W poniedziałek rano Alec wstał z solennym postanowieniem, że tego dnia nie zamierza już więcej marudzić, narzekać, ani się martwić. Wystarczy już, że spędził na tym większość minionej nocy. Cała masa pytań oraz zmartwień została przez niego zamknięta w dobrze zabezpieczonej skrzynce na dnie jego myśli. Nawet dziwne wiadomości Magnusa, a konkretnie ich usunięcie, go nie przejęło. Widać nie było to nic ważnego.
Nic, czym powinien się przejmować.
Bo dzisiaj, właśnie dzisiaj, postanowił sobie, że czas najwyższy zostać prawdziwym ge... zdecydować się, kim do cholery jest, bo to już było męczące. Ale chyba gejem, bo skoro już i tak powiedział o tym rodzeństwu, to tak jest.
Nie...?
Na śniadaniu byli już wszyscy członkowie jego rodziny. Alec dotarł do stołu jako ostatni, co zdarzyło mu się po raz pierwszy w życiu. Nie pomógł Maryse w przygotowywaniu śniadania, co obiecał zrobić kilka dni wcześniej. W tygodniu, w którym Robert i Maryse zaczynali pracę po południu, panowała zasada wspólnego śniadania, podczas którego musieli pomagać w jego przyrządzaniu. I tym razem Alec miał to robić, ale... NO SPÓŹNIŁ SIĘ.
Ale miał ku temu powód. Wytłumaczenie. Bardzo poważny problem, któremu nie pomogło nawet to, że wstał na długo przed budzikiem.
NIE MIAŁ W CO SIĘ UBRAĆ.
Stanął przed otwartymi drzwiami swojej szafy i załamywał ręce raz za razem. Nawet nie fakt, że nie potrafił się zdecydować, był problemem. Był święcie przekonany, że jego ubiór powinien się teraz jakoś... zmienić. Może powinien się czymś wyróżniać? Na pewno powinien być schludny, zadbany i czysty. Co całkowicie kolidowało z jego ulubionym, powyciąganym swetrem. Przez dobre piętnaście minut stał przed lustrem, zastanawiając się, czy ubrać go, czy jednak nie... Ostatecznie stwierdził, że to pierdoli i naciągnął splot wełny na głowę.
Chwilę później zorientował się, że jest początek lata i sweter nie jest najlepszym wyborem. Rzucił go w kąt i wyszedł na korytarz w zwykłym t-shircie oraz dżinsach. Nie było w nich nic gejowskiego i nie wiedział czy bardziej go to smuci, czy też pociesza.
Minus jeden do gejozy. Może jednak jest hetero?
Nikt w jadalni nie był zadowolony z jego spóźnienia. Głowy rodziców odwróciły się w jego stronę, a spojrzenia na ułamek sekundy zmroziły krew w jego żyłach. Na moment stracił poranny zapał, uświadamiając sobie w jak bardzo beznadziejnej sytuacji się znalazł. Chwała jednak Aniołom, że ma na sobie normalne ciuchy. Już jakoś wymiga się zaspaniem, ale gdyby tak cokolwiek z jego ubioru wskazywało na jego orientację...
Która wciąż jeszcze nie jest pewna, a jak mówiły rankingi z samego rana, jest już 1:0 dla przeciwników wielkiej, tęczowej teorii.
– Pośpiesz się lepiej, bo wam autobus ucieknie – skarciła Aleca Maryse i wróciła do swojego posiłku.
Alec przywitał się z rodzeństwem krótkim skinieniem głowy. Nawet próbował się lekko uśmiechnąć, czego bardzo szybko pożałował, kiedy dostrzegł zdziwienie Jace'a. Herondale uniósł jedną z brwi, co speszyło Aleca i przywołało do porządku.
Robert bardzo szybko zwinął się z jadalni, a Maryse poszła za jego przykładem i zostawiła dzieci same. Zabrała Maksa, by odwieźć go do szkoły i tym sposobem została ich tylko trójka. Do autobusu pozostał im jeszcze kwadrans i Alec nie widział powodu, by się śpieszyć. Podobnego zdania była najwyraźniej reszta jego rodzeństwa, bo każde z nich delektowało się chrupkimi kulkami Nesquik zalanymi zimnym mlekiem.
Jace mieszał w swojej misce, gdy nagle zachłysnął się powietrzem i z wytrzeszczonym głupio uśmiechem, odwrócił się do rodzeństwa. Mina szybko mu jednak zrzedła, kiedy oboje, Izzy i Alec, spojrzeli na niego zdziwieni.
CZYTASZ
Jak zostać gejem. Poradnik nowicjusza.
Fiksi PenggemarBrzemienny w skutkach wybryk alecowej wyobraźni sprawia, że po szesnastu latach wyparcia, Alec zaczyna w końcu się zastanawiać nad tym kim jest, co robi i... przede wszystkim, z kim chciałby to robić. Tak zaczyna się seria mniej lub bardziej rozwlek...