Jak wyglądało wasze spotkanie

246 5 2
                                    

😺Jarosław Kaczyński: Chodziłaś po sklepie i szukałaś rzeczy dla swojego pupila. Twój wzrok przykuła karma dla kota, najważniejsza rzecz na liście, tak samo jak i dla samego zwierzęcia. Sięgnęłaś po pudełko i chwyciłaś równocześnie z jakimś mężczyzną. Spojrzałaś w bok i nieco się speszyłaś, gdyż przed tobą stała tak ważna osobistość. Jarosław natomiast wciąż stał w bezruchu, rumieniąc się i wpatrując głęboko w oczy. 

- Przepraszam, chyba pan był pierwszy... - Odezwałaś się nieśmiało, puszczając pudełko.

Jarosław wciąż wpatrywał się w ciebie jak w obrazek, kiedy nagle ocknął się i wcisnął karton z powrotem do twych rąk. 

- O nie nie nie, pani była pierwsza. Moja Fiona i Czaruś są łasuchami i zjedzą każdą karmę. Jak się wabi pani kot?

- Pusia, ona natomiast to dama, nie wszystko lubi jeść. Poza tym, pan nie boi się tak chodzić bez ochrony?

- Oj tam "pan", Jarek jestem. - Wyciągnął dłoń którą uścisnęłaś.

- [t/i].

- Czasem dość mam traktowania jak wiceprezesa. Nie zawsze mam okazję normalnie porozmawiać z innymi. Ale z tobą mógłbym to robić godzinami. Miałabyś ochotę wypić ze mną kawę?

🤓Mateusz Morawiecki: Powoli szłaś z górą książek gdyż dzisiaj mijał dzień zwrotu. Nie widziałaś praktycznie wcale tego, dokąd idziesz. Po chwili wszystkie książki leżały na ziemi a ty dotykałaś pleców czyjegoś mężczyzny. 

- Najmocniej przepraszam, zupełnie nic nie widziałam. - Schyliłaś się by pozmierać tomy. 

- Każdemu może się zdarzyć, nic się nie stało. 

Zatrzymałaś się na chwile i pogrążyłaś w myślach. Skądś znałaś ten głos... Podniosłaś głowę po czym zrobiło ci się bardzo głupio gdyż wpadłaś na samego prezesa. 

- To chyba wszystko. - Wręczył z uśmiechem poskładany stos, który odebrałaś drżącymi rękoma.

- Na prawdę przepraszam, nie wiedziałam że to pan... - Jąkałaś się.

- Jestem Mateusz. - Zaśmiał się, poprawiając okulary na nosie. - Na prawdę nie ma problemu. W zamian chcę poznać twoje imię.

- Jestem [t/i]. Dziękuję za pomoc. Co cię tu sprowadza?

- Przyszedłem wypożyczyć Konstytucję bo ostatni mój projekt podatku nie był zgodny z prawem za co Jarosław mnie zganił.

- Aż tak rygorystyczne są wymagania? 

- Niestety, ale kiedy ma się władzę, zawsze można przepisy lekko nagiąć... - Puścił oczko. 

🦅Janusz Korwin-Mikke: Dzień był ciepły i słoneczny. Siedziałaś w parku na ławce i karmiłaś gołębie okruszkami. Ten leniwy i spokojny dzień zakłócił młody chłopak, który postanowił ukraść ci torebkę. W mgnieniu oka chwycił za pasek i pobiegł przed siebie.

- Złodziej! Pomocy! - Krzyczałaś i próbowałaś go dogonić.

Całą sytuację widział Janusz Korwin-Mikke. Złodziejaszek akurat biegł w jego stronę więc chciał dać mu nauczkę. Schylił głowę, poprawiając swój melonik, chwycił mocno laskę i kucnął przy jej pomocy, robiąc półobrót z wystawioną nogą, przez którą chłopak wywrócił się wprost na błoto. Zabrał torebkę po czym zaczął krzyczeć na młodzieńca:

- Dobrze ci tak mały glucie, nie weźmie się do uczciwej pracy tylko uczciwych ludzi będzie okradał! Kwiat polskiej młodzieży się ukazał, ze złodziejskiego nasienia! Tfu! Natychmiast wstawaj i zwiewaj lekcje odrabiać bo ci jeszcze po głowie tą laseczką przejadę! 

Chłopak uciekł, a Janusz podszedł do ciebie, wytrzepał torebkę z piachu i wręczył z szerokim uśmiechem:

- Oddaję własność w ręce szanownej damy. 

- Pięknie dziękuję. Nie wiem co by było gdyby nie pan. Jak mogę się odwdzięczyć?

- Dam się namówić na filiżankę herbaty, ale tylko jeśli poznam pani imię.

- [t/i]. Więc chodźmy. Znam najlepszą kawiarnię w mieście. 

🖊Rafał Trzaskowski: Grałaś z dziewczynami w siatkówkę na plaży i świetnie spędzałyście czas. Każda z was wzięła dwutygodniowy urlop, planowałyście ten wyjazd cały rok. Wszystko przebiegało zgodnie z planem, a nawet i lepiej. W pewnym momencie podeszła do was grupka młodych mężczyzn.

- Cześć dziewczyny, możemy do was dołączyć? - Odezwał się sam Rafał z szerokim, zalotnym uśmiechem.

- Oczywiście. - Odpowiedziałaś z radością.

Graliście około godzinę, po czym ograłyście chłopaków punktacją osiemnaście do siedmiu. Po wszystkim Rafał podszedł do ciebie i zaproponował drinka na ochłodę.

- Świetna jesteś. Gdzie nauczyłaś się tak dobrze grać?

- Gdy chodziłam do szkoły, byłam w klasie sportowej. Byłam kapitanem drużyny. A ty jesteś Rafał? Prezydent Warszawy?

- We własnej osobie. - Mrugnął do ciebie oczkiem.

- Bardzo mi miło, jestem [t/i]. Na pewno zarządzanie całym miastem to ciężka praca.

- Samemu oczywiście, łatwiej by mi było gdybym miał kogoś do pomocy. Może byłabyś zainteresowana?

⚒Józef Stalin: Byłaś na wielkim bankiecie z okazji dojścia Józefa do władzy. Pochodzisz z jednego z najsłynniejszych rodów w całym kraju. Rozmawiałaś z grupką dziewcząt w twoim wieku, sącząc drogiego szampana. Nie był zbyt dobry, ale musiałaś udawać że ci smakuje by zachować klasę i uznanie wśród elit. W pewnym momencie po sali rozniósł się delikatny dźwięk uderzania nożem o kieliszek, a momentalnie wszystkie rozmowy ucichły i skupiły uwagę na Józefie.

- Towarzysze i towarzyszki! Priglaszaju do tańca! Walca czas nacinat! 

Wszyscy od razu dobrali się w pary i ustawili na środku sali. Ty byłaś sama, więc by nie robić wstydu, ukryłaś się za filarami by przeczekać cały taniec. W międzyczasie wylałaś niedobry trunek do ziemi w doniczce w którym rosła okazała palma. Ktoś zapukał do twego ramienia, a gdy się odwróciłaś, przed sobą ujrzałaś Józefa Stalina we własnej osobie. 

- Ja mogu prosić panią do tańca? 

- Oczywiście. - Zarumieniłaś się i lekko ukłoniłaś.

Stalin wyciągnął dłoń, którą chwyciłaś i poprawiając swego wąsa, poszliście zając miejsce. Muzyka zaczęła grać, a wszystkie pary stawiały pierwsze kroki walca.

- Kak tiebia nazywają? - Zapytał, nachylając się lekko do ucha.

- Jestem [t/i]. To dla mnie ogromny zaszczyt z panem tańczyć oraz wielka chluba dla mej rodziny. 

- Dla tiebia ja mogu być po prostu Józefem, jeśli się zgodzisz priekrasna pani.

- Jak sobie życzysz... Józefie. - Zarumieniłaś się, a w środku rosła radość. 

Prezydenci: Preferencje 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz