Wieczór powoli zmieniał się w noc, a dwóch chłopców spotkało się w tajemnicy, kryjąc się w cieniu kolumn, by choć na chwilę być razem.
- Nie uważasz, że on ostatnio jakoś dziwnie się zachowuje? - zapytał jeden z nich, poprawiając na ramieniu pasek skórzanej torby.
- A ten twój to niby okaz stabilności? - żachnął się drugi.
- 'Ten mój' ma imię. Mógłbyś go czasem używać, wiesz? To nie boli.
- Nie ma szans, skarbie. Nie lubię jego, ani jego głupiego imienia. Obraził moją mamę, a tego się łatwo nie wybacza.
- To było cztery lata temu, ale niech ci będzie - chłopak westchnął zrezygnowany - A wracając... Wspominał ci coś o nim?
- Nie. Hermiona mówi, że unika tematu, bo nie chce nas denerwować. Ale chłopaki twierdzą, że nadal się wymyka z pokoju po nocach. Ale kto go tam wie, co on kombinuje.
- Pansy też nie udało się nic konkretnego wyciągnąć. No nic.
- Ej, a... Ermm, będziesz na balu?
- Miałbym odpuścić jedyną szansę na taniec z tobą? Nie ma szans.
- Wiesz, że ja nie tańczę...
- Daj spokój. Wszyscy będą w maskach, mamy pełne prawo do tego, żeby się zbłaźnić - zaśmiał się chłopak, znów poprawiając pasek od torby.
- Mama przysłała mi okropny kostium. Będę ghulem. Nie wiem, czy nie obdarła ze skóry tego, który mieszka u nas na strychu.
Po korytarzu poniósł się ich śmiech. Szybko jednak zreflektowali się, nie chcąc przyciągać uwagi.
- Większość Ślizgonów zdecydowało się na klasyczne maski, zamiast strojów. Szukaj łabędzia.
- Kompletnie nie rozumiem, dlaczego Dumbledore uznał, że bal maskowy to dobry pomysł - westchnął niższy z nich - Nie możemy po prostu nażreć się na uczcie i pójść spać, jak zawsze?
- To miła odmiana. Dopilnuj, żeby przyszedł.
- Dean i Seamus pomogą mi go zaciągnąć. Poza tym, Luna za długo siedziała nad jego strojem, żeby zrezygnował. Byłoby mu głupio.
- Cóż - westchnął wyższy z nich, po raz kolejny poprawiając niesforną torbę - Przekonamy się jutro.
☆☆☆
Gdzieś po drugiej stronie zamku, Harry siedział na podłodze i nie był pewien, czy chce wierzyć własnym oczom.
Przed nim znajdowało się lustro. A w lustrze widział dokładnie to, co pokazywały mu sny przez ostatnie kilka miesięcy.Zimne dłonie, wkradające się pod jego koszulę, wąskie usta wędrujące po jego szyi. I oczy, w których błyszczała arogancja i świadomość wygranej.
Tak - osobą, którą Harry widział w Zwierciadle Ain Eingarp, był cholerny Draco Malfoy.
Miesiącami starał się odrzucać tę myśl, wmawiać sobie, że te sny, to tylko jakaś dziwna pochodna jego obsesji. Że Draco nadal jest tylko wrednym dupkiem, którego trzeba pilnować.
Ale tak nie było.
Więc, gdy tylko Lupin 'przypadkiem' wspomniał mu, gdzie dyrektor trzyma swoje ulubione lustro, Harry od razu założył pelerynę i pobiegł na poszukiwania odpowiedniej sali.
Teraz trochę tego żałował, ale przynajmniej zrozumiał co się z nim dzieje.Harry Potter się zakochał.
A była to, w jego mniemaniu, miłość bezsensowna i zupełnie niepotrzebna. Przecież jak dotąd świetnie radził sobie bez niej.
W dodatku miał wrażenie, że gdyby jego ojciec dowiedział się, że Harry jest zadużony - nie tylko w Ślizgonie, ale w dodatku w Malfoyu - chłopak musiałby zmienić nazwisko i uciekać do Meksyku w trybie przyspieszonym.
CZYTASZ
Serpensortia
FanfictionDrarry au, gdzie wszystko jest dokładnie takie samo, oprócz tego, że nic nie jest takie samo, bo Voldemort didn't happen. A, no i osoby hetero można na palcach jednej ręki zliczyć. Chociaż, po ostatnich wybrykach Królowej Matki JKR, to...sorry guys...