6. O Krok od Śmierci

349 31 18
                                    


Wzięłam kapelusz do ręki i położyłam na swojej twarzy aby słońce nie raziło mnie w oczy. Przeciągnęłam się i położyłam ręce pod głową robiąc sobie z nich poduszkę. Czułam jak źdźbła trawy łaskoczą mnie po skórze. Zaciągnęłam się zapachem polnych kwiatów i innych roślin po czym głośno westchnęłam. Miałam zamknięte oczy i się relaksowałam. Czułam, że powoli odpływam w krainę snów.

Zapowiadało się na spokojny dzień. Ptaki pięknie śpiewają, cieplutkie słońce świeci a ja leżę w trawie przy rzece Dakota i nie robię kompletnie nic.

Taką sielankę to ja rozumiem.

Nagle zostałam zaatakowana. Coś na mnie gwałtownie skoczyło naciskając na brzuch. Mój kapelusz został zabrany i od razu oślepiły mnie jasne promienie słońca.

Podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam zdezorientowana. Przez moment szybko mrugałam aby oczy przyzwyczaiły się do jasności. Kiedy odzyskałam wzrok zauważyłam Lunę stojącą kilka metrów ode mnie. Wesoło merdała ogonem a w pysku trzymała mój kapelusz.

- Tylko spokojnie- powiedziałam łagodnie podnosząc się z ziemi i na ugiętych nogach starałam się powoli podejść do psiaka, który opuścił głowę nadal ruszając ogonem. Każdy ruch był ryzykowny bo mógł spowodować, że nie odzyskam już swojego kapelusza.

Kiedy wolnymi ruchami wyciągałam rękę przed siebie wilk gwałtownie odskoczył i zaczął uciekać z moim nakryciem głowy.

- Oddawaj to złodzieju!- krzyknęłam śmiejąc się i ruszyłam biegiem za wilczycą. Pobiegła w kierunku brzegu rzeki a ja nie odstępowałam jej na krok. Duże łapy rozchlapywały wodę mocząc jej brązowe futro, a ona sama rozganiała kaczki, które odlatując robiły sporo hałasu. Luna pędziła kamienistym brzegiem a stopniowo zostawiając mnie w tyle. Psiak wrócił spowrotem na łąkę nie przestając uciekać kiedy powoli traciłam siły. Biegałyśmy jak głupie w trawie aż zmęczyłam się na dobre.

Nie mogłam wziąć oddechu bo cały czas się śmiałam. Zatrzymałam się i oparłam dłonie na kolanach dysząc i podśmiechując się jednocześnie.

- Dobra- wysapałam normując oddech- daj mi moment- poprosiłam pokazując dłonią aby zaczekała na co wilczyca podeszła i odłożyła przede mną kapelusz. Spojrzałam się na nią ze zdziwieniem. Wyglądało mi to na pułapkę jednak mimo wszystko postanowiłam podnieść kapelusz.

Kiedy tylko wzięłam do ręki nakrycie głowy Luna rzuciła się na mnie i teraz to ja uciekałam. Pisnęłam i zaczęłam biec próbując uciec wilkowi.

- Na zwierzęta masz polować a nie na mnie!- krzyknęłam i w tym samym momencie psiak skoczył mi na plecy powalając mnie.

Zaczęła mnie lizać po twarzy a ja próbowałam zepchnąć ją z siebie.

- Okej! Już! P-przestań!- śmiałam się próbując zasłonić twarz przed mokrym językiem wilczycy- Dobra wygrałaś!-dodałam i wilk zaczął się uspokajać jednak nie przestał merdać ogonem. Nadal opierał się na mojej klatce piersiowej mokrymi łapami mocząc czarny materiał, z którego zrobiona jest moja koszula.

Kiedy w końcu się uspokoiła położyła się obok mnie kładąc głowę na moim brzuchu. Położyłam dłoń na jej karku i głaskałam ze spokojem. Sięgnęłam ręką po kapelusz, który upuściłam kiedy wilk na mnie skoczył i położyłam go na swojej twarzy bo słońce ani na moment nie chciało się schować za chmury.

Mój oddech już się uspokoił więc znów mogłam relaksować się ciepłym słoneczkiem.

Poczułam, że Luna podnosi głowę i patrzy się na coś a po chwili usłyszałam szelest trawy. Przez głowę przemknęła mi myśl, że to pewnie Nuka się skrada. Postanowiłam, że go zaskoczę i odezwę się zanim na mnie skoczy tak jak jego siostra kilka minut temu.

Opowieść z Dzikiego Zachodu//Red Dead Redemption 2 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz