4

11.2K 573 125
                                        


- Tak dla pewności że nie uciekniesz- powiedział śmiejąc się cwaniacko a ja poczułem dreszcze i nagły przypływ adrenaliny

Nie mogę pozwolić aby mnie zabrał. Wiem dobrze o co im chodzi. Jeśli nie wywiążemy się z umowy nasze stado i stado Rodriguez zaczną wojnę a wtedy Smith będzie mógł z osobna zaatakować już osłabione stada

Nagle poczułem ścisk na moim karku i mocne pociągnięcie w górę. Szybko wykorzystałem okazję i resztkami sił podskoczyłem wgryzając się w szyję. William pościł mnie a ja padłem na ziemię. Teraz zostało mi wierzyć że to podziałało bo padłem na ziemię i czułem jak odlatuję

**********

- Liam?...Liam!- usłyszałem niewyraźny głos moich medyków

Otworzyłem oczy i ujrzałem czarny baldachim. Całe szczęście jestem u siebie. Tylko ja mam plamę od kisielu u góry baldachimu. Nie pytajcie. Pomrugałem parę razu, po czym spróbowałem wstać lecz dorwał mnie ból w biodrze

- Proszę nie wstawać- powiedział Conrad sekretarz mojego ojca

- Pójdę ich poinformować- powiedział jeden z medyków wybiegając z pokoju

- Będę mógł walczyć?- zapytałem co wywołało śmiech u sekretarza mojego ojca

- Jak narazie nie, rana musi się zagoić. Straciłeś też dużo krwi- powiedział Conrad a ja tylko głośno westchnąłem- zaraz do ciebie ktoś przyjdzie a ja teraz idę do Sary

- Co się z nią stało!- krzyknąłem przerażony podnosząc się na rękach ignorując ból

- Spokojnie wszystko z nią dobrze. Straciła trochę krwi jej rana jest niewielka i za niedługo będzie z nią wszystko dobrze. A ty połóż się i odpoczywaj. Ciało omegi nie jest tak silne jak alf i bet- powiedział podchodząc do drzwi

- Ale...

- Liam- przerwał mi wbiegający Chris- jak się czujesz

- Dobrze, niedługo będę mógł dalej walczyć

- Liam co ci mówiłem- powiedział Conrad posyłając mi oszczegawcze spojrzenie

- No może jeden dzień muszę odpocząć

- Liam...

- No dobra muszę parę dni odpocząć

- No. To ja idę do Sary- powiedział wychodząc z pokoju

- A psychicznie jak się czujesz- zapytał Christopher gdy zostaliśmy sami

- Bardzo dobrze - powiedziałem posyłając mu szczery uśmiech

- To dobrze. Mam nadzieję że pokażesz im siłę rodziny Wilson

- Nie inaczej- zaśmiałem się co wywołało u mnie lekki ból na co syknęłam

- Ktoś chce z tobą jeszcze porozmawiać- powiedział już z poważną miną

- Kto?

- Przyprowadzę go. Ja pójdę przygotować pokój

- Jeszcze nie przygotowałeś?- zapytałem śmiejąc się a ten tylko wzruszył ramionami- biedna omega

- Ej. Mimo że nie będzie moją przeznaczoną to będzie miała ze mną jak w niebie

- Nie wątpię- powiedziałem posyłając mu czuły uśmiech który od razu odwzajemnił

Brat wyszedł a ja powoli usiadłem na łóżku czekając na osobę która chce ze mną pomówić. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi

Niezależny ABOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz