Dellę obudziło gwałtowne potrząsanie ramion. Ktoś ściągnął z niej pościel.
- Wasza wysokość, proszę natychmiast wstać - usłyszała gorączkowy szept lady Leonory. Otworzyła oczy i zobaczyła, jak służąca grzebie w szafie. Okno było zasłonięte, a generalny mrok rozjaśniany tylko przez świecę Leonory wskazywał na to, że było jeszcze przed świtem.
- Leonoro, co się–
- Królowa urodziła syna. Twój nauczyciel mi wszystko wyjaśnił i kazał cię obudzić. Musicie uciekać - wyjaśniła pospiesznie Leonora podchodząc do niej z ubraniami. Della natychmiast rozbudziła się i zerwała na nogi. Poczuła pieczenie w miejscu, gdzie wczoraj Kaspian zranił ją mieczem, ale ani jęknęła.
- Nie suknię, Leonoro - powiedziała Della. Podeszła do ciemnego kufra pod oknem, w którym trzymała specjalny strój jeździecki. - Sama to zrobię - dodała, gdy Leonora schyliła się, by pomóc jej włożyć skórzane brązowe spodnie, lnianą bluzkę i ochronną kamizelkę w zielonym odcieniu z z paskiem. - Weź spod mojej poduszki sakiewkę i schowaj do peleryny tak, by nie wypadła.
Nie ściągając nawet nocnej bielizny, błyskawicznie wciągnęła strój. Do wysokiego kozaka schowała niewielki sztylet. Oczywiście ciotka Pretensjonata powiedziałaby, że to nieprzyzwoite ubranie dla młodej damy, nawet mimo że było szyte specjalnie na jej kobiecą sylwetkę. Następnie zarzuciła na ramiona pelerynę, którą zawiązała przy szyi, po czym wyszła za Leonorą z komnaty. W tym samym momencie dobiegły ich krzyki i odgłosy strażników, którzy wchodzili już po schodach. Della poczuła szybsze bicie serca i spojrzała z przerażeniem na służącą. Ta bez słowa pociągnęła ją do komnaty Kaspiana, która była pusta.
- Gdzie jest Kaspian? - szepnęła wystraszona księżniczka.
- Tędy, wasza wysokość. - Leonora popchnęła ją w stronę ogromnej dębowej szafy i zamknęła drzwi. Szybko okazało się, że znajduje się w niej ukryte przejście; wydrążony w ścianie ciemny korytarz prowadził w dół stromymi schodkami. Po chwili usłyszały z góry łomot i kolejne krzyki, ale były już daleko. Szły na oślep, aż w końcu schodki skończyły się, a obie dziewczyny pchnęły kolejne drzwi i znalazły się w tylnej stajni, gdzie przy dwóch osiodłanych koniach stali Kaspian i doktor Korneliusz.
- Doktorze...
- Nie ma czasu, wasza wysokość - przerwał jej starzec potrząsając głową. Jego głos był spokojny, ale oczy zdradziły jego niepokój.
- Musimy jechać, Della - powiedział Kaspian, który przypinał do siodła jej konia niewielki tobołek z zapasem wody. Chłopak wręczył jej zestaw strzał i łuk ze świerkowego drewna, które zarzuciła na ramiona; znalazła go cztery lata temu w starej komnacie jej matki i od tamtej pory ćwiczyła łucznictwo tak jak kiedyś królowa. Spojrzała na Leonorę, na której twarzy malował się smutek. Bez ostrzeżenia zarzuciła ramiona wokół jej szyi.
- Bądź ostrożna - szepnęła do jej ucha.
- Ty też, wasza wysokość.
Della dosiadła swego konia o imieniu Rubin, a Kaspian wspiął się na swojego.
- Weź jeszcze to, chłopcze - odezwał się Korneliusz i wręczył księciu biały róg z wygrawerowaną głową lwa.
- Co to jest?
- Róg królowej Zuzanny. Użyjcie go w kłopotach, a pomoc przybędzie - odparł krótko doktor. Gdzieś od strony zamku rozległy się rzucane rozkazy strażników. - Jedźcie!
Della i Kaspian pognali galopem w stronę mostu zwodzonego. Stukot kopyt ich wierzchowców po kilku sekundach zmieszał się z dudnieniem ponad tuzina goniących ich strażników. Jechali koło siebie, aż w końcu dotarli do końca mostu i Kaspian jako pierwszy wjechał na leśną ścieżkę. Della odwróciła szybko głowę, by zobaczyć, jak daleko są Telmarowie.
- Musimy jechać szybciej! - zawołała ponaglając Rubina. Kaspian zrobił to samo. Po jakimś czasie las się skończył i jechali przez trawiaste pola. Znów dobiegły ich okrzyki i głośny tupot kopyt strażników Miraza, którzy byli coraz bliżej. Różowawa poświata roztaczała się na wschodnim niebie, a gwiazdy niemal zupełnie już wyblakły. Poranne powietrze było chłodne i rześkie, a wiatr wysuszył oczy Delli, w których pojawiły się łzy. Polana była długa i pagórkowata, aż po parudziesięciu minutach pojawił się przed nimi brzeg szerokiej rzeki.
- Co ty wyprawiasz?! - wrzasnęła dziewczyna, gdy Kaspian przyspieszył w stronę wody.
- Ta rzeka nie jest głęboka. Nie mamy wyjścia! - odkrzyknął, a ona jęknęła i podążyła za nim.
- Dasz radę, Ruby - mruknęła pochylając się i zaciskając mocniej łydki na bokach konia. Złapała mocniej lejce, gdy kopyta uderzyły z w taflę wody i rozległ się plusk. Poczuła jak zimna woda ochlapuje jej buty i spodnie. Konie dyszały i parskały, ale dzielnie brnęły przez rzekę. Gdy byli już na drugim brzegu, żołnierze dotarli do rzeki i rozległ się chlupot stada koni.
- Jedź! - ponagliła brata, który zwolnił na chwilę. Kaspian popędził swojego wierzchowca i zanurkowali w kolejny las. Drzewa były tu o wiele gęstsze i wyższe, a im głębiej tym bardziej ich gałęzie wystawały na wąską ścieżkę. Po paru minutach galopu odgłosy Telmarów ucichły, ale mimo to nie zatrzymywali się.
- Chyba ich zgubiliśmy - powiedziała Della dopiero kiedy wjechali głęboko w puszczę tak, że poranne niebo ledwo przebijało się przez drzewa. Kaspian obejrzał się, żeby sprawdzić, czy nikogo nie ma za nimi, a wtedy zobaczyła, że na wysokości jego głowy wystaje gruba gałąź. - Kaspian!
Ostrzegła go o kilka ułamków sekundy za późno; gdy książę odwrócił głowę, jego czoło zderzyło się z gałęzią z głuchym trzaskiem. Chłopak jęknął głośno, a siła uderzenia zrzuciła go z konia. Uderzył plecami o ziemię, ale jego prawa noga zaczepiła się o strzemię, powodując że nadal biegnący koń ciągnął go teraz za sobą. Della pognała za nim. W końcu Kaspianowi resztkami sił udało się uwolnić i upadł twarzą do góry. Jego koń pognał dalej w las i wkrótce zniknął im z oczu.
Della zatrzymała się i zeszła z konia. Kiedy tylko zobaczyła ranę na jego głowie i zamknięte oczy, niemalże do niego doskoczyła.
- Kaspian. Kaspian! - Zaczęła nim potrząsać, aż w końcu książę uchylił lekko powieki. Dziewczyna odetchnęła z ulgą. - Na miłość boską, to była gruba gałąź. Idioto, mogłeś się zabić.
Mówiąc to nie usłyszała szelestu krzaków za swoimi plecami. Ale jej brat usłyszał, a po chwili zobaczył skradającą się tuż za jej głową niską, czarnowłosą postać z bronią w ręku. Zanim zdążył ją ostrzec, postać zamachnęła się i uderzyła Dellę w tył głowy, pozbawiając ją przytomności. Dziewczyna osunęła się na ziemię tuż koło Kaspiana. Chłopak przez chwilę zamarł w szoku; to, co przed chwilą zaatakowało jego siostrę, to był najprawdziwszy karzeł. Nawiązał z nim kontakt wzrokowy, po czym jego spojrzenie padło na leżący metr od niego róg otrzymany od Korneliusza. Miał go użyć w razie kłopotów, a właśnie się w nich znalazł, więc bez zastanawiania się wyciągnął po niego rękę. Karzeł rzucił się w tą samą stronę, ale nie udało mu się powstrzymać Kaspiana przed nabraniem powietrza i zadęciem w róg najmocniej jak potrafił. Rozległ się głośny, ale całkiem przyjemny dla ucha dźwięk. Nagle poczuł ponowne uderzenie w głowę, choć nie tak bolesne, jakie zadała mu tamta gałąź. Zobaczył mroczki przed oczami, poczuł, jak upada na ziemię i ogarnęła go ciemność.
![](https://img.wattpad.com/cover/259638311-288-k309165.jpg)
CZYTASZ
Promise || NARNIA fanfiction PL
FanfictionDotychczas życie Delli polegało głównie na treningach z bratem i przeciwstawianiu się krytyce ciotki. Ale wraz z narodzinami syna, wuj Miraz planuje pozbyć się Delli i Kaspiana, którzy postanawiają uciec. Nie wiedzą jeszcze, że baśnie o Starych Narn...