Przez ostatnie kilka tygodni życie nieraz udowodniło mi, że im lepiej kogoś poznajemy, tym bardziej nam na tej osobie zależy. To nieuchronne. Granice się zacierają i później, kiedy przychodzi rozłąka, utrata relacji staje się nieznośnym cierpieniem. Boję się, że znowu się odsuniemy, znowu będę załamana nawet nie wiem dlaczego tak bardzo.
Najlepsze jest to, że nawet gdyby on mnie bardzo zranił, płakałabym przez niego codziennie albo zrobił coś jeszcze gorszego i wszystko by się zepsuło to on mógłby to naprawić jedną wiadomością lub prośbą o spotkanie.
Przez to tak bardzo nienawidzę tej relacji.
Gdy weszłam do domu i ściągnęłam trampki z uśmiechem chciałam wbiec do siebie, ale ten uśmiech zmył mi się z twarzy od razu po zobaczeniu wszystkich w salonie.
-Tato? Co tu się znowu dzieje?- schowałam kartkę do kieszeni.
-Madi...
-Tato, co ona tu robi?!- wskazałam ręką na mamę, która stała w pokoju jakby nigdy nic. No chyba zwariowała.
-Córciu, muszę ci pomóc...-zaczęła mówić jak prawdziwa zatroskana mama.
-Nie nazywaj mnie tak! Zwariowałaś chyba.- spojrzałam na trzech mężczyzn stojących z tyłu, na oko mieli może z trzydzieści lat.- Nie udawaj teraz matki.- zaczęła się do mnie zbliżać z wysuniętą dłonią. Momentalnie odepchnęłam jej rękę, zgromiła mnie wzrokiem, ale ja nie miałam zamiaru z nią nawet rozmawiać.
Wiedziałam, że to nieładnie tak nienawidzić rodzica, ale nie mogłam się powstrzymać. Wydaje mi się, że jedną z ról rodziców jest próba zabicia swoich dzieci.
Nieważne, ile masz lat, twój związek z rodzicami jest jak smycz. Dla nich ciągle jesteś psem prowadzonym na jednej z tych rozciągalnych smyczy. Im starszy jesteś, tym dalej odchodzisz. Po latach jesteś już tak daleko, ze zapominasz o stanieniu smyczy. Niemniej, jak można przewidzieć, prędzej czy później albo linka się kończy, albo rodzice z jakiś powodów naciskają guzik zwijania i już jesteśmy przy nich. I znowu merdamy ogonem, by zyskać aprobatę. Nieważne, jak daleko się odejdzie, mają wciąż nad nami swoista władzę i nigdy jej nie tracą.
Świat jest naprawdę pokręcony. Zmuszają Cię, żeby uzyskać licencję, jeśli chcesz hodować psa, a każdemu durniowi pozwalają mieć dziecko.
-Osoba z depresją i zaburzeniami odżywiania zwykle nie chce sięgnąć po jakąkolwiek pomoc. Zawsze uważa, że ze wszystkim poradzi sobie sama, a właściwie to nie ma z czym sobie radzić, bo wszystko jest w jak najlepszym porządku.- wtrącił się jeden z facetów, ale jedyny ubrany w garnitur, pozostali dwoje byli w jakiś uniformach szpitalnych.
-Ale wszystko jest w najlepszym porządku. Naprawdę!- facet w garniturze kiwnął głową, a dwóch pomocników, szybkim krokiem złapali mnie za ręce i próbowali wyprowadzić siłą.- Zostawcie mnie! Tato!- myślałam, że zemdleję w tamtej chwili, ale tego nie chciałam, mieliby łatwiejszy dostęp do mojego bezwładnego ciała.
-Proszę ją w tej chwili puścić!- mój tata jakby się ocknął i w paradował pomiędzy dwóch wysokich mężczyzn.- Nie wyprowadzicie jej siłą, niech zabierze swoje rzeczy i pojedzie z wami sama.- patrzyłam na tatę załzawionymi oczami, dalej krępowali mi ręce uściskiem.
-Tak! Zgadzam się! Dajcie mi zebrać rzeczy!- nie wierciłam się, bo to mogło być na moją niekorzyść. Trójka mężczyzn, która zachowywała się jak trójka dzieci z rozkazem, spojrzało na Amber. Przerzuciła oczami i się zgodziła. Raptownie puścili moje ręce w dół, a ja rzuciłam się w objęcia taty.
-Napiszę.-szepnęłam, puszczając go z uścisku.
-Masz piętnaście minut.-rzuciła ta okropna kobieta.
CZYTASZ
Don't let me die
Ficção AdolescenteNawet nie wiedziałam kiedy przekroczyłam granicę. To było nagle, nie widziałam kiedy tracę kontrolę, nie wiedziałam nawet jakie będą tego konsekwencje. Stary gość pojawia się na nowo w moim życiu. Czy to on pomoże mi zrozumieć wszystko? Czy nau...