Chapter 7.

2K 121 59
                                    

Ahh lubię ten rozdział, akcja się trochę rozkręca.


Leżała na łóżku z komórką w ręku i paczką kwaśnych żelków obok. Jadła i uśmiechała się do ekranu, bowiem najwyraźniej ktoś jej odpisał.

rightfulkingofasgard1712: Co to. Chcę spróbować.

Wzięła kolejnego do buzi i wysłała mu swoje selfie, gdy wkładała właśnie do ust słodycz.

amberstark: dorzucić gwiazdę z nieba?

rightfulkingofasgard1712: Gwiazdy są bezużyteczne, jedzenie nie.

amberstark: Nawet, gdybym chciała się podzielić, to nie mogę. Tony jest na dole, usłyszy albo i zobaczy.

rightfulkingofasgard1712: Od kiedy to boisz się stryja?

amberstark: Powiedzmy, że moją aspiracją nie jest trafić do wariatkowa, a za kontakty z tobą niewątpliwie by mnie tam posłał.

rightfulkingofasgard1712: Tylko, jeśli dałabyś się złapać.

Przewróciła oczami i odłożyła telefon, wracając do żelków. 

Ostatnie tygodnie minęły dość... burzliwie, a z pewnością i ciekawie. Pomijając jej mieszkanie w siedzibie Avengers, można nawet powiedzieć, że "zakumplowała się" z Lokim. Dostał od niej ten telefon może z trzy tygodnie temu, a już potrafił się nim świetnie obsługiwać, nawet miał i korzystał z Instagrama, na którym właśnie pisali. 

Ależ był wkurzony, gdy nazwa "rightfulkingofasgard" była zajęta i musiał dopisywać swoją datę urodzenia. A gniew jeszcze bardziej go przepełnił, gdy wszedł na ów konto, które okazało się być fanpage'm Thora. Już miał do niego wypisywać, ale w ostatniej chwili go powstrzymała.

Loki uważał to za "stoczenie się", bo nawet Thor nie korzystał z telefonu, ale Amber to nazywała po prostu przystosowaniem. Był na Ziemi, korzystał z ziemskich wynalazków - logiczne, prawda? Nie mogła zaprzeczyć, pokazywanie mu tego wszystkiego dało jej wiele radości, choć obawiała się, jaki będzie jego następny krok. Już uzależnił się od Candy Crush, co będzie dalej? 

Wyszła z pokoju i skierowała się do salonu, aby sprawdzić czy aby na pewno nikt jej nie nakryje. Z kanapy korytarz na piętrze był nieźle widoczny.

— O, Amber — zwrócił na nią uwagę miliarder, który właśnie ubierał marynarkę. — Jedziesz ze mną do miasta? Muszę coś załatwić i mogę cię gdzieś po drodze podrzucić.

— Nie, nie potrzebuję nigdzie jechać — odparła "na luzie". Czyli jednak Loki mógł dziś doznać zaszczytu spróbowania kwaśnych żelków. — Będzie ktoś w domu oprócz mnie?

— Wanda i Vision powinni niedługo wrócić, pojechali przecież tylko do supermarketu — odparł po krótkim zastanowieniu. — Ja lecę, widzimy się wieczorem.

Objął ją krótko, po czym wyszedł na zewnątrz, gdzie czekał już na niego pojazd.

— Czyli jednak zdołałaś ominąć Starka — usłyszała jego głos, zaraz po otworzeniu drzwi do jego pokoju. — I jak, miałaś dreszczyk emocji?

— Wuj wyjechał, więc trudno nie było. I radzę ci mnie nie denerwować, bo nie dostaniesz — pomachała mu paczką żelków. — Ach, mógłbyś się zacząć dobrze sprawować, by móc wychodzić na przepustkę. To skradanie się do ciebie powoli robi się męczące.

— Sprawuję się dobrze. Zobacz, brat załatwił mi nawet automat z mrożonym jogurtem — wskazał na maszynę w kącie pokoju. — Poza tym, ty możesz mi załatwić przepustkę. Wystarczy, że podejdziesz o tam, pomajstrujesz trochę w...

Good Liars || Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz