Kolejne cztery dni przyspieszyły, jakby ktoś tam na górze znudził się jego życiem i już tylko naciskał niecierpliwie guzik z napisem "następne". W sumie, Alec by się temu nie zdziwił. Przez następne dni nie robił nic ponad myślenie bez sensu. Ewentualnie unikanie Magnusa. I to dosłownie. Znaczy... niby chodził do szkoły, niby towarzyszył wszędzie rodzeństwu, ale nawet ono wyczuło, że Alec jest nieobecny duchem.
– Ej!
Alec wzdrygnął się z miejsca. Był... w stołówce szkolnej. A przed nim stała Izzy z dłońmi wyciągniętymi przed siebie, jakby go o coś błagała. W rzeczywistości klasnęła mu tuż przed oczami i była gotowa zrobić to ponownie, bo najwyraźniej do reszty zirytowało ją zachowanie brata.
– Co chcesz? – burknął niepocieszony.
– Skąd znasz Sally Hunter? – spytała Izzy, siadając na swoim miejscu. Wszyscy z ich stolika – Simon, Clary oraz Jace – zwrócili się w jej stronę na dźwięk nazwiska Sally.
Alec tylko wzruszył ramionami.
– A co? – spytał bez zainteresowania. Wyciągnął z kieszeni komórkę. Mieli... piątek? Nieźle... wybiła właśnie godzina... 13:42. czyli jeszcze tylko kilka minut do końca przerwy. Ostatnia lekcja. I dom. Czego chcieć więcej?
– Pytała o ciebie – wyjaśniła Izzy. – Zaczepiła mnie dziś na korytarzu i spytała, czy to ja jestem tą siostrą Alexandra Lightwooda. Skąd ona do cholery cię zna?!
– Utknęliśmy raz w schowku – odpowiedział beznamiętnie Alec. – I byliśmy parę razy na kawie... – dodał, skupiając już całą swoja uwagę na niejadalnym posiłku na jego tacy. Coś, co miało być ziemniakami wyglądało jak... jakaś ziemniaczana galaretka, której Alec wolał nie jeść.
– Od kiedy ty pijasz kawę z cheerleaderką?! – zdumiał się Jace. Jego okrzyk zwrócił na nich uwagę kilku osób, lecz ci na szczęście szybko tracili nim zainteresowanie.
– Sally jest cheerleaderką? – spytał Alec, marszcząc brwi. – W sumie, była raz w stroju... No tak, możliwe, że nią jest.
Herondale wyrzucił ręce ku górze i zastygł tak, jakby błagał istoty niebiańskie o cierpliwość.
– Skąd tyś się urwał?! Nie masz czasem gorączki? – Jace wyciągnął dłoń do Aleca, lecz Lightwood odtrącił ją, nim dotknęła jego czoła.
– Nie wygłupiaj się – skarcił blondyna Alec.
– Mówię poważnie – oburzył się Herondale. – Od kilku dni chodzisz nieprzytomny. Prawie z nami nie rozmawiasz, a teraz dowiadujemy się, że umawiasz się z cheerleaderką!
– Nie umawiam się – prychnął Alec. To głupie. On i Sally? Dobry żart. – Tylko się przyjaźnimy.
– Od kiedy?!
Alec zamyślił się na chwilę. Właściwie... Od poniedziałku? Czyli tak z pięć dni. Dziwne, bo mógłby przysiąc, że znają się dużo dłużej. Sally była dobrą rozmówczynią, przy niej Alec mógł się wyluzować i nie martwić... niczym. I była pierwszą dziewczyną, która nie flirtowała z nim na każdym kroku, co było miłą odmianą. Pozwalało skupić myśli, ogarnąć się. Sally nawet nie wymagała od niego pełnego zaangażowania. Czasem wystarczało jej, że po prostu siedzi z nią w kawiarni i czyta książkę.
– Od... pięciu dni? – przyznał z wahaniem. To krótko. I po co Sally o niego pytała? – Co chciała? – spytał, zwracając się do Izzy.
– Nie wiem... – odpowiedziała mu siostra, starając się nie rozdziawiać buzi. – Mówiła coś, że nie było cię rano tam gdzie zwykle...
CZYTASZ
Jak zostać gejem. Poradnik nowicjusza.
FanfictionBrzemienny w skutkach wybryk alecowej wyobraźni sprawia, że po szesnastu latach wyparcia, Alec zaczyna w końcu się zastanawiać nad tym kim jest, co robi i... przede wszystkim, z kim chciałby to robić. Tak zaczyna się seria mniej lub bardziej rozwlek...