Zimna kalkulacja.
To było wszystko, czego w tym momencie potrzebowała Katsumi.
Od dłuższego czasu wodziła wzrokiem pomiędzy wieszakiem umieszczonym na klamce a tym na drzwiach od białej szafy. Z jednej strony wisiała biała plisowana spódnica z koszulą w takim samym kolorze i bluzie bez kaptura w odcieniu beżu. Po drugiej natomiast miała luźne jasne jeansy z dużymi dziurami na kolanach i kremowy sweterek zapinany z przodu na duże drewniane guziki. Wybór nie był tak oczywisty, jak mogłoby się zdawać.
- Ugh! - warknęła z frustracji, rzucając się plecami na rozłożyste łóżko pełne ubrań i różnych dodatków. W tle leciały kawałki jej ulubionego zespołu z lat 80. i nawet to, nie polepszało jej nastroju. Denerwowała się bardziej, niż przed egzaminem do Shiketsu. Nie wiedziała tak naprawdę, skąd te wszystkie emocje się brały. Powinna potraktować to, jak zwykłe spotkanie z nic nie znaczącym kolegą, ale z niewiadomego jej powodu, nie potrafiła. Jej ciało samo z siebie epatowało dziwacznym stresem i zdenerwowaniem na myśl o spotkaniu z Mirio. Ciche pukanie zmusiło ją do wstania. Zabrała z klamki powieszone rzeczy i otworzyła drzwi, za którymi ujrzała pogodną twarz ojca.
- Co tam? - spytała, a szarowłosy zmierzył wnętrze pokoju za plecami nastolatki krytycznym spojrzeniem.
- Szykujesz się gdzieś? - Spojrzał znacząco na trzymane przez Katsumi rzeczy, unosząc nieznacznie brwi, przez co jego czoło pokryło się zmarszczkami.
- Umm, tak - odpowiedziała, wchodząc w głąb i odkładając cały zestaw na zawaloną ciuchami pościel. - Jutro jadę spotkać się z kolegą - dodała i mimowolnie się zarumieniła, przez co od razu odwróciła się do ojca plecami, aby to ukryć.
- Jedziesz? – powtórzył, jakby słowa córki do niego nie docierały. - Z kolegą? – Zamrugał kilka razy, a kiedy zobaczył wyraźne zakłopotanie dziewczyny, spiął się. W jego głowie wybuchł czerwony alarm, którego za nic się nie spodziewał.
- Miałeś zawołać Katsumi na kolację – wtrąciła nagle szatynka, zaglądając przez uchylone drzwi. W dłoniach trzymała kraciastą ścierkę, w którą wycierała mokre ręce. – Coś się stało? – spytała, widząc krępującą ciszę pomiędzy stojącą dwójką.
- Nasza mała Katsuś nam dorasta – odpowiedział z niezwykłym do niego żalem w głosie, następnie minął żonę, wyraźnie zgarbiony.
- Huh? – Zdziwiona Mi zamrugała kilka razy, spoglądając na człapiącego do jadalni męża. – O co chodzi tacie? – zwróciła się do córki, a róż z policzków Katsumi dostał się także na uszy i szyję. Nie potrafiła rozmawiać z rodzicami na takie tematy, a raczej, nigdy tego nie robiła. Wydawało jej się, że są oni przekonani, że takie kwestie wcale ją nie interesują i po części była to prawda. Nie obchodziło ją to zagadnienie, do czasu tegorocznego letniego obozu i ponownego spotkania z Tōgatą.
Cholerny Tōgata – przeszło jej przez myśl. Wszystko było jego sprawką.
- Ugh – westchnęła cierpiętniczo, przesuwając dłońmi po twarzy. – Umówiłam się na jutro z kolegą – powiedziała szybko, a kobieta ledwo zrozumiała, co ta właśnie wymruczała w swoje ręce.
- Och – odezwała się nagle, mocno zdumiona, kiedy sens słów do niej dotarł. Następnie na jej twarz wstąpił delikatny uśmiech. – Już rozumiem – dodała, kiwając głową, nadal zagłębiając się we własne myśli. – Chodź na kolację – powiedziała lekko otępiale, jakby była w szoku. Non stop potakiwała głową w zamyśleniu, a radosna mimika nie opuszczała jej nawet na moment.
Z wyrazem czystego mentalnego cierpienia szarowłosa przeszła do jadalni, która łączyła się z kuchnią za pomocą jednego stopnia i potężnej wyspy kuchennej. Całość była utrzymana w stonowanych odcieniach i jedynie dodatki i pamiątki rodzinne pozbawiały wnętrza swoistej martwości. Mieszkali we trójkę w jednym z wyższych pięter ogromnego apartamentowca w samym centrum miasta. Kamihara uwielbiała widok z przeszklonych ścian swojego pokoju i większości pomieszczeń w domu. Jednak wszystko miało swoją cenę. W tym przypadku, żeby spłacić kredyt zaczerpnięty na to mieszkanie, rodzice nastolatki pracowali całymi dniami bez wytchnienia.