Znowu udaję uśmiech kiedy widzę was razem. Rozmawiacie. Śmiejecie się. Jesteście zakochani.
W środku mnie mdli, chcę wymiotować gdy was widzę.
Stoję tuż obok i uśmiecham się sztucznie. Stoję tuż obok, czemu nawet na mnie nie spojrzysz?
Patrzysz tylko na nią. Na jej brązowe włosy, które w blasku zachodzącego słońca wyglądają na prawdę niesamowicie, na jej czekoladowe tęczówki, które patrzą na Ciebie z taką miłością, jaką ja Cię darzę, i na różowe policzki dodające jej tylko uroku.
A ja? Ja mam czerwone farbowane włosy, bladą cerę i niczym nie wyróżniające się czerwone oczy, do tego ta rana na powiece. Różnię się od niej diametralnie.
Jednak będę się uśmiechać, żebyś myślał, że jestem szczęśliwy, żeby wszyscy tak myśleli.
Będę udawać szczęśliwego, by móc patrzeć, jak Ty jesteś szczęśliwy.
Będę udawać uśmiech, żebyś Ty nie musiał.
Rozumiesz? Będę to robić dla Ciebie.
W środku będę umierać, płakać z tęsknoty za Tobą, za naszymi uśmiechami, naszymi niewinnymi kłótniami, wspólnymi posiłkami, ćwiczeniami, wypadami na miasto, wspólnymi grami. Kiedyś my się tym dzieliliśmy, teraz to wszystko oddałeś jej.
Dlaczego?
Co się zmieniło?
Przecież, to ja zawsze byłem z Tobą, nie ona.
Jednak mimo tego, moje usta dalej będą układać się w szeroki uśmiech.