Idąc na śniadanie do Wielkiej Sali, Harry zdał sobie sprawę, że czuje w swoim umyśle niejasny ciężar. Wiedział, gdzie był i dokąd zmierzał; tak samo był pewien, że po obu jego stronach idzie Severus i Syriusz, a obok nich Remus oraz Dumbledore. Niemniej jednak jego myśli stały się trochę rozmyte – jakby wdała się w nie mgiełka – powodując, że młodzieniec czuł się co najmniej dziwnie. Najprawdopodobniej nie spał zeszłej nocy tak dobrze, jak przypuszczał – w końcu nie wziął swojego eliksiru. Był zbyt zaniepokojony stanem Severusa. Jednak teraz nie potrafił przypomnieć sobie swojego snu. A jeśli Gryfon ma być szczery sam ze sobą, to musi przyznać też, że spanie wtulonym w swojego współmałżonka było dla niego zupełnie nowym doświadczeniem. W cieple ciała bijącym od osoby leżącej tuż obok niego było coś kojącego, uspokajającego. Z pewnością mógłby do tego przywyknąć.
Potrząsnął gwałtownie głową, starając się pozbyć tego zamglenia ze swojego umysłu. Tyle się wydarzyło w przeciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin, że Gryfon nie mógł nic poradzić na to, że był całkowicie pewien, iż stawienie czoła dzisiejszemu porankowi będzie niezwykle trudne. Już wcześniej bacznie go obserwowano – każdy jego ruch zostawał poddany szczegółowej analizie, po czym pisano o nim w gazetach. Tym razem jednak, to wszystko wydawało się być czymś zupełnie innym – czymś dużo większym.
Poczuł radosne podniecenie bijące od Syriusza, który szedł tuż obok niego. Przyszło mu do głowy, że dziś – po raz pierwszy od wielu, naprawdę wielu lat – jego ojciec chrzestny może wejść do zatłoczonej Wielkiej Sali jako wolny człowiek. To musiało być dla niego wyjątkowo pasjonujące. Było wysoce prawdopodobne, że kiedy ostatni raz przekroczył próg tego pomieszczenia – wypełnionego uczniami – znajdował się właśnie na uczcie pożegnalnej, kiedy kończył już szkołę. Wtedy towarzyszyli mu oboje rodziców Harry'ego. Z ukosa rzucił okiem na Łapę, uśmiechając się szeroko, kiedy mężczyzna szybko puścił do niego oko. A jednak wczorajsze wydarzenia pozostawiły po sobie coś dobrego - pomimo śmierci i chaosu, które wdarły się do jego życia. Przynajmniej Syriusz był teraz bezpieczny.
Przed drzwiami do Wielkiej Sali stało dwóch wysokich ludzi uzbrojonych w miecze i ubranych w kolczugę. Sądząc po ich odzieży i długich, blond włosach, Harry stwierdził, że należą do grupy oddelegowanej tutaj z Winter Land. Obaj wyprostowali się jeszcze bardziej, kiedy tylko spostrzegli, że nadchodzi Potter. Ten młodszy, stojący po lewej, z całych sił starał się zwalczyć uśmiech, który cisnął mu się na usta. Mężczyźni skinęli w jego kierunku w geście powitania, po czym otworzyli przed nim dwuskrzydłowe drzwi. Gryfon poczuł, jak przez całe jego ciało przebiega dreszcz, gdy zobaczył zachowanie wikingów. To właśnie tak od tej chwili będzie wyglądać jego życie?
Znajomy hałas setek studentów rozmawiających jednocześnie dobiegł do uszu Harry'ego, kiedy tylko wszedł do Wielkiej Sali. Zapadła idealna cisza, kiedy każdy odwrócił się w stronę drzwi, by zobaczyć, kto wszedł do pomieszczenia. Niemniej jednak bardziej zaskakujące od ciszy było to, że na jego widok wszyscy natychmiast wstali ze swoich miejsc. Najwyraźniej to była powtórka – tym razem jednak na zdecydowanie większą skalę – z dzisiejszego poranka, kiedy to wyszedł z sypialni, by dołączyć do mężczyzn siedzących przed kominkiem. Mimo to nie sądził, by teraz udało mu się rozwiązać ten problem poprzez podanie herbaty.
Szybkie spojrzenie wokół Wielkiej Sali ujawniło kilka całkowicie różnych reakcji. Wszyscy Gryfoni uśmiechali się do niego wymuszenie, choć Harry pomyślał, że Ron wygląda, jakby był gotów wybuchnąć i natychmiast wykrzyczeć to, co miał do powiedzenia. Krukoni wyglądali na całkowicie zaintrygowanych, jednocześnie będąc rozdartymi pomiędzy wpatrywaniem się w Harry'ego, a spoglądaniem na każdego, kto jeszcze był obecny w Wielkiej Sali. Puchoni... rumienili się? Czy to naprawdę możliwe, że cały dom byłby w stanie zarumienić się jednocześnie? Z kolei Ślizgoni wyglądali na bardziej zamyślonych, niż Harry kiedykolwiek zaobserwował – zupełnie, jakby analizowali ostatnie wydarzenia na takim poziomie, jakiego Potter naprawdę nie chciał rozważać. Wstali również wszyscy nauczyciele zazwyczaj siedzący za stołem prezydialnym, choć Hagrid uśmiechał się od ucha do ucha.
CZYTASZ
Kamień małżeństw
FanficDodaję to tutaj by lepiej mi się czytało. Książka nie jest moja tylko Josephine Darcy.