Noc była ciemna, ale An była w stanie zobaczyć jeszcze blask księżyca, więc niebo nie było pokryte śnieżnymi chmurami. Tyle dobrego w tej beznadziejnej sytuacji, gdzie spędziła już drugą dobę bez pożywienia. Zresztą wody też już długo nie widziała, a przez wymiotowanie po podanych zielskach, miała w ustach ohydny posmak i chciała chociaż przepłukać usta.
Leon wciąż się nie przebudził. Beta co jakiś czas na niego spojrzała, by sprawdzić, czy on w ogóle oddycha. Na szczęście tak było, ale kobieta była przerażona, że od tak długiego czasu Omega jest nieprzytomny. Kiedy on ostatni raz jadł? Czy oni w ogóle go karmią? An nawet przez chwilę pomyślała, że gdyby dostała od tej suki Felicii jakiekolwiek jedzenie, to wolałaby dać je chłopakowi. Nawet czując okropny głód i ściskanie żołądka, najpierw stawiała słabszych od siebie, których musiała chronić. Musiała, bo tak naprawdę chciała. Zawsze była odpowiedzialna za innych, wysłuchiwała członków watahy i doradzała im najlepiej jak umiała. I chociaż w niektórych sprawach nie mogła pomóc samymi słowami, to zawsze chciała dobrze. Ale nie miała takiej władzy, by móc zmienić życia niektórych w Wilczych Górach, była zmuszona używać pustych słów, które miały dawać zapewnienia, bo Samon i tak nie zamierzał pomóc tym biednym ludziom.
Drzwi od sali się otworzyły. An myślała, że zobaczy w nich Felicię albo któregoś z jej przydupasów, którzy znów przyszli po Leona, ale pomyliła się tylko troszeczkę. To wciąż był jej piesek, który szedł za nią jak za kością, ale nie był tylko kupą mięśni, który wchodzi i wychodzi bez słowa.
Zbliżał się do niej Patrick, który miał ze sobą latarkę i niewielką torbę. Podszedł do An i ją odkuł całkowicie. Mężczyzna nie zdążył zareagować, nawet sięgnąć ręką do torby, a dłoń kobiety zderzyła się z jego policzkiem z głośnym plaskiem. Odrzuciło mu głowę i został mu na twarzy czerwony ślad. Wrócił do niej wzrokiem i nie wydawał się zły. An nadal siedziała i czekała na jego reakcję, liczyła, że jej odda, że znów ją skuje, lub zacznie się na nią wydzierać. Ale tego nie zrobił.
Z torby wyjął dwa wiklinowe kosze z pokrywką, w których znajdowało się jedzenie, a następnie obok nich postawił zamykaną metalową butlę z jakimś napojem.
— Masz — podstawił jej jeden kosz pod nogi. Annya nadal się nie poruszyła, nie mogła uwierzyć, że nic nie zamierza zrobić z uderzeniem, które mu zadała. Damska Beta podniosła rękę na Alfę, na kogoś takiego jak on, to wydawało jej się tak nienaturalne zachowanie z jego strony, że nie mogła się ruszyć — Należało mi się i... to było zdecydowanie za mało, na co zasłużyłem — odparł, gdy spostrzegł zmieszanie kobiety.
Blondynka w końcu się poruszyła i wyciągnęła rękę, by zajrzeć co było w koszach. Bulwy, warzywa i pięknie pachnące mięso. Ślinka jej już prawie ciekła, ale przypomniała sobie o osobie ważniejszej od niej. Podniosła się i wyprostowała nogi, bolały ją kolana, więc musiała kilka razy je pozginać. Wyminęła mężczyznę i przysiadła obok Leona. Wzięła jego głowę na swoje kolana i zaczęła delikatnie głaskać po twarzy. Znowu był siny, a jego reszta ciała oznaczona siniakami.
Kobieta odgarnęła jego ciemne loki z oczu, a po chwili zobaczyła jak ręka Patricka jest skierowana do niej i coś jej podaje. Trzymał zwiniętą, małą, ciemnozieloną roślinę, Miała małe listki, bardzo delikatne w dotyku.
— Pomoże mu się szybciej zregenerować — powiedział i usiadł się wygodnie opierając o ścianę. Świecił płomieniem przed siebie i wyglądał na zamyślonego.
— Najpierw musiałby mieć siły, by się regenerować — burknęła An, ale przyjęła roślinę i zaczęła ją przykładać do szyi i czoła Omegi.
— Wierzę, że z tobą się mu uda — powiedział i przymknął oczy odchylając głowę.
Annya przyglądała się młodemu mężczyźnie, nie potrafiła go rozgryźć. Raz bywał cyniczny, wredny, stawał po stronie Felicii, zachowywał się jak kompletny dupek, który jest nieczuły. Pozwolił na traktowanie swojego młodszego brata w taki sposób. Na pewno coś się stało z nim i z Erisem, w końcu jeszcze niedawno miał zadrapania na ręce. Ale z drugiej strony przynosi jej teraz jedzenie, leki dla Leona, ostatnio jej dziękował i wyglądał na przybitego. Nie potrafiła go zrozumieć i tego, co się działo w jego głowie.
![](https://img.wattpad.com/cover/252424473-288-k191541.jpg)
CZYTASZ
✔️ The Land of Our Dreams | #1 ᴛʜᴇ ʟᴀɴᴅ (korekta - 12/72)
Hombres Lobo[ 𝔎𝔯𝔞𝔦𝔫𝔞 𝔑𝔞𝔰𝔷𝔶𝔠𝔥 𝔖𝔫𝔬́𝔴 ] ᴡ ᴋʀᴀɪɴɪᴇ, ɢᴅᴢɪᴇ ᴛʀᴢᴇʙᴀ ᴡᴀʟᴄᴢʏᴄ́ ᴏ ᴍɪᴌᴏꜱ́ᴄ́... Eris od zawsze marzył o miłości - prawdziwej, wolnej, wybranej z serca. Pragnął spotkać swoje przeznaczenie, choć wiedział, że w świecie, w którym żyje, to niem...