9.

187 17 2
                                    

Więc zacząła się moja droga wstydu. W pól nagi, w pół ubrany przemykam do swojej kajuty. Cicho otwarłem drzwi i zaierzałem się przebrać, gdy zauważyłem Ash'a w takim samym stanie. Momentalnie wszystkie rzeczy wypadły z moich dłoni. Poszukałem paczke papierosów i wyszedłem na pokład.

Nie mogłem myśleć o niczym innym jak o tym, że spał z nią. Ashton spał z Natalie. A boli to jeszcze bardziej, bo ze mną nie chciał. hmmmm...prawdziwa miłość ? Pieprzenie. Z trząsącymi się dłońmi odpaliłem jeden papieros. Dopiero dym w moich płucach powoli mnie uspokaja. Ktoś wychodzi z kajuty.

Zaspany Calum. W samych bokserkach.

-Nie patrz się tak na mnie, bo jeszcze pomyśle, że na mnie lecisz - zrobił przerwę na zięwnięcie - Ano tak zapomniałem ty jesteś hetero, ale dodatkowo ashtonowaty.

Zaśmialiśmy się oboje z tego kiepskiego żartu. Ale w sumie ma rację. Jest coś w brunecie co mnie w nim pociąga, ale nie mam kompletnie pojęcia co dokładnie. Wciągam znów dym do płuc.

-Ale teraz sprawy się pokomplikowały prawda ? -zapytał cicho. - Oboje nie nocowaliście w kajucie. Oboje mieliście ścieżkę po seksie. Oboje wyglądacie jak siedem nieszczęść. Oboje sie nawzajem ranicie. Co ty chłopie robisz ? Udajesz chuja i ranisz go. A on nie ma na to odwagi by się przyznać do tego. Że czuje coś do ciebie. Ma wyzruty sumienia,że rani Nat. Że wykorzystuje ją by wzbudzić w tobię zazdrość. Ale ty tego nie widzisz. Twierdzisz, że te jego uczucie wobec niej jest prawdziwe. Oboje zachowujecie się jak jakieś gówniarze.

- Ty tego nie rozumiesz... - szepczę.

- To mi wytłumacz. - bierzę ode mnie fajkę i rzuca w wodę. - Bo wiesz jak ja to widzę ? Kochasz go i to nie jest jakieś pierdolone zauroczenie. Widzę jak twój uśmiech nabiera blasku, gdy tylko go ujrzysz. Jak idziecie obok siebie i nabierasz postawy typowego pittbula, żeby go tylko obronić. Jak boli cie gdy nawet tylko dotknie jej ręki. Jak nie możesz się na nich patrzeć, gdy się całują. I wiesz co zazdroszczę ci tego .... Kochasz kogoś tak, że jego szczęście jest ważniejsze od twojego. Ale uwierz nie wyrobisz tak długo.

Odwrócił się i poszedł. Ma rację. Ale już nic na to nie poradzę. Wracam do kajuty. Przebieram się w czarne rurki i jakiś jasny tshirt. Biorę plecak na ramię, zakładam na nos Ray Bany i idę do autokaru. Siadam tam, gdzie wcześniej.

Widzę jak coraz wiecęj ludzi wsiadają. Ale już myślę o czymś innym. O słowach Cal'a. I o tym co było. I już wiem, że nie chce być takim chujem. Chcę na niego zasługiwać. Chcę zasłuiwać na jego przynamniej przyjaźń. Nie chce niczego więcej. Tylko być blisko niego.

Moje epickie rozkminy przerywa widok Natalie. Jest rozpromieniona. Siada dokładnie przedemną. A to oznacza, że albo obok niej usiądzie Ann albo Ash. W końcu Hood dosiada się do mnie.

- I jak tam ? - pyta i wiem, że chodzi mu o wcześniejszą pogawędkę.

- Nijak . Jak zawsze masz rację - mówię z uśmiechem.

- Boszeeeeeee ktoś to zauważył. To co teraz zrobisz ? - porusza dziwnie brwiami.

- Na pewno nie to co myślisz. Ale nie pogardził bym.

Znad opieradła wyłoniła się głowa od Nat. Calum spojrzał na mnie przerażony. Nie mogłem się przestać z niego śmiać. Dopiero widok Ash'a mnie uspokoił.

- Co jest takie śmieszne ? - zapytał patrząć z nad okularów.

- Mina Hood'a - odpowiadam między napadami śmiechu. I od razu żałuję tych słów, bo dostaje kuksańca w żebra od ciemnowłosego.

Cała podróż tak wygląda. Śmiejemy się i w gl. Zachowujemy się jak typowe nastolatki. Po godzinie lub dwóch Natalie ma dość naszych dennych i kiepskich żartów i jej miejsce zajmuje Clifford. To dopiero wtedy wszyyyscy mieli nas dość.

*POV ASH*

I w tamtym momencie byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Czemu? Bo on jest szczęśliwy. I mam poczucie, że w pewnym stopniu to dzięki mnie.

Kiedy znów trafiliśmy do jakiegoś hotelu, padłem na łóżko. I nie chciałem się stamtąd ruszyć. Nagle poczułem jak ktoś siada na moich pośladkach i podskakuje.

- I tak się czuła Natalie jak ją pieprzyłeś- krzyknął Michael. - My z Hood'em idziemy coś zjeść. Idziecie z nami?

-Pass - mówi smutno Luke.

-To narazie, bądźcie grzeczni.

Słyszę tylko jak zamykają drzwi za sobą. Po chwili czuje jak ktoś ze mnie schodzi. Lukey kładzie się na łóżku obok i patrzy w sufit.

- Więc zrobiłeś z nią To? - pyta dalej nie patrząc na mnie - w sumie mam to gdzieś w końcu jesteśmy tylko kolegami więc nie musisz mi na to odpowiadać.

Wstaje i kieruje się do drzwi prowadzących do łazienki.

- Nie, nie zrobiłem. W przeciwieństwie do ciebie nigdy nie uprawiałem seksu- szepczę.

~*~

Wielkie dzięki za 1300 wyświetleń, ponad 150 gwiazdek/votes (whocares xD) no i wszystkim tym którzy dodaja to opowiadanie do listy lektur. Dajecie mi naprawdę masę motywacji.

~Monmon

I, Me and MyselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz