4. Raz. Dwa...

500 67 158
                                    


Izzy i Jace weszli do jego pokoju, kiedy było już dawno po kolacji. Alec nie zszedł do jadalni nawet na obiad. Nie wyszedł ze swojego pokoju od czasów rozmowy na temat najbliższej imprezy. Maryse i Robert nieszczególnie się tym przejęli. Właściwie, to nawet nie zauważyli nieobecności najstarszego syna, zakładając, że zwyczajnie siedzi w swoim pokoju i uczy się do kolejnego testu. Tymczasem Alec leżał w łóżku zaplątany w koc i z absolutnym brakiem jakichkolwiek chęci do życia. Herondale już miał zaproponować Izzy bezpieczne wycofanie się z pokoju, kiedy dziewczyna powstrzymała go, chwytając za łokieć i ciągnąc w stronę łóżka.

– To się źle dla nas skończy – szepnął Jace, wcale nie dyskretnie.

Izzy zgromiła go wzrokiem, ale ku jej zdziwieniu, Alec nie zareagował. Wciąż leżał, wpatrzony w ekran telefonu. Bez słuchawek oboje mogli dosłyszeć co też ogląda ich brat. A Isabelle nigdy nie podejrzewała go o oglądanie młodzieżówek. Prędzej byłyby to dokumenty dotyczące teorii, jakoby na ziemi setki lat temu żyły smoki (co jest prawdą!) bądź Animal Planet. Ewentualnie jakiś musical... Ale nigdy nie było to samotne oglądanie ckliwych romansów dwójki nastolatków.

Dziewczyna podeszła ostrożnie do Aleca, ale chłopak odłożył telefon, nim zdążyła dowiedzieć się czegoś więcej. Postacie kojarzyła jedynie ze zwiastuna, ale tytuł pozostał dlań tajemnicą.

– Jak tam? – zagadnęła.

Alec wzruszył ramionami. Twarz miał nieruchomą, ale Izzy dostrzegła ledwo widoczne drżenie jego dolnej wargi. Jakby chciał coś powiedzieć, ale z jakiegoś powodu się powstrzymywał. Gdyby tylko potrafiła czytać w myślach... Może wtedy byłoby łatwiej.

Ale czy zrozumiałaby cokolwiek z myśli kotłujących się w głowie Aleca, których to sam Alec nie rozumiał? Tych wciąż i wciąż powtarzających się jak echo słów. Wrzeszczących i przyprawiających o ból głowy...

Powiedz im.

Powiedz im.

Powiedz im.

Ale o czym?

Nie ma o czym mówić.

Nie ma nic, wszystko jest fałszem.

Ale powiedz.

Powinni wiedzieć.

Nie wiedzą, dlatego powinni.

Powiedz im.

Raz.

Dwa...

– Ja... – zaczął Alec, lecz głos uwiązł mu w gardle. Zakrył dłonią usta, próbując kaszlem zatuszować własne zmieszanie. Chyba się udało. Chyba... jego rodzeństwo raczej nie przyszło tu po to, by wysłuchiwać jego problemów. Jego urojeń.

Nie ma o czym mówić.

Zerknął przez ramię na siostrę. Izzy usiadła tuż obok niego i oparła się o jego plecy, przypatrując mu się tymi wielkimi, smutnymi oczami. Ona wiedziała, że coś go gryzie. Oboje wiedzieli. Ale żadne z nich nie starało się cokolwiek z niego wyciągnąć. I tak była to przegrana sprawa. Drążenie do tego, co tak bardzo zajęło umysł Aleca sprawi, że tylko bardziej zamknie się w sobie.

A jednak... Ten jeden raz chciał się otworzyć. I, o ironio, nagle pomocne wydawało mu się być zwyczajowe wścibstwo rodzeństwa.

– Uciekłeś nam dzisiaj – oznajmił z wyrzutem Jace. Łagodnie, ale wciąż słychać było ukryty żal w jego głosie. Wszedł na łóżko Aleca, sadowiąc się przy jego boku i podobnie jak Izzy, oparł się o brata. Lightwood leżał na brzuchu, przygniatany przez rodzeństwo i... o ile kiedy była przy nim tylko siostra, to z jakiegoś powodu nie czuł tej dziwnej krępacji. Już nawet nie dlatego, że Jace był chłopakiem. Ale, że nie wiedział. Alec nie dał mu wyboru. Bo może Jace nie chciałby się aż tak bardzo spoufalać z kimś... takim? Od Magnusa ucieka gdzie pieprz rośnie. Czy tak samo zachowywałby się w stosunku do Aleca, gdyby wiedział?

Jak zostać gejem. Poradnik nowicjusza.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz