1. Prolog

1.5K 102 43
                                    

„Jest pewna osoba, którą pokochałem"

Od zawsze był popularny wśród koleżanek i kolegów. Od zawsze chodził uśmiechnięty i zawsze sprawiał, że na twarzy innych również pojawiał się uśmiech. Od zawsze dobrze się uczył i był ulubieńcem wśród nauczycieli. Od zawsze był moim przeciwieństwem.

- Siema, Kuba. - mój przyjaciel, Wojtek, usiadł obok mnie, wyrywając mnie z rozmyśleń.

Kiwnąłem do niego głową na przywitanie, odwracając wzrok w stronę okna.

- O czym tam myślałeś, Kubuś? - chłopak przybliżył się do mnie lekko, opierając rękę o swój policzek.

- O której dzisiaj zrobić stream'a. - skłamałem, lekko prychając.

Nie mogłem powiedzieć mu, że pokochałem szkolnego, jak i twitchowego gwiazdora. Pewnie nie tylko ja jestem w nim zauroczony. Można byłoby powiedzieć, że jest chodzącym ideałem. A ja kim jestem? Szarawym człowiekiem, który nie wyróżnia się niczym z tłumu. Tak samo, nigdy nie został zauważony przez niego.

Oderwałem wzrok od widoku na niebo i położyłem się na szkolnej ławce, chowając głowę w ramionach. Wokół mnie było słychać szkolny gwar spowodowany rozmowami innych uczniów.

- Tobiasz! - mój przyjaciel wstał szybko z miejsca, podchodząc do uśmiechniętego bruneta.

Wyłoniłem głowę z ramion, spoglądając na Tobiasza, którego otaczała spora grupa ludzi. Z jednej strony były uśmiechnięte dziewczyny, a z drugiej strony chłopacy, którzy również byli uśmiechnięci. Westchnąłem cicho, rozczesując moje włosy ręką. Wyciągnąłem z plecaka moje śniadanie, które było zapakowane w niebieskie pudełko.

- Hejka, Kubuś. - wzdrygnąłem się na dźwięk mojego imienia.

Spojrzałem w górę, a na moje nieszczęście był to drugi Kuba inaczej nazywany Busz gdyż nie chciał zniżyć się do mojego poziomu dlatego wymyślił sobie pseudonim, którego wszyscy teraz używają. Był umięśnionym chłopakiem z ciemno brązowymi włosami i można było powiedzieć, że był moim dręczycielem.

- Co masz na śniadanko? - spojrzał na mnie ironicznie, uśmiechając się jak gówniarz.

W żadnym stopniu nie miałem ochoty mu odpowiadać. W dodatku, że niedaleko stał Tobiasz razem z grupką swoich znajomych. Jednak Busz nie miał ochoty mi odpuszczać. Złapał mnie mocno za policzki, lekko unosząc mnie z miejsca.

- Chyba wiesz, że nie powinno się mnie ignorować. - gdy lekko uniósł rękę by mnie uderzyć, stało się coś niespodziewanego.

Za moim dręczycielem pojawił się Tobiasz, który złapał unosząca się rękę Busza za nadgarstek z bardzo poważną miną. Mógłbym nawet powiedzieć, że pierwszy raz widziałem go w takim wydaniu.

- Kuba, ja mogę dać Ci moje śniadanie. - zwrócił się do Busza po imieniu, lekko puszczając jego rękę, na co ręka Busza opadła swobodnie w dół.

- Nie nazywaj mnie po imieniu. - chłopak odparł sucho, puszczając moją twarz. Odwrócił się w stronę Tobiasza, uderzył go w klatkę piersiową po czym odszedł.
Po chwili złapałam z Tobiaszem kontakt wzrokowy przez co się zarumieniłem.

- D-dziękuje Ci za pomoc. - oparłem, zasłaniając dłonią twarz.

- Na spokojnie, Kubir. - chłopak uśmiechnął się lekko, a mi zabiło serce.

„Kubir"?!

One day || Tobiasz x KubirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz