𝐌𝐈Ł𝐎ŚĆ 𝐁𝐘Ł𝐀 skomplikowana. Zaślepiała, oszukiwała i zdradzała. A pomimo tego ludzie nadal gubili się w tym słodkim smaku zakochania. Wiedząc, co znajdowało się w szklance, i tak jej próbowali. Robili to ze świadomością tego, co miało się po tym stać. Oddawali się temu, jak głupcy idący pod gilotynę. Uczucie to jednak było na tyle uzależniające i satysfakcjonujące, że człowiek mimowolnie do niej wracał.
— To twoja wina.
Słowa były ostre. Przebijały się przez serce, raniąc je dogłębnie. Ten sam organ, który zaledwie przed chwilą wręcz skakał ze szczęścia, został ugodzony w sam jego środek. Twoja głowa schyliła się instynktownie, kiedy uczucia były deptane i gwałcone w najgorszy możliwy sposób. Pomimo tego nie byłaś w stanie się odezwać. Jedynie wpatrywałaś się szeroko otwartymi oczami w rozwalone szkło na podłodze, klęcząc tuż przed swoją miłością.
— Jak mam sobie poradzić? Nie dałaś mi tego, czego chciałem — odezwał się mężczyzna, a jego głos odbił się echem po pomieszczeniu. Przełknęłaś ślinę, czując, jak poczucie winy powoli budzi się w twojej klatce piersiowej i jak kwiat róży zaczyna rozwijać, zabierając ci oddech. — Przecież mam swoje własne pragnienia... Musiałem je jakoś zapełnić.
— Przepraszam... — wydusiłaś z siebie trzęsącym się głosem. Twoje spojrzenie przesuwało się bezwiednie po kawałkach szkła na ziemi, poszukując punktu zaczepienia. Jeżeli twojej miłości nie wystarczało to, co jej dawałaś, nie mogłaś narzekać. Nie miałaś prawa się odezwać, jeśli nie byłaś w stanie jej zadowolić.
Po pomieszczeniu rozległo się ciche westchnięcie. Wypełnione było zmęczeniem. Nie miałaś odwagi podnieść głowy, chociaż tak desperacko poszukiwałaś atencji swojej połówki. Wewnętrznie błagałaś ją o to, aby tak, jak kiedyś przyciągnęła cię do siebie i wyszeptała do ucha kojące słowa. Zapewniła cię, że nadal cię kocha, tak jak kiedyś i że po wieczność będzie stała przy twoim boku. Nawet nie zauważyłaś, kiedy aż tak się uzależniłaś.
— Muszę odetchnąć... Posprzątaj to, jeżeli możesz — rozległ się wyczerpany, wyzuty ze wszelkich uczuć głos. Buty, jeszcze przed chwilą znajdujące się przed tobą, przeszły obok ciebie, aż dźwięk ich kroków zniknął w przedpokoju.
Po chwili do twoich uszu dotarł dźwięk zamykanych drzwi. Zagryzłaś mocno wargę, powstrzymując łzy cisnące ci się do oczu. Pomimo chęci do wypłakania się, nie mogłaś się teraz rozczulać. I tak ledwo co oddychałaś. Kwiaty poczucia winy całkowicie odebrały ci oddech, sprawiając, że twoja klatka podnosiła się nierówno, przyprawiając cię o zawroty głowy. Jej korzenie zalęgły się na twoim sercu, a jej liście docierały aż do umysłu. Zaciemniały wszystkie inne myśli, skupiając twoją uwagę na jednym zdaniu.
— To twoja wina. To twoja wina... To twoja wina... Twoja wina...
Uderzyłaś czołem o podłogę, ignorując fakt, że wszędzie wokół znajdowały się fragmenty szkła. Drobinki kryształów wbiły się w twoją skórę boleśnie, przypominając ci o ostrej rzeczywistości. Jęknęłaś cicho pod nosem, podnosząc się do góry. Przyjrzałaś się rozbitym fragmentom, nie bacząc na spływającą krew z rozciętej brwi. Jej krople spadły na ziemię, barwiąc ją czerwienią. Przymknęłaś powieki, skupiając się na oddychaniu.
Twoje dłonie sięgnęły do rozbitej szklanki, zbierając jej niewielkie części. Szkło rozcinało twoją skórę, szpecąc palce czerwonymi kreskami. Trzęsącymi się rękoma zebrałaś wszystkie fragmenty, pozostawiając jeszcze na podłodze rozlaną herbatę oraz krople krwi. Podniosłaś się z klęczek, prawie się przy tym wywracając. Jednak po chwili stanęłaś na swoich nogach, trzymając kurczowo szkło w palcach.
— Kocham go... Kocham go... — zaczęłaś mruczeć do siebie, wyrzucając zabarwione czerwienią fragmenty szklanki. Wiedziałaś, że go kochałaś. Twoje serce przecież biło tylko i wyłącznie dla niego. Stało się jego własnością, z którą mógł robić cokolwiek, czego sobie zażyczył. Stworzył w nim swój własny ogród, kwitnący pod jego spojrzeniem. Jednak kolce rosnących tam kwiatów zaczęły cię krzywdzić, sprawiając, że krwawiłaś.
CZYTASZ
❝FAKE HAPPY❞ gojo satoru x reader
Fanfiction【i've been doing a good job of makin' 'em think i'm quite alright】 ❝𝘫𝘦𝘴𝘵𝘦ś 𝘯𝘪𝘬𝘪𝘮 𝘣𝘦𝘻𝘦 𝘮𝘯𝘪𝘦.❞