Lexi...
Czułam, jak mięśnie Sebastiano tężeją, a z całej jego postaci bucha niewyobrażalna wściekłość. Miły nastrój, z jakim wylądowaliśmy, rozpłyną się w dusznym powietrzu lipcowego wieczora. Zostaliśmy otoczeni przez ludzi, którzy towarzyszyli Sebastiano w Nowym Yorku. Stanęli za nami, jak jeden żywy mur.
- Wiedziałem, że się nie powstrzyma – warknął i zakładając te swoje przeklęte lustrzane okulary, których tak nie znosiłam, spojrzał na mnie przez ramię. – Pojedziesz z Ignacio do mojego apartamentu. Nie wiem, ile mi zajmie uporządkowanie tego, ale nie czekaj na mnie.
- Ale...
- Alexia – syknął ściskając mój nadgarstek. – To nie czas na twoje dziecinne fanaberie. Rozmawialiśmy o tym w samolocie. Od tej chwili, jesteś tam gdzie ja, albo pod opieką Ignacio i nie mam zamiaru spuścić cię z oka. Nie wolno ci opuszczać budynku. Jeszcze jedno... Ignacio odpowiada za ciebie własnym życiem. Jeżeli wpadnie ci do głowy spieprzyć mu, jeżeli coś ci się stanie, nie zawaham się. Rozumiesz?
- Tak.
Miałam ochotę rzucić mu się do gardła. Poczułam się jak krnąbrne dziecko, przywoływane do porządku. Nie jestem głupia i w tej chwili rozumiem sytuację bardziej niż na początku, gdy nikt nie był łaskaw mi niczego wyjaśnić, tylko przestawiał z kąta w kąt, wydając rozkazy. Wbrew temu, co sobie ten zarozumiały facet myśli, nie jest moim pieprzonym bossem. Zniosę wiele, ale, do cholery, chcę, żeby ze mną rozmawiał, a nie rozkazywał. Od tego ma tych swoich zapatrzonych w niego wiernych fanów i wyznawców. Mafia nie mafia, ale jak będzie trzeba, to mu po prostu przypieprzę! Cholerny Al Capone się znalazł! A ja chciałam tylko poprosić, żeby na siebie uważał... Nie to nie! Niech do niego strzelają, nawet z rakiet. Mam to w nosie, niewdzięczny gbur!
Wyrwałam dłoń i ruszyłam w stronę stojących za Santino SUV-ów. Za plecami, jak cień podążał za mną Ignacio, który wyminąwszy mnie podszedł do jednego z samochodów i otworzył mi drzwi. Wsunęłam się na tylną kanapę, wbijając wzrok w przednią szybę. Nie mam zamiaru dać mu tej satysfakcji i choć wiem, że nie widzi mnie przez przyciemnianą szybę, nie odwrócę się. Przełknęłam głupie łzy blokujące mi gardło. Nie zobaczy moich łez! Nigdy!
Za dużo się dzieje... Znalazłam się w miejscu, gdzie rządzą twarde zasady, a co tu dużo mówić, mam duży problem, jeżeli chodzi o podporządkowywanie się. Walczę o to w co wierzę i nie odpuszczam. Gdyby tak było, nigdy nie przetrwałabym w rodzinach zastępczych, a jako dorosła kobieta, nie osiągnęłabym niezależności. Na cholerę mi teraz facet, któremu wydaje się, że wie lepiej ode mnie, czego potrzebuję. Chryste! Jakim cudem znalazłam się w tym wszystkim?
A miałam być tylko cholerną asystentką!
Byłam tak wściekła i tak pogrążona we własnych myślach, że dopiero gdy wyjechaliśmy na podziemny parking, zdałam sobie sprawę, że nie powiedziałam wrednemu szefuńciowi, że muszę wrócić do apartamentu, w którym mieszkałam, a dla bardziej wnikliwych, ukrywałam się ostatnie tygodnie. W walizce, poza zmianą bielizny, kilkoma kosmetykami i jakimiś ciuchami, nie nic miałam.
Apartament Sebastiano był lustrzanym odbiciem mojego. Przy czym, minimalizm aż raził w oczy. Żadnego telewizora, żadnych zbędnych mebli. W otwartym na praktycznie cały penthouse salonie, poza wielką kanapą i stolikiem nie było żadnych mebli. Wszędzie nieśmiertelna szarość, chrom i szkło. Jeżeli przyjdzie mi tutaj mieszkać dłużej niż kilka dni, to z rozpaczy chyba wyskoczę przez okno. Oczywiście, o ile uda mi się najpierw zbić tę grubą szybę.
Jeżeli liczyłam na to, że zostanę sama, co dałoby mi, nikłą co prawda, szansę na dostanie się do drugiej części budynku, to srodze się przeliczyłam. Zostawiłam Ignacio w salonie i przeszłam przez cały penthouse. Od razu zorientowałam się, która z dwóch sypialni należy do Sebastiano. Nie to, że zostawił w niej jakieś osobiste drobiazgi, ale zapach jego perfum wciąż był bardzo intensywny. Weszłam do jego garderoby znajdującej się za ścianą, na której stało królewskich rozmiarów łóżko, z cichą nadzieją, że tak jak w moim apartamencie, tak i tutaj, właśnie w tym miejscu znajdują się drzwi ewakuacyjne.
![](https://img.wattpad.com/cover/215432281-288-k538769.jpg)
CZYTASZ
INVICTUS. Boss, #1 JUŻ W KSIĘGARNIACH
RomansaSebastiano Rina wkrótce przejmie władzę nad najpotężniejszą rodziną Cosa Nostra w Stanach. To twardy i nieprzejednany mężczyzna, bezwzględny egzekutor, który zyskał przydomek Invictus. Ma prawie wszystko, kobiety też. Oprócz tej jednej... Alexandri...