Czas leci nieubłaganie wolno. Bez wątpienia jednymi z głównych ofiar wolno lecącego czasu są licealiści, siedzący w szkolnej ławce , słuchający o wspaniałości poetów.
Rozejrzałam się wokół obserwując twarze ludzi, których widuje średnio pięć dni w tygodniu po około osiem godzin lekcyjnych. Jedni w żadnym stopniu niezainteresowani tym co mówi nauczycielka, dyskretnie spoglądają w swoje telefony. Są też ci rysujący po zeszytach, rozmawiający z kolegą ławki oraz znacząca mniejszość – czyli Ci których interesuje lekcja.
Ja należę do grupy osób bezapelacyjnie znudzonych dniem, którzy najchętniej znaleźliby się w domu, w łóżku , odsypiając nieprzespaną noc. O tak. O tym teraz marzę.
Moje wewnętrzne przemyślenia przerwał niesamowity dźwięk ,który rozbrzmiewa co czterdzieści pięć minut. A mianowicie dzwonek na przerwę. A dokładnie dzwonek , który uwalnia mnie z tego piekła zwanego szkołą.
Bez zwłoki spakowałam swoje rzeczy do torebki i wyszłam jako jedna z pierwszych z klasy. Przemierzałam korytarz szkolny, zapełniony przez uczniów zmierzających do wyjścia z budynku. Na dziedzińcu zrobił się niezły tłok. Każdy żegnał się ze swoimi znajomymi lub wspólnie wychodzili z terenu szkoły. Inni kierowali się na parking pełny samochodów a ja wśród tych ludzi wypatrywałam jednej osoby .
-Szukasz mnie?- usłyszałam koło mojego ucha, na co przestraszona podskoczyłam w miejscu , wydając z siebie cichy pisk. Odwróciłam się do dziewczyny a na mojej twarzy pojawił się grymas.
-Tak, ale najwyraźniej sama mnie znalazłaś- mruknęłam. Alice-moja oprawczyni powodująca moje zawały serca- to także moja najlepsza przyjaciółka. Jest to średniego wzrostu dziewczyna o pięknych włosach w rudym kolorze, z uroczymi piegami na twarzy, których od kiedy ją znam jej zazdrościłam. Była szczupła jednak jej biodra i biust były nieco większe. Jej twarz zdobił piękny uśmiech, który w większości sytuacji w tym miejscu powodował także mój.
-Chciałam przyjść pod twoją klasę ale nauczyciel od biologii przetrzymał nas w klasie.-wymamrotała , jednocześnie szukając czegoś w swojej torebce.
-Oczywiście- westchnęłam i ruszyłam bez słowa ruszyłam w stronę wyjścia z terenu placówki. Mój humor dzisiejszego dnia był tak koszmarny ,że nie chciało mi się patrzeć na więcej ludzi. Miałam zamiar zaszyć się w swoim pokoju i nie wychodzić. Jednak ...
-Idziemy do klubu?- zapytała Alice doganiając mnie. Wiedziałam.
-Nie- moja odpowiedź nie zraziła dziewczyny co działało na moją niekorzyść .
-Dobra ,inaczej – westchnęła – Idziemy do klubu.-stwierdziła.
-Nie chce mi się- wymruczałam powodując wywrócenie oczami mojej towarzyszki.
-Nie narzekaj. Jak raz się zgodzisz na wyjście nic ci się nie stanie. A poza tym... kiedy ostatnio ze mną wychodziłaś? –zapytała jednak wiedziałam, że zadane mi pytanie było retoryczne.
-Nie mam czasu na łażenie po klubach. – zatrzymałam się kolo przystanku na którym miałam zamiar poczekać na autobus. Nie chciało mi się iść na nogach ,co przeważnie robiłam. Mimo ,że było to około czterdziestu minut spaceru, lubiłam pobyć sama ze sobą . To była chwila kiedy mogłam sobie wszystko poukładać. Ale jak już wspomniałam... dzisiaj mi się nie chce.
-To dzisiaj znajdziesz czas. Przyjadę do ciebie koło piątej i razem się przygotujemy- stwierdziła wesoło i nawet nie dając mi czasu na odpowiedź-która zresztą miała być odmową- ruszyła w stronę swojego domu. Miała zaledwie dziesięć minut wiec to nie był dla niej problem.

CZYTASZ
Together Or Not
Teen Fiction~Życie to najbardziej monotonny stan w jaki popadamy. Dzień w dzień powtarzamy czynności , które po latach weszły nam w nawyk. Trudno dokonać zmian, bo tak naprawdę po co to robić? Zawsze lepiej było trzymać się swojego monotonnego życia niż zmienia...