- Cykasz, Potter?
- Przezabawne, Malfoy. Zniszcze cię.
- Chyba w snach.
Draco zacisnął dłoń na miotle. Przed każdym meczem próbowali się sprowokować. W końcu wszyscy wiedzą, że wściekły Szukający, to nieostrożny Szukający. Poza tym, wyzwiska przed walką były starą celtycką tradycją, a tradycje należy kultywować.
- W snach? - Harry wyciągnął rękę w stronę Malfoya - Tam raczej jesteśmy zajęci czymś innym.
- ...Nienawidzę cię - warknął Draco.
Cóż, sfrustrowany Szukający, to też nieostrożny Szukający.
Wraz z uściskiem dłoni kapitanów obu drużyn, mecz oficjalnie się rozpoczął.Malfoy wzbił się ponad trybuny, starając się utrzymać w polu widzenia i Pottera, i znicz. Musiał jakoś odbić piłeczkę. Potter miał ostatnio zbyt wiele frajdy z dręczenia Draco, więc czas było przytemperować mu nieco ego.
To już nawet nie była kwestia wygranej, czy przegranej. Ktoś musiał zetrzeć Harry'emu ten głupi uśmieszek z twarzy.Gdzieś na dole tłuczek przeleciał niebezpiecznie blisko głowy Goyle'a. Uważny obserwator pomyślałby, że Wesley ma jakąś prywatną wendetę w stosunku do goryli Draco. I uważny obserwator miałby stuprocentową rację.
Pałkarze Gryffindoru starali się rozpraszać goryli na tyle, by ci nie mieli czasu na brudne zagrywki.
Cóż, jedna z taktyk Draco właśnie poszła do kosza.
Za to po drugiej stronie boiska Vaisey właśnie ominął starszego Wesleya i zaliczył bramkę dla Slytherinu.
Nie wszystko stracone.- Zgubiłeś się? - Potter zaśmiał się, podlatując do Draco.
Trzymał się wystarczająco daleko, żeby nie zachowywać się podejrzanie, ale wystarczająco blisko, żeby mogli słyszeć się w miarę swobodnie.
- Nie czekaj, cofam to. Nie mam zamiaru wystawiać się na tekst 'w twoich oczach'. Tak nisko nie upadłem!
- Obrzydliwe - Draco niemal się uśmiechnął - Nie rozumiem twojego sentymentu do słabych tekstów na podryw.
- To chyba rodzinne. Widziałeś gdzieś znicz?
- Wow, niezwykle sprytne zagranie. Aż dziw, że z takim cudownym umysłem nie jesteś w Rawenclaw.
- Uuuu, sarkazm... Oryginalnie.
Zauważyli znicz niemal w tym samym momencie. Złoty błysk tuż nad murawą zniknął równie szybko, jak się pojawił.
Zapikowali.
Wymijanie kafli, tłuczków i innych graczy nie należało do najłatwiejszych zadań, ale żaden z nich nie stracił złotego znicza z oczu.- Co powiesz na mały zakład? - rzucił Malfoy, mając nadzieję, że Harry to usłyszy.
- Jaki zakład?
Zblizali się niebezpiecznie szybko do ziemi. Na tym etapie już bardziej grali w Tchórza, niż Quidditcha.
- Jak wygram, to mogę z tobą zrobić co tylko chcę - Draco poderwał miotłę, patrząc triumfalnie na paletę emocji malującą się na twarzy Pottera.
Harry'emu ledwo udało się uniknąć zderzenia z murawą. Cóż, tydzień bez próby morderstwa tego dupka, był dla Draco tygodniem straconym.
Znicz zniknął.
- Cholera, Malfoy! Zabiję cię... Musisz mi to robić akurat, jak Syriusz ogląda mecz?
- Black? Serio? Skarbie, naprawdę nie musisz mi dawać więcej motywacji do wtarcia cię w murawę.
- Aha, czyli planujesz dzisiaj zginąć. Zanotowane.
Zbyt długo trzymali się przy ziemi. Harry poderwał sie do góry, starając sie trzymać w miarę daleko od Malfoya. 'Zrobić z nim co chce', dobre sobie. Jeszcze mu pokaże.
CZYTASZ
Serpensortia
FanfictionDrarry au, gdzie wszystko jest dokładnie takie samo, oprócz tego, że nic nie jest takie samo, bo Voldemort didn't happen. A, no i osoby hetero można na palcach jednej ręki zliczyć. Chociaż, po ostatnich wybrykach Królowej Matki JKR, to...sorry guys...