Rozdział 5

638 43 31
                                    

- Kochanie chciałabym, żebyś poznała swoje - przełknęła ślinę - rodzeństwo. - krzywy uśmiech na jej twarzy nie wróżył nic dobrego.

Patrzyła się prosto w moje jasne niebieskie oczy ze współczuciem. Wiedziałam, że zrobiło się jej przykro przez te ciągłe tajemnice, które przede mną ukrywała. Nie czuła się z tym dobrze. Zawsze mówiłyśmy sobie wszystko. Straciłam jej zaufanie?

Jeszcze raz przejechałam wzrokiem po wszystkich. Reszta gości świetnie się bawiła balując w towarzystwie hucznej orkiestry, babcia najwyraźniej już uspokojona chichotała z jakąś inną staruszką podnosząc mały przeźroczysty kieliszek w górę, a następnie wypijając całą jego zawartość za pierwszym razem.

I wreszcie mój wzrok padł na Henriego. Wszystko stało się tak szybko. Rozwód rodziców, nowy partner mamy, a teraz bracia? Czemu nie przedstawili mi ich wcześniej? Czy to naprawdę było takie trudne? Wiedziałam tylko, że Henry mieszka i pracuje w większym mieście Dallas, które jest dziewięć godzin drogi stąd.

Nagle moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej, tyle stresu w ciągu tych dwóch miesięcy trochę mi zaszkodziło. Raz gdy byłam sfrustrowana kolejnymi żarcikami miłosnymi Henriego, na treningu za mocno wyżyłam się na piłce i moja koleżanka dostała z całej siły w twarz, aż krew poleciała jej z nosa. Wtedy doszło do mnie, że czas się zmienić i zapomnieć o wszystkim. Chciałam tak bardzo się wyluzować, chciałam żeby wszystko powróciło do normy. Żeby tata wracał szczęśliwy z pracy i opowiadał nam swoje dowcipy podczas smacznego obiadu. Nie musiałabym wtedy siedzieć cały czas w pokoju tak jak teraz. Odkąd nowy parter mojej mamy zaczął pojawiać się na okrągło w moim domu, czułam się nieswojo. Tak jakby ktoś obcy wkroczył na mój teren. Jadał z nami, dlatego przy pierwszej lepszej okazji czmychałam obok niego z pudelkiem pełnym jedzenia. Mama przestała gotować. Nie robiła już tego znowu. Kiedyś sprawiało jej to tyle radości. Przez czas rozwodu, zaczęła zamawiać chińszczyznę lub jakieś inne pudełkowe jedzenie.

- Mary, wszystko w porządku? Lepiej się czujesz? - zapytał Henry, który wyprzedził mamę i położył swoją ogromną łapę na moich zgarbionych plecach. Nienawidziłam kiedy tak do mnie mówił. Udawał przejętego i zmartwionego ojca, którym nie jest. Zauważyłam również, że się przebrał. Spodnie miał bardzo podobne, były ciemne, buty zaś zmienił na ciemno brązowe.

- Zaraz żygnie, lepiej się odsuń - powiedział jeden z trójki nowych "braci". Mięli taką samą barwę głosu przez co nie zdążyłam wyłapać który to wyszczekał. Zaraz po tym usłyszałam dwa głośne śmiech.

Spojrzałam na nich. Jayden się śmiał. Ezra siedział nadal skupiony na swoim telefonie z małym uśmieszkiem na twarzy, a Leonardo stał i opierał się ręką o krzesło, rzucając mi co chwile spojrzenia. Wywrócił oczami na żart swojego brata.

- Henry, może damy jej trochę ochłonąć, hm? Musi odpocząć w łóżku i się porządnie wyspać, szczególnie przed wyjazdem. - Eliza podeszła do mnie i zaczęła mnie asekurować podczas wstawania, tak jakbym miała się wywrócić.

Skończyłam w miękkim łożu, przebrana w piżamę. Mama odprowadziła mnie tylko do sypialni, która znajdowała się w drugiej części budynku i wróciła na salę. Wyglądało to na hotel dla gości z którego chętnie skorzystałam. Nie wyobrażałam sobie powrotu na "imprezę" dlatego pierwsze co zrobiłam to zabrałam się za odklejanie tych cholernych rzęs. Nie rozumiem w jaki sposób one mają upiększyć kobietę? Są nie wygodnie i swędzą po nich oczy. Wyciągnęłam z mojej walizki, którą otrzymałam zaraz wejściu do pokoju, tonik i zmyłam tonę makijażu. Prawie na ślepo wzięłam prysznic i przebrałam się w ciepłą piżamę. Pokój był naprawdę ładny. Bardzo elegancki, jeden z tych droższych. Miał lekkie, białe, proste firanki, duże okno, łazienkę również ślicznie ozdobioną, oraz ogromną drewnianą komodę która miała służyć jako szafa dla gości, którzy planowali pobyt tu na dłużej.

Wsunęłam się pod białą, czystą kołdrę i zasnęłam leżąc na brzuchu.
Zaraz. Otworzyłam szeroko oczy. Wyjazd?

Naburmuszona stałam przed wyjściem z hotelu. Ogromny hol z recepcją, ciemną nocą, wyglądał przepięknie. Wielki żyrandol mieniący się w różnych kolorach, miła pani za ladą proponująca mi poczęstunek jakimiś cukierkami oraz jasne ściany pokryte lustrami które ukazywały moją postać w swoim odbiciu. Mrużyłam już oczy od tych świateł. Była trzecia w nocy, Henry obudził mnie przez co jeszcze bardziej się nabuzowałam, ciągnął moją walizkę wzdłuż tego miejsca i podał jakiemuś sztywnemu facetowi, nie pamietam za dużo, zbyt bardzo przejmowałam się w tym momencie spaniem. Trzymałam swój puszysty złożony w kostkę koc pod pachą i stałam jak wryta spoglądając co chwile na moją "nową rodzinę".

Mama kazała mi zostać w środku ponieważ na zewnątrz jest dość zimno, a ja miałam tylko narzuconą bluzę z kapturem. Mowiła też coś o wyluzowaniu się i o drzemce w aucie. Miałam wszystko w nosie. Dla mnie liczyło się tylko ciepłe łóżko na które miałam jeszcze długo czekać.

- Ej. - ktoś za mną burknął szturchając mnie lekko. Spojrzałam za siebie i z powrotem odwróciłam głowę w drugą stronę. Stał tam jeden z tych klonów.

Nic nie odpowiedziałam tylko nadal badałam wzrokiem wielkie szklane drzwi i powoli odwoływałam w swoją krainę.
Zmarszczyłam nos gdy poczułam kolejny dość mocny uścisk na moim ramieniu.

- Ej. - niski głos znowu rozproszył moje wyczekiwanie na mamę.
- Głucha jesteś? - odwróciłam się i pierwsze co zauważyłam to szeroką klatkę piersiową schowaną pod czarną opinającą bluzką, a do mojego nosa wleciał dość ostry zapach wody kolońskiej. Aż mnie wzdrygnęło. Przynajmniej węch jeszcze mi działa.

- Twoja matka kazała mi ciebie zaprowadzić do auta na parking. - wywróciłam oczami.
- Nie jestem dzieckiem, potrafię znaleźć auto, szczególnie to mojej mamy. - przecież to nic trudnego, był to granatowy Ford, który wypatrzyłabym z kilometra. Po co mi przewodnik po parkingu? Szczególnie nie mam ochoty spędzać czasu z moim "bratem". Nawet nie pamiętam jak on się nazywał! Cała trójka wyglądała tak samo.

- Jedziemy innym autem. – mruknął i mnie ominął. - pośpiesz się.
To chyba Erza, bo jak odpisywał na wiadomości wyglądał tak samo. Jakie to upokarzające, że muszę zgadywać kto kim jest.

Ruszyłam powolnym krokiem za jego obszernymi plecami. Z jednej strony czułam, że robiłam to ze złośliwości. Co chwile mnie ponaglał. Rzeczywiście było bardzo chłodno, jak mu nie jest zimno? Przez chwile zastanawiałam się czy mu pożyczyć koc.

Szliśmy pomiędzy różnymi autami. Przypuszczałam, że parking będzie świecił pustkami o tej porze, a tutaj była prawdziwa dżungla pojazdów. Podeszliśmy do czarnego mercedesa Henriego.
Chłopak otworzył mi drzwi od auta, znajdowaliśmy się sami. Gdzie reszta? Gdzie mama?
- Właź. – mruknął.
- Gdzie Henry? – wsadziłam jedną nogę do auta.
- Zaraz przyjdą, żegnają gości, a chłopaki pojechali do sklepu. Przecież cię nie porwę nie?

Do sklepu? O trzeciej w nocy? Nic nie odpowiedziałam tylko wsiadłam i oparłam głowę o siedzenie wzdychając.
Erza zamknął za mną drzwi i stał przy samochodzie nadal coś tam robiąc na telefonie. Co jakiś czas zerkał na mnie i w stronę hotelu.

Rozłożyłam koc i się nim przykryłam. Zrobiło się cieplej i wygodniej. Żałowałam, że zostawiłam telefon w jednym z bagaży. Gdy już prawie zasypiałam usłyszałam tylko ciche szepty i klikanie drzwi.

Nic nie przeszkodziło mi w spokojnym zaśnięciu...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 02, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Trzy problemy na jednej głowieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz