Santa Claus is coming to town 3/3

289 19 634
                                    

Jughead Jones

   Nigdy nie zrozumiesz, jak bardzo miłość potrafi ogłupić człowieka, jeśli sam się nie zakochasz.

Nigdy nie poczujesz jak to jest czuć motyle w brzuchu na kogoś widok, jeśli nie oddasz mu serca z własnej woli.

Nigdy nie poczujesz posmaku prawdziwego szczęścia, jeśli nie wyjawisz komuś, jak bardzo jest dla ciebie ważny.

Dlatego błądziłem przez całe swoje życia, szukając czegoś, co mogłoby je zastąpić. Bo nie byłem dość odważny, by wyznać to, co już dawno powinno być powiedziane.

A teraz wydawało się, że jest za późno.

Jak to się mówi: „odpowiedni ludzie, niewłaściwy czas".

   Nie miałem pojęcia, ile czasu minęło odkąd zemdlałem, ale pozbieranie się do kupy po tym, co się stało było dość trudne. Głowa dosłownie pękała mi z bólu, tak samo jak twarz, która została wczoraj zdewastowana przez Archie'go. Nie umiałem otworzyć nawet oczu. Ból jakoś znosiło się lepiej, gdy skupiłem się tylko na tym, żeby oddychać głęboko z nadzieją, że to wszystko minie. Choć oddychanie też nie było łatwe. Nie wiedziałem, ile tutaj leżałem, ale Andrews z pewnością nie zadbał o to, by załatwić nam porządne ogrzewanie. W tym cholernym magazynie było tyle stopni, co na dworze, a jeśli siedzieliśmy tutaj przez całą noc, to nie zdziwiłbym się, gdybym po tym całym gównie dostał dobre zapalenie płuc. Bo klatka piersiowa piekła mnie tak boleśnie, że powoli zacząłem się zastanawiać, czy nikt przypadkiem nie wrzucił mi zapalonej zapałki do gardła. No, może nie całkiem, ale to nie zmieniało faktu, że prawie nie mogłem oddychać.

   Jednak coś dziwnie mokrego, co wylądowało na moich ustach, sprawiło, że postanowiłem wrócić do świata żywych w zaledwie dwóch sekundach.

To był Kevin, bo któż inny mógłby przystawiać się do mnie bez pozwolenia?

- Co ty wyprawiasz?! - ocknąłem się natychmiast, odpychając go na oślep rękami i kaszląc przy tym potężnie. Krzyczenie na Kevina było czynnością, której moje palące ogniem gardło z pewnością nie mogło przeżyć. Głowa pękała mi z bólu jeszcze bardziej. Postanowiłem sobie zanotować, żeby nie krzyczeć na nic oraz nikogo przynajmniej do momentu, aż się w końcu ogarnę.

Problem tkwił w tym, że obok siedział Kevin Keller.

- Ja tylko... - brunet burknął obrażony pod nosem, jakbym to ja właśnie rzucił się na niego ze swoją paszczą. - Jest taka bajka o śpiącej królewnie, a ty się nie ruszałeś i bałem się... I pomyślałem sobie, że może gdybym...

- Zamilcz kurwa - przerwałem mu, chowając twarz w dłoniach, aby znaleźć w sobie jakiekolwiek siły witalne, żeby zmierzyć się z jego idiotyzmem. Albo po prostu nie miałem ochoty na niego patrzeć.

Trwaliśmy w ciszy przez dłuższy czas, w której próbowałem odszukać w sobie ten głęboko skrywany kwiat lotosu i zorientować się w ogóle, w jakiej sytuacji się znajdowaliśmy.

Byliśmy sami.

A to było już pierwszym powodem, dlaczego niepokój w moim sercu nieco wzrósł do góry.

Wstanie na nogi zajęło mi dosłownie jakieś kilka minut, ale gdy w końcu przestałem się chwiać, ruszyłem w stronę drzwi, żeby sprawdzić, czy nie są zamknięte. Ból atakował całe moje ciało. Zupełnie jakby ktoś wbijał mi malutkie, niewidzialne szpilki głęboko w skórę.

Szarpnąłem za klamkę, choć z góry wiedziałem, że z pewnością nie ustąpi. Archie byłby już skończonym debilem, gdyby zostawił otwarte drzwi.

Santa Claus is coming to town - Bughead One ShotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz