Rozdział 2 [po korekcie]

2.3K 98 20
                                    

– Nie, nie i jeszcze raz nie! – wstałam z łóżka jak poparzona. – Chyba nie mówisz serio, Beth. Powiedz, że nie mówisz poważnie – poprosiłam błagalnym tonem, w duchu modląc się, żeby złośliwy los nie zadrwił ze mnie jeszcze bardziej, mieszając w głowie mojej przyjaciółce, kiedy wyjechałam.

– Sama pomyśl, Rose – wkręciła się Beth. – Jak wytrzymasz rok, będziesz miała bardzo dobry start. A tak? Nadal będziesz biegać bez celu jak chomik w kołowrotku.

Spojrzałam na nią podejrzliwie z drugiego końca pokoju. Znałyśmy się od dziecka. Urodziłyśmy się w tym samym szpitalu, ten sam chłopak był naszą pierwszą miłością w przedszkolu, siedziałyśmy w jednej ławce aż do liceum. W piątej klasie na znak protestu pofarbowała włosy na rudo, żeby podnieść mnie na duchu, kiedy uwzięła się na mnie paczka szkolnych łobuzów. Dostała od mamy szlaban na wychodzenie z domu, więc rozmawiałyśmy przez krótkofalówki Ryana. Ja z kolei chodziłam z nią na te okropne podwójne randki, żeby studzić zapędy jej licznych wielbicieli z drużyny futbolowej. Do tej pory z tego żartowałyśmy, bo skończyła jako żona najbardziej ułożonego i cichego mężczyzny, jakiego znam. Byłyśmy nierozłączne, dopóki nie wyjechałam na wymarzone studia, a ona ledwo dostała się na ten sam kierunek na lokalnej uczelni.

– Nie wiem, czy to najlepsze porównanie...

– Rose – zaczęła poważnie. – Nie proponuję ci kradzieży tożsamości, tylko pożyczenie swojego dyplomu, który zresztą zdobyłam dzięki temu, że pomagałaś mi przez parę lat zdawać egzaminy.

– Jak to sobie wyobrażasz? – zapytałam bez przekonania, mając nadzieję, że zbije ją to z tropu.

– To proste. – Oglądała swoje wypielęgnowane paznokcie w kolorze krwistej czerwieni. – Umieścimy na nim twoje nazwisko i użyjesz go, żeby wkręcić się na staż do jakiejś firmy. Zobaczysz, że jak już się zaczepisz, będzie ci łatwiej.

Spojrzałam na nią zszokowana.

– To oszustwo.

– To kreatywne podejście do radzenia sobie z brutalną rzeczywistością. – Rozłożyła ręce, wzruszając ramionami.

– A jak wszystko się wyda?

– Myślisz, że ktoś będzie miał pretensje, że sprzedamy mu diament w cenie cyrkonii? Zresztą, kto miałby prześwietlać stażystkę... Ważne, żebyś miała pewny numer dokumentu.

– Beth... nie mogę...

– Oczywiście, że możesz. Ja i tak robię sobie rok przerwy, żeby pomóc rodzicom w firmie. Nie będę szukać teraz pracy.

– Dzięki temu mogę się gdzieś zaczepić...

Beth oparła dłonie na biodrach i uniosła brew, patrząc mi w oczy. Nie mogła mnie zwieść jej porcelanowa cera i burza ciemnych, kręconych włosów okalających twarz jak aureola. Ta dziewczyna nie miała w sobie nic z anioła.

– I teraz w końcu mówisz do rzeczy. Znam jednego chłopaka, który...

* * *

Stojąc przed budynkiem pokrytym szkłem i witającym gości nowoczesną, metalową konstrukcją przy wejściu, ściskałam w dłoniach podrobiony dyplom i swój życiorys, w którym pominęłam fakultet z marketingu. Od dzisiaj miałam być Rose Amber Sullivan – absolwentką finansów ze średnimi wynikami, ubiegającą się o rolę zaparzaczki kawy i kserokopiarki w Stackhouse – niewielkiej, ale jednej z najdynamiczniej rozwijających się firm w branży reklamowej. Oby szczęście mi sprzyjało. Inaczej będę musiała wymyślić, jak przeżyć i wysłać brata na studia z pensji kelnerki, przy okazji nie kończąc w areszcie.

[JUŻ W SPRZEDAŻY] Jak naprawić palanta: instrukcja w 10 krokachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz