Alec potrzebował chwili, by zorientować się skąd pochodzi owy głos. Salon był spory i jedno szybkie zlustrowanie go wzrokiem nie wystarczało. Dopiero kiedy kobieta wstała zza jednego z foteli, Lightwood ją dostrzegł.
– Och... – Magnus wyglądał na szczerze przerażonego, kiedy Alec odwrócił się w jego stronę. – Cześć, cio...
– Ani słowa! – zastrzegła natychmiast kobieta. Podeszła do nich szybkim krokiem, tupiąc przy tym małymi stópkami odzianymi w papcie w puchate króliczki. Kiedy do nich podeszła, Lightwood dostrzegł kilka kolorowych papilotów wplątanych w ciemne loki kobiety. To i piżama w różowe kropki sprawiało, że wyglądała na wybitnie niebezpieczną istotkę. – Co ja ci mówiłam o spóźnianiu się?!
Magnus cofnął się o krok, skrępowany jej atakiem. Nawet zerknął ukradkiem na Aleca, jakby szukał w nim oparcia, ale Lightwood kompletnie nie miał pojęcia jak mu pomóc. Kobieta, którą Alec uznał za matkę Magnusa, z racji niewątpliwego podobieństwa między nimi, była dlań przerażająca, kiedy tak patrzyła na nich obu z dołu.
– Że nie przystoi... – zaczął powoli Bane, starając się nie patrzeć na kobietę przed sobą.
– Właśnie! – pochwyciła ciemnowłosa. – Miałeś wrócić najpóźniej o północy, a tymczasem mamy już... – urwała na chwilę, zerkając na stojący na półce za nią zegar – Trzydzieści trzy minuty po pierwszej! – zagrzmiała nagle. Alec aż wzdrygnął się i również cofnął o krok. Starał się jak najlepiej wtopić w tło, co żółta bluza powinna mu ułatwić, lecz na jego nieszczęście, zielone oczy kobiety natychmiast go odnalazły – I jeszcze przyprowadziłeś ze sobą chłopaka! – wyrzuciła z siebie już całkowicie zbulwersowana. Zlustrowała Aleca uważnie, prychając przy tym pod nosem. Lightwood zadrżał pod jej spojrzeniem, a wtedy kobieta ponownie rzuciła się na Magnusa. – I czego ja cię próbuję nauczyć od ponad piętnastu lat?! Nie tak się traktuje gości! Herbata? Ciepłe ubranie? Przypomina ci to coś?!
Magnus westchnął całkowicie zrezygnowany. Spojrzał przepraszająco na Aleca. Nieznajoma kobieta kręciła wciąż głową, prychając i wyklinając. Bane nie starał się już nawet bronić! Spróbował. Raz. Lecz jedno spojrzenie kobiety skutecznie go pohamowało przed dalszymi próbami.
– Marsz do kuchni! Natychmiast! – krzyknęła.
Bane chwycił Aleca za nadgarstek i pociągnął w głąb salonu, na końcu którego znajdował się aneks kuchenny. Lightwood nie mógł się oprzeć wrażeniu, że Magnus tak go poprowadził, by jednocześnie skryć się za Aleciem przed krzyczącą na niego kobietą. Kiedy znaleźli się w strefie kuchennej, Alec próbował go nawet powstrzymać przed nastawieniem czajnika, lecz jedno spojrzenie chłopaka rzucone w stronę salonu wystarczyło, by sobie odpuścił. Kobieta chwilę przypatrywała im się, jakby obawiała się, że Bane popełni jakąś gafę i wybierze za mały kubek, czy coś... W końcu odpuściła (chyba) i wyszła z pokoju mrucząc pod nosem coś o ciepłych kocach.
– Wow... – wyrzucił z siebie Alec, kiedy wreszcie nastała cisza. Spojrzał zdumiony na Magnusa, który spokojnie zaparzał mu herbatę z imbirem w największym kubku, jaki Alec kiedykolwiek widział. – Twoja mama jest z lekka... przerażająca – przyznał.
– To nie mama – poprawił go natychmiast Magnus – Tylko ciotka. Jedna z trzech – uściślił, podając Alecowi kubek z gotową herbatą.
Lightwood spojrzał na kubek i upił łyk gorącej cieczy. Prawie wypaliła mu przełyk, ale musiał przyznać, że wbrew niezachęcającemu zapachowi, herbata smakowała wybornie.
– Trix jest strasznie cięta na spóźnialstwo. – oznajmił Magnus, jednocześnie mieszając łyżeczką we własnym kubku. – I ogólnie na wszelkie zasady... Zwariować czasem idzie. Nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że czatowała tak od dwudziestej drugiej już...
CZYTASZ
Jak zostać gejem. Poradnik nowicjusza.
FanficBrzemienny w skutkach wybryk alecowej wyobraźni sprawia, że po szesnastu latach wyparcia, Alec zaczyna w końcu się zastanawiać nad tym kim jest, co robi i... przede wszystkim, z kim chciałby to robić. Tak zaczyna się seria mniej lub bardziej rozwlek...