Kolejna noc stracona na myśleniu o Tobie. O Twoich włosach tak najeżonych, a jednak tak delikatnych i puszystych jak wata cukrowa. Dobrze pamiętam tą sierpniową noc kiedy podczas nauki udało mi się ich dotknąć. Teraz chcę czuć je ciągle pod palcami.
Za każdym razem jak zamknę oczy widzę Twój uśmiech, tak słodki a jednak tak samo zadziorny jak Twoja osobowość. Nie uśmiechasz się za często, lecz kiedy to robisz, mój cały świat wiruje. Kiedy to robisz, wiem, że uśmiechasz się prosto z serca, które jest zamknięte, a Ty schowałeś przede mną klucz.
Myślę o Twoich oczach, które są tak podobne, a jednak tak różne od moich. Widniejąca w nich złość kiedy widzisz Midoryę, smutek po złym wyniku na sprawdzianie albo radość kiedy coś wygrasz. Dlaczego więc ciągle patrzysz na mnie tak obojętnie?
Wyobrażam sobie Twe silne ramiona, które pewnego dnia mnie przytulą, zacisną się mocno wokoło mojego tłowia i nie będą chciały puścić, a ja otulę Cię swoimi. Chodź byś płakał, miał złamane serce lub wył z bólu. Będę szczęśliwy. Będę szczęśliwy, bo przyjedziesz z tym do mnie. Trwalibyśmy w tym uścisku. Mógłby trwać chwilę, ale ta chwila trwałaby wieczność. Więc dlaczego mnie odpychasz?
Daj mi dotknąć swoich włosów, jeszcze jeden ostatni raz, zanim dasz je dotykać jej.
Uśmiechnij się do mnie ostatni raz, zanim oddałbyś jej wszystkie swoje uśmiechy.
Spójrz na mnie chodź raz, tak, jak patrzysz na nią dzień w dzień.
Przytul mnie, jeden jedyny raz, nim Twoje ramiona otulą jej ciało już na zawsze.