dobrze w tej pozycji.
—Weź klucze i Izuku, wejdźcie do domu, a ja pojade jeszcze na zakupy.–powiedziała w tym samym momencie podając mi klucze od domu. Chwyciłem je i powoli odpiąłem pas, Deku poszedl moim śladem i uczynił to samo.
—Nie mogłaś tego zrobić wcześniej? –mruknąłem pod nosem przy czym przewróciłem oczami, gdyz bylem zazenowany jej zachowaniem. Po jakiego grzyba będzie tysiąc razy jeździć w tą i spowrotem, tylko marnuje paliwo. Szybko jednak zrozumiałem, że Deku przecież nie ma gdzie spać i zapewne chciała pojechać po jakieś meble, bagaznik byl dosyc maly, a tyły auta były zajęte i nie mozna ich bylo rozsunąć, gdy siedzieliśmy tam my.
Mozolnie otworzyłem drzwi pojazdu, tylko po to, aby za chwile je zamknąć. Wpierw otworzyłem bagaznik, a zaraz po tym wyjąłem wózek Dekla, ale rozłożyłem go dopiero na ganku, zamknalem bagaznik, po czym ruszylem na druga strone, żeby wziąć nerda ze sobą. Otworzyłem drzwi tym razem z przeciwnej strony, przybliżyłem się do zielonego chwilę myśląc jak go zabrać. Jedną ręką objąłem go pod kolanami, a drugą włożyłem pod jego lewą rękę, na co ten chwycił mnie obiema rękami za kark.
—Trzymasz się?–zapytałem dla pewności.
—Tak.–potwierdził, przypatrywajac sie na mnie swoimi wielkimi oczami koloru podchodzącego pod szmaragd. Z lekkim rumiencem musialem przyznać, iż były naprawdę śliczne.
—Cholera–powiedziałem do siebie, gdy poczulem nieprzyjemne ciepło na policzkach.
—Wszystko w porządku, Kacchan? Jestem zbyt ciężki?–rzekł z troską w głosie. Usłyszał to, pomimo, że powiedziałem to naprawdę cicho.
—Nie interesuj sie tak.
—Katsuki, jak wróce do domu to pożałujesz tych słów!–wtrąciła moja matka.
—Ty też zamknij jape, nikt cie nie bedzie sluchal stara wiedźmo! –odpowiedziałem z identycznym tonem jakiego używała na mnie ona.
—Grabisz sobie, Ty maly-
Powoli podniaslem ciało niższego, zacząłem wysuwać się z przestrzeni samochodu, mocno zamykając drzwi,nie sluchalem juz co mówi matka, mialem to gdzies. Na ten znak stara wiedźma natychmiastowo odjechała. Ostrożnie, aby chłopak nie spadł zacząłem wolnym krokiem iść w stronę ganku, a gdy doszedłem posadziłem go na jego jedyna droge poruszania, ten wiercil sie przez chwile, aby poczuc sie komfortowo. Wyjąłem z kieszeni klucz, a następnie włożyłem do zamku i przekręciłem. Położyłem rękę na klamce, tym samym naciskając na nią. Drzwi otworzyły się. Zielona czupryna, o szmaragdowych oczach nie odezwała się jeszcze ani słowem od małej sprzeczki w samochodzie.
—Idziesz?–odezwalem sie obojętnie, ale po chwili zdałem sobie sprawę z tego co właśnie powiedziałem.–znaczy, um, em, uhm, no wiesz.. wchodzisz czy nie?–próbowałem się tłumaczyć.
Deku popatrzył się na mnie jak na debila, ale na szczęście nie obraził go ten tekst, gdyż po chwili cicho sie zaśmiał.
—Widzisz Kacchan, bo.. uhm–ah, no tak. Jeszcze nie umie.
Podszedłem do niego i od tyłu chwycilem za uchwyty wózka, a po chwili wprowadziłem go do domu, zamykajac za nami drzwi, na co on uśmiechnął sie nie zręcznie.

CZYTASZ
Together¦bakudeku
FanfictionIzuku Midorya wolnymi krokami idzie w strone swojego miejsca zamieszkania, nie wiedzac, ze ten spacer moze byc jego ostatnim. (zdjęcie z okładki nie należy do mnie) ©eliz_exe