21. Węże

1.9K 130 1
                                    


Harry wrócił do Komnaty Tajemnic po raz pierwszy od czasu, gdy uratował Ginny przed wspomnieniem Voldemorta. Idąc starymi korytarzami wracało do niego wszystko, co się wtedy wydarzyło. Kiedy dotarł do sali, zatrzymał się na samym środku. Jedyne, co mógł zrobić to wpatrywać się w gnijące cielsko bazyliszka, któremu przed laty z pomocą Faweksa odebrał życie.

Pomijając dźwięk kapiącej wody gdzieś w oddali, w komnacie było zupełnie cicho. Patrząc na kurz na podłodze mógł przysiąc, że od czasu gdy był tutaj ostatnio nic nie zostało naruszone. Od wtedy nikogo tutaj nie było – ta myśl ogromnie go pocieszyła. Wiedział oczywiście, że mimo położenia komnaty daleko pod fundamentami zamku, wciąż pozostawała pod ochronnymi zaklęciami nałożonymi na Hogwart. Cieszył się, że Czarny Pan nie był tutaj od czasu, gdy został wskrzeszony. Prawdę mówiąc, nie sądził, że był tutaj od czasów ukończenia szkoły ponad pięćdziesiąt lat temu. Ze względu na to, że bazyliszek nie żył, Komnata Tajemnic stała kompletnie pusta.

Wciąż był lekko zdenerwowany, gdy kierował się w stronę portretu Salazara Slytherina. To właśnie wewnątrz niego żył bazyliszek i stamtąd Voldemort go przywołał. Doskonale pamiętał widok olbrzymiego węża wychodzącego z otwartego wylotu. To wymagało odwagi – wejść na miotłę i wlecieć prosto do otworu nie wiedząc, co znajduje się po drugiej stronie.

Na pewno nie kolejny bazyliszek. Harry był prawie pewien, że w komnacie znajduje się tylko jeden. Wprawdzie wiedział, że taki wąż potrzebuje innego do „zakumplowania się", ale zdawał sobie sprawę, że w Anglii bazyliszki nie występują zbyt często. Oczywiście poza tym należącym do Slytherina.

W środku było ciemno i Chłopiec musiał użyć zaklęcia światła, by oświecić sobie drogę. Wewnątrz zaokrąglonej sali za korytarzem znalazł jeden otwór drzwiowy, misternie wyrzeźbiony wężami. Wiedział, że gdyby choć spróbował otworzyć drzwi to przekonałby się, że są obłożone zaklęciami nie do przełamania. Był tylko jeden sposób, by się przez nie przedostać. I w tej chwili było tylko dwoje ludzi, którzy byli zdolni to zrobić.

Potter wpatrywał się w węże, koncentrując się na chęci porozmawiania z nimi. W końcu powiedział po prostu:

- Otwórz się.

Słowo wyszło z niego, brzmiąc jak cichy syk. Moment później gady na drzwiach ożyły, przekręcając się i obracając, gdy przesuwały mechanizm zamykany na klucz. Drzwi otworzyły się cicho.

Z bijącym sercem Harry przekroczył próg. Wiedział, że jest drugą osobą od tysięcy lat, która weszła do prywatnej biblioteki Slytherina – prawdziwej Komnaty Tajemnic.

To nie był duży pokój, ale za to godny podziwu. Za czasów Salazara każda z tych książek miała większą wartość niż obecnie. Przy każdej ścianie stały regały, zajmując całą ich przestrzeń od podłogi do sufitu. Potter mógł poczuć zaklęcia ochronne, dzięki którym książki zachowały się w miarę dobrym stanie, choć musiał przyznać, że pozostało ich niewiele. Mógł zauważyć, że wielu brakowało. Tu i tam prześwitywało wolne miejsce, zapewne pozostawione przez brakujące księgi. Pięćdziesiąt lat temu młody Tom Riddle przebył drogę do sekretnej biblioteczki i to właśnie stąd czerpał swoją wiedzę w początkowych latach fascynacji Czarną Magią. Wtedy właśnie odkrył najbardziej mroczne tajemnice, które pozwoliły mu stać się najstraszniejszym Czarnym Panem. Potter czasami zastanawiał się, gdzie zdobywał wiedzę – zapewne szkolna biblioteka również miała w tym swój udział, jednakże Tom obiecał Śmierciożercom moce, których nie mogliby znaleźć nigdzie indziej. To musiało być źródłem – ta biblioteczka na końcu ciemnego korytarza. Harry był pewien, że w tej komnacie znalazł odpowiedź.

Kamień małżeństwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz