Zacisze Obłoków zawsze było miejscem spokojnym, cichym, otoczonym magiczną aurą. Chłodny wiatr przyjemnie ochładzał w gorące dni a samo miejsce, zawsze spowite mgłą miało w sobie coś tajemniczego. Nieskazitelna biel i delikatny błękit zdobiły domy i wnętrza wykonane z jasnego drewna. Sami uczniowie byli zdyscyplinowani, chociaż to raczej było spowodowane tym, że przestrzegali zasad od urodzenia więc było to dla nich jak chleb powszedni. Dni mijały powoli wśród cichej, odprężającej melodii cytry, zapachu ksiąg i cichych rozmowach uczniów. Nikt nie był w stanie zburzyć spokojnej aury tego miejsca.
No, oprócz jednej osoby.
Bezwstydny, hałaśliwy, źle wychowany, przesiąknięty złem do szpiku kości chłopak który sprowadza na zła drogę uczniów a w szczególności Lan Wangji'ego.- jak mówił o nim kochany wujek Lan QiRen.
W skrócie Wei Wuxian.
Nikt tak jak on nie potrafił przemycać alkoholu do Gusu, wymykać się na nocne spacery, podkładać do pawilonu bibliotecznego książki pornograficzne, przeszkadzać na lekcjach juniorów, uczyć ich bezwstydnych rzeczy, polować na pobliskie bażanty, droczyć się z królikami i osiołkiem, grać na flecie i wymyślać coraz to nowsze demoniczne sztuczki, robić psikusy Lan Qiren'owi, dodawać do jedzenia ostrych przypraw po których cała sekta miała problemy z żołądkiem a w nocy krzyczeć imię swojego męża tak głośno, że nikt nie mógł spokojnie spać bez zawstydzenia na twarzy.
Odkąd tylko się wprowadził nie było dnia spokoju.
Po wydarzeniach w świątyni Guanyin, Zewu-jun udał się w odosobnienie, przez co obowiązki lidera sekty spoczęły na Lan Qiren'ie. Ten starał się wykopać Wei Wuxian'a z Gusu, jednak fakt że był mężem jego ukochanego bratanka bardzo w tym przeszkadzał.
I tak dni mijały, starszy Lan zdążył wypluć już litry krwi i zdecydowanie niedaleko było mu do zawału. Na szczęście dowiedział się, że Lan Xichen postanowił skończyć medytację w odosobnieniu i dziś powinien wrócić do obowiązków lidera klanu.
W tym samym czasie Wei Wuxian poszukiwał swojego męża. Przeszukał wszystkie, nawet te najmniej oczywiste zakątki Zacisza Obłoków ale nigdzie nie było śladu Lan Zhan'a. Lan Er GeGe opuścił go dzisiaj rano dając mu tylko jednego całusa w czoło i nic nie mówiąc. Przynajmniej tak zapamiętał Wei Ying, który w tamtym momencie na wpół spał.
Przeszedł jeszcze kawałek spoglądając we wszystkie alejki ale nikogo nie znalazł. Zrezygnowany już miał wrócić do Jingshi gdy zobaczył dobrze zbudowaną posturę swojego męża. Stal odwrócony do niego tyłem a wokół niego zgromadziło się kilkoro uczniów, w tym Lan Jingyi i Lan Sizhui.
Nadal odrobinę zły, że musiał szukać go po całym Gusu Wei Ying wpadł na "genialny" pomysł. Łobuzerski uśmieszek zawitał na jego twarzy a jego oczy mówiły tylko jedno- ma zamiar zrobić coś bezwstydnego.
Po cichu podkradł się do nic niedomyślającego się Lan'a.
- Lan Er GeGe.- wyszeptał mu go ucha i bez cienia wstydu złapał go za pośladki.
Zaskoczony mężczyzna natychmiast odwrócił głowę napotykając flirciarskie spojrzenie drugiego.
Wei Ying niemal podskoczył gdy złote oczy okazały się być nie tymi z zimną, nieodgadnioną aurą a tymi ciepłymi, zawsze miłymi.
- Z-zewu-jun t-to ty.- natychmiast na twarzy Wei Wuxian'a pojawił się krwisty rumieniec a sam chciał zapaść się pod ziemię. Ukłonił się w powitaniu i nie patrzył na twarz lidera sekty.
Usłyszał zdławione śmiechy uczniów oraz kilka rozbawionych komentarzy ze strony Jingyi, którego od razu karcił Sizhui.
- Młody paniczu Wei, chyba mnie z kimś pomyliłeś.- mimo tak niezręcznej sytuacji na lekko zarumienionym obliczu Lan Xichen'a nadal widniał grzeczny uśmiech.
- przepraszam Zewu-jun, po prostu ty i Lan Zhan od tyłu wyglądacie tak samo i ja...
- bracie.- wypowiedź Wei Ying'a przerwało ciche powitanie.
- HanGuang-Jun.- juniorzy pokłonili się z szacunkiem.
- Wangji, miło cię widzieć.- uśmiech Xichen'a stał się niezręczny. Nie był pewnien czy jego brat nie zdążył zobaczyć tamtej sytuacji i czy nie pomyślał czegoś nieodpowiedniego.
- przepraszam bracie, ale zabieram go.- niski głos Lan Wangji'ego dotarł do uszu Wei Wuxian'a, który już wiedział że nie czeka go nic dobrego.
Jak gdyby nigdy nic młodszy z Dwóch Nefrytów Lan zarzucił go sobie przez ramię i odszedł w stronę Jingshi.
Lan Xichen westchnął i zaśmiał się cicho domyślając się że odkąd zamieszkał tutaj młody panicz Wei życie musiało się stać się szalone.
Tymczasem z Jingshi słychać było lamenty Wei Wuxian'a.
- Kochany mężu, to była pomyłka, naprawdę nie chciałem.- zapłakał Wei Ying kiedy jego nadgarstki zostały związane błękitną wstążką z haftem chmur.
- jednak to zrobiłeś, nie możesz ominąć kary.- głęboki głos Lan Zhan'a zagłuszył Wei'a.
- Lan Zhaaaan, Lan Er GeGe odpuść mi tym razem.- mimo że nadal lamentował otarł się kilka razy o krocze swojego męża.
Lan Wangji spojrzał na niego i wypowiedział tylko trzy słowa
- codziennie znaczy codziennie.
W tym samym czasie uczniowie uciekali jak najdalej od Jingshi wiedząc że za niedługo odgłosy stamtąd dochodzące mogą być co najmniej nieodpowiednie. Tylko biedny Lan QiRen mający pokój najbliżej Jingshi był jeszcze nieświadomy że jego bratanek wrócił z miasta i teraz ma zamiar robić "codzienność" ze swoim partnerem.
Dopiero gdy jęki i krzyki nasiliły swoją głośność Lan QiRen po chyba setnym zawale stwierdził że ma dość. Wziął kartkę i napisał krótki list do przywódcy sekty Jiang. List był prośbą o pozwolenie spędzenia w Yunmeng kilku dni w celu odpoczęcia. Zdecydowanie był już za stary na takie nerwy. Wiedział że kto jak kto ale Jiang Cheng wie jak wkurzający potrafi być Wei Wuxian.
I tak mijał kolejny dzień w (nie)spokojnym Zaciszu Obłoków, gdzie każdy dzień stawał się coraz ciekawszy.
***
Jeśli jakiś błąd się wkradł od razu przepraszam. Nie sprawdzany rozdział.
Chciałam napisać coś co chodziło mi po głowie od jakiegoś czasu- zacisze Obłoków z Wei Wuxian'em. I w sumie jestem zadowolona z wyniku.
Także do następnego 💕
CZYTASZ
Mo Dao Zu Shi One Shots + (SVSSS & TGCF)
FanfictionZbiór OS, głównie z Mo Dao Zu Shi, ale mogą pojawić się raz na jakiś czas Tian Guan Ci Fu lub The Scumbag Villain's Self-Saving System