Betty Cooper
Święta to jedyny czas w roku, gdy wszystko wydaje się takie idealne. Rodzina jednoczy się przy świątecznym stole, przyjaciele obdarowują prezentami, codzienne kłótnie oraz problemy odchodzą jakby na dalszy plan, a życzenia naprawdę spełniają.
Nazywamy Boże Narodzenie magicznym czasem nie dlatego, że wymyślony Święty Mikołaj włazi kominem do domu, by zostawić prezenty grzecznym dzieciom pod barwnie ustrojoną choinką. Nazywamy je tak, ponieważ ten czas umie rzeczywiście działać cuda.
Niesie za sobą tyle pozytywnych uczuć, że naprawdę trudno go nie lubić.
Tak.
Cudowny czas.
- Kurwa, Betty! Po jaką cholerę decydowałaś się na ślub akurat w Wigilię?! - warknął poirytowany Kevin Keller, trąbiąc głośno klaksonem bez większego powodu na przejeżdżające obok auto.
Zacisnęłam tylko mocniej zęby, nie mówiąc nawet słowa i podgłosiłam lecące w radiu „Santa Tell Me" od Ariany z nadzieją, że chociaż jego ulubiona piosenka będzie w stanie uspokoić bruneta.
- Nie skończyłem! - warknął wściekły, ściszając muzykę niemal do zera. Wywróciłam tylko oczami, wlepiając wzrok w widok za oknem, gdzie śnieg prószył jak jeszcze nigdy dotąd w Riverdale. Przykrywał wszelkie budynki, chodniki czy nawet latarnie, mieniąc się kolorami od świątecznych lampek połyskujących na domach. Na drogach tkwiły wielkie zaspy, co dzisiaj dość utrudniało ruch w mieście. Już nawet sól zaczynała przegrywać walkę z białym puchem. - Już nawet nie chodzi o Wigilię! Jak mogłaś...
Podgłosiłam ponownie radio, by zagłuszyć jego słowa, od których powoli zaczynała mnie boleć głowa. Gderanie Kevina zaczęło się już pół roku temu, gdy wręczyłam mu zaproszenie na ślub, lecz wtedy nie brał tego za bardzo na poważnie z nadzieją, że do grudnia się jeszcze rozmyślę.
Nic bardziej mylnego.
Natomiast z każdym miesiącem jego marudzenie wzrosło na sile, a podczas ostatnich dwóch tygodni niemal niszczyło mi życie. Nie było dnia, w którym bym się z nim o to nie pokłóciła. Sprawiał, że ten magiczny czas stawał się najgorszym w moim życiu. Nie miałam zamiaru mu jednak pozwolić na to, żeby zniszczył najpiękniejszy dzień w moim życiu.
- Jak mogłaś wybrać to rude gówno?! Tyle jest facetów na świecie, Betty! Ba, nawet dziewczyn! - mężczyzna wyłączył poirytowany radio, a w samochodzie zapadła nagle głucha cisza, przerywana tylko przez jego wrzaski i śnieg, który głośno obijał się o szyby auta. - Jak można być tak zdesperowanym?!
- Kocham Archie'go! - burknęłam w jego stronę, a Kevin ponownie uderzył ręką w kierownice, trąbiąc donośnie, choć ulica była całkowicie pusta. Nie miałam pojęcia, czemu tak bardzo go denerwuje temat mojego narzeczonego. Nigdy specjalnie za nim nie przepadał, ale od jakiegoś czasu słysząc jego imię, aż cały się jeżył i zaczynał na wszystko burczeć. To nie było z pewnością ludzkie.
- Gówno prawda!
- Mógłbyś do cholery w końcu przestań, Keller?! Jutro są święta! A twoja pieprzona przyjaciółka bierze ślub! Powinniśmy się wszyscy cieszyć i spędzić mój wieczór panieński w miłej atmosferze! - warknęłam, zakładając z wściekłości ręce na piersiach. - Wiesz, że uwielbiam Boże Narodzenie! Przestałbyś mi w końcu truć dupę i przyjąłbyś do wiadomości, że gówno mnie obchodzi twoje zdanie!
- Jesteś powalona! - warknął, kręcąc głową z niezadowoleniem.
- Jestem w ciąży! - krzyknęłam, nie zastanawiając się zbyt wiele.
CZYTASZ
Santa Claus is coming to town - Bughead One Shot
FanfictionŚwięta mają to do siebie, że często sprawiają, że życie potrafi zmienić się nagle o trzysta osiemdziesiąt stopni. Wystarczy tylko, że wjedziesz samochodem w zaspę, zjesz przez przypadek burgera vege, pocałujesz dawnego przyjaciela i znajdziesz właśc...