(Modern AU)
Nadszedł ten dzień. Dzień, gdzie na każdym kroku widać migdalące się pary, ozdoby z sercami, różowe lub czerwone gabloty sklepów.
Z każdej strony dochodził dźwięk miłosnych wyznań, cichych pocałunków czy chichotów. Pary trzymały się za ręce spacerując po chodniku, przez co nie można było ich ominąć, zajmowały ławki w parku przez co nie było gdzie usiąść, oraz odstawiały publiczne okazywanie miłości przez krótkie całusy czy szepty do ucha.Jiang Cheng wywrócił oczami przyspieszając kroku, by jak najszybciej znaleźć się w mieszkaniu. Od wszechobecnego w powietrzu cukru było mu już niedobrze. Co niby było w takim zachowaniu?
On zawsze był sam i było mu z tym dobrze.
Chyba...
Nigdy nie trzymał kogoś za rękę, nie skradał pocałunków. Patrząc na wszystkie pary w około odczuwał wstręt.
A może zazdrość.
Jego rodzeństwo już dawno miało swoje drugie połówki, nawet wyszli za mąż. Jego siostra wyprowadziła się do męża, mieli dziecko. Za to Wei Wuxian razem ze swoim mężem podróżowali po świecie odwiedzając dom raz na jakiś czas.
W domu nie został nikt oprócz niego. Jego rodzice zmarli w wypadku samochodowym. Stwierdził, że skoro i tak ma mieszkać sam, sprzedał dom i wynajął mieszkanie w środku miasta.
Po chwili biegł już po klatce schodowej trzęsąc się z zimna. Otworzył drzwi i zaszył się w cichym mieszkaniu. Robiąc herbatę włączył radio dla uspokojenia frustracji spowodowanej zbyt długim życiem w samotności.
Czy kiedykolwiek ktoś mu się podobał? Oczywiście że tak. Jednak sam się do tego nie przyzna. Od pierwszego spojrzenia na pewnego przystojnego mężczyznę w bieli jego serce zaczęło bić szybciej. Najprzystojniejszy mężczyzna w kraju, model, miły, dostojny, szlachetny... Długo by jeszcze wymieniać. Jiang Cheng miał szczęście że mógł taką osobę nazywać chociażby przyjacielem.
- ja miałbym mu się kiedykolwiek spodobać?- zadrwił Jiang Cheng.
Zdawał sobie sprawę ze swoich niedoskonałości. Zawsze żył w cieniu swojego brata, nawet jego ojciec wolał Wei Wuxian'a. Dlatego wszystkie emocje zakrywał agresją.
Próbował się do niego zbliżyć. Mimo że miał okropnego doradcę, czyli inaczej mówiąc Wei Wuxian'a, który zauważył zaloty Lan Wangji'ego dopiero po 13 latach przyjaźni, czasami Jiang Cheng miał wrażenie, że jego starania przynoszą efekty. Jednak chwilę później zdawał sobie sprawę że wszystkie miłe słowa do niego kierowane niczym się nie różnią od tych jakimi obdarza resztę swoich przyjaciół. Lan Xichen był przecież tak miłym człowiekiem.
Miłość była do dupy.
Jiang Cheng westchnął. Wyłączył radio gdzie na każdej stacji ktoś pierdolił coś o walentynkach. Miał serdecznie dość.
Już miał rozłożyć się w salonie na kanapie i włączyć jakiś film akcji, gdy nagle z kuchni dobiegł dźwięk jego telefonu. Na początku chciał zignorować powiadomienie, jednak zdał sobie sprawę że mogło być to coś ważnego. Niechętnie wstał i ruszył po urządzenie.
Na wyświetlaczu widniała wiadomość. Po zobaczeniu nadawcy telefon prawie wypadł Jiang Cheng'owi z ręki.
Lan Xichen: Czy Wanyin miałby czas się spotkać? 😁
Jiang Cheng nie wiedział co odpisać. Zarumienił się obficie, w końcu przed chwilą o nim myślał. Po chwili zastanowienia wystukał kilka wyrazów.
Ja: Zależy po co.
Chłopak wiedział że to trochę niemiłe, jednak inaczej nie umiał. Takie zachowanie miał we krwi, odziedziczył je po matce.
CZYTASZ
Mo Dao Zu Shi One Shots + (SVSSS & TGCF)
FanfictionZbiór OS, głównie z Mo Dao Zu Shi, ale mogą pojawić się raz na jakiś czas Tian Guan Ci Fu lub The Scumbag Villain's Self-Saving System