Two

1K 76 11
                                    

Ciemna ciecz  rozlała się na stare, drewniane biurko zalewając znaczną część mojego wypracowania. Cóż, może picie herbaty o czwartej nad ranem nie było najlepszym pomysłem. Z przerażeniem rzuciłam się na ratunek mojej pracy domowej. Kartka była teraz pomarszczona, a tusz rozmazał się tworząc atramentowe plamy. Brawo, Cicely. Zrezygnowana, udałam się do swojego pokoju i wskoczyłam na łóżko nakrywając się miękkim kocem. Postanowiłam zdrzemnąć się przed pójściem do szkoły. Od kilku tygodni miałam problemy z zasypianiem, więc do rana czytałam książki na dużej kanapie w salonie lub uczyłam się. W penym sensie lubiłam samotność. Może nie na długą metę, ale bycie sam na sam ze sobą uspokajało mnie.

Obudził mnie irytujący dźwięk budzika. Czas wstawać. Niestety obudziłam się z bólem głowy. Po upłynięciu paru minut, dosłownie zwlokłam się z łożka i zbiegłam na dół nie sprawdzając nawet jak wyglądam. W korytarzu powitał mnie ojciec Harry'ego, Paul. Był to czterdziestosiedmioletni mężczyzna, którego bardzo lubiłam. Można powiedzieć, że był moim ojcem, bo to on mnie wychowywał. Nigdy nie poznałam mojego biologicznego taty, a z opowieści mojej matki wywnioskowałam, że nie było warto. Zamieniłam parę słów z Paul'em zanim wyszedł do pracy. Prowadził kancelarię prawniczą i z tego co wiem, bardzo dużo zarabiał. Już z salonu poczułam zapach jajecznicy i szynki. Gdy weszłam do kuchni, zobaczyłam bruneta przygotowywującego posiłek. Miał na sobie czarne rurki i koszulę, a jego loki były lekko rozczochrane. Wyglądał idealnie jak zawsze. Miałam ochotę rzucić się mu na szyję.

- Cicely, czy ojciec już wyszedł? - zapytał ostrożnie Harry, powstrzymując mnie od moich zamiarów. Kiwnęłam głową w odpowiedzi, mojej matki też nie było. Pojechała na tydzień w odwiedziny do swojej siostry.

- Masz na sobie te same ubrania co wczoraj - zauważył nakładając nam jajecznicę na talerz. Spojrzałam na siebie i westchnęłam - znowu zasnęłam w dżinsach i t-shircie. Miałam nadzieję, że powie coś jeszcze ale no tak. Nawet jak byliśmy sami w domu, Harry był bardzo ostrożny. Wydaje mi się, że obydwoje uważamy, że to właśnie przeze mnie, nasz sekret mógłby się wydać. Ostatnio o mało nie pocałowałam go przy mojej mamie. Od tamtego czasu Harry stara się do mnie wogóle nie zbliżać przy rodzicach albo mówił do mnie "siostrzyczko". Za każdym razem gdy wypowiadał to słowo, moje serce rozpadało się na tysiące kawałków. To było okropne, ale wiedziałam, że tak trzeba. Musieliśmy zachowywać się jak rodzeńswtwo, a Harry był dużo lepszym aktorem ode mnie. Niezręczna cisza towarzyszyła nam do końca śniadania. Tak samo było prawie każdego poranka. Czasami chciałam nas spakować, wyjechać i nigdy nie wracać. Ta opcja była tak kusząca, że miałam zaplanowany już każdy szczegół.

*     *     *

- Harry - zaczęłam gdy przejeżdzaliśmy przez las. Mgła unosiła się w powietrzu, przesłanijąc drzewa. Chłopak spojrzał na mnie kątem oka, gdyż cały czas obserwował drogę. Miałam ochotę się rozpłakać. Ta cisza była jeszcze gorsza od udawania.

- Wiesz, że gdy jesteśmy sami możesz ze mną rozmawiać? - spytałam łamiącym się głosem. Harry zdjął prawą rękę z kierownicy i położył ją na moim udzie.

- Przepraszam - odezwał się, a ton jego głosu był spokojny i troskliwy.

- Wolę myśleć, że uważasz mnie za chuja niż, że  czekasz, aż znowu będziemy sami  - dodał. Miał rację w jednym - uważałam go za chuja. Jednak sposób w jaki potrafił mnie czasami traktować, sprawiał, że czułam się jeszcze gorzej .Zamknęłam oczy. Jesteś żałosna, odezwał się złośliwy głos w mojej głowie.

Harry zaparkował Range Rover'a na szkolnym parkingu. Wysiedliśmy z auta i każde z nas poszło w swoją stronę. Odwróciłam się i czekałam, aż on zrobi to samo, ale nie zrobił tego. Z mętlikiem w głowie i smutkiem w sercu udałam się na lekcje. Nasza szkoła należała do jednych z najlepszych szkół w stanie Pensylwania. Nie tylko ze względu na poziom nauczania. Ogromne trzy budynki, z boiskami i dużą halą sportową oraz idealnym trawnikiem robiły wrażenie. Najwięcej było tu dzieciaków z bogatych rodzin, resztę stanowiły dzieci z ambitnymi lecz może niekoniecznie zamężnymi rodzicami. Chociaż nie lubiłam tego podziału i starałam się nie zwracać na niego uwagi, mnie I Harry'ego "przydzielono" do tej pierwszej grupy. Tak naprawdę nie pasowałam tam.  Na początku cały czas zapraszano mnie na domówki i tym podobne, ale ja nie lubiłam imprez i chyba na żadnej się nie pojawiłam. Szybko to zauważono i teraz mam spokój. Za to Harry był strasznie popularny i wzdychały do niego chyba wszystkie dziewczyny w szkole.  Oczywiście on nie zwracał na nie w ogóle uwagi, co nakręcało je jeszcze bardziej. Niedawno pojawiły się nawet plotki, że jest innej orientacji seksualnej. Często bywał też na imprezach podczas gdy ja siedziałam w domu. Czasami nie potrafiłam tego wszystkiego znieść. Momentami wydawało mi się, że eksploduję. Harry też nie był szczęśliwy, ale na pewno nie przejmował się tym tak jak ja. Z zamyślenia wyrwała mnie niejaka Allison, czyli szkolna dziwka. Nie tylko ja tak o niej myślałam. Sama zasłużyła sobie na to "przezwisko", w zeszłym roku, podczas  jednej z imprez.

- Gdzie twój przydupas, Hayes? - rzuciła, a na jej twarzy pojawił się wredny, fałszywy uśmiech. Dziewczyna opierałą się lokciami na ławce

- Nie wiem o kim mówisz - szepnęłam odpowiadając uśmiechem choć wiedziałam o kogo jej chodziło. Mówiła o mojej najlepszej przyjaciółce, Olive Dunn. Przeprowadziła się tutaj w zeszłym roku z Anglii, po śmierci matki. Jakby to powiedzieć, byłam jedną z niewielu osób, które z nią rozmawiały. Była naprawdę cudowna, ale wystarczyło, żeby Allison rozpuściła parę plotek i koniec. Po prostu ją ignorowano.

Nie było jej na dwóch pierwszych lekcjach, więc wybrałam jej numer podczas przerwy. Po kilku sygnałach włączyła się poczta głosowa <<Cześć! Tu Olive! Nie mogę teraz rozmawiać, spróbuj ponownie za kilka minut.>> Spróbowałam ponownie - jedenaście razy. Dziewczyna nie pojawiła się w szkole do końca dnia, a ja zaczynałam się  martwić.

- Olive -

Miałam już wychodzić do szkoły, kiedy nagle drzwi od mojego pokoju otworzyły się i stanął w nich mój ojciec. Wydawało mi się, że był pijany. Znowu. Podeszłam ostrożnie do niego i chciałam wyjść.

- Tato, spóźnię się do szkoły, puścisz mnie? - spytałam próbując zachować spokój. Byłam przerażona. Dało się wyczuć od niego zapach wódki. Cholera.
- Nie pójdziesz dzisiaj do szkoły.

__________________________

________________

Rozdział jest trzy razy dłuższy od poprzedniego, jak obiecałam. Mam nadzieję, że to wam wynagrodzi jego beznadziejność...Nie wiem czemu ale jakoś dziwnie mi się dzisaj pisało, do tego jestem bardzo zmęczona. No dobra to tylko moja opinia i mam nadzieję, że  nie jest, aż tak źle. Co sądzicie o podejściu Harry'ego i jak myślicie, co się stało z Olive? Okay... kończę i idę spać. Kocham Was i dziękuję za wszystkie komentarze i votes! :)

ForbiddenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz