7. Twoja wina

834 20 0
                                    

Grobowe milczenie panowało między nimi, gdy z poczuciem porażki wracali do kopca. Kaspian patrzył na Piotra spode łba, w myślach przeklinając go i obwiniając za utratę swojej siostry bliźniaczki. W końcu zwolnił, by iść z tyłu zanim straci nad sobą kontrolę.
Wspaniały Król zjawił się z innego świata, obmyślił absurdalny plan, który Della przypłaciła życiem i jeszcze miał czelność mieć łzy w oczach. Kaspian czuł złość, pustkę i żal do Piotra, Narnijczyków oraz Miraza, aż w końcu do samego siebie. Od początku mówił, że to pomysł skazany na porażkę. Nie powinien był się na to zgadzać, a co dopiero na to, by Della szła razem z nimi. Co on sobie myślał? Nie obchodziło go już, że stracili wielu ludzi. Della została tam skazana na śmierć, bo on, jej brat nie dał rady wypełnić tak prostego obowiązku jak dbanie o jej bezpieczeństwo. 
Korneliusz próbował go pocieszać, tak samo jak Zuzanna, ale uparcie milczał i wpatrywał się przed siebie. Ostatnie, czego potrzebował, to ich współczucie za własną głupotę. Już nigdy jej nie zobaczy.
Na czele przegranej armii Edmund z niepokojem zerkał na brata. Chyba jeszcze nigdy nie widział na jego twarzy takiego napięcia. Zdążył dostrzec, że Piotr polubił siostrę Kaspiana, ale przeżywał to co się stało o wiele gorzej, niż Edmund by się spodziewał. 
A to była zaledwie cząstka niewidzialnej walki, która toczyła się w głowie Piotra. Bardzo chciał powstrzymać łzy cisnące mu się do oczu; przecież Narnijczycy nie mogli zobaczyć, jak ich król płacze. Wyrzuty sumienia szargały mu nerwy, a chęć zawrócenia i odkręcenia błędu przyprawiała go o ból głowy. Miał ochotę podejść do najbliższego drzewa i walić w nie pięściami. Wiedział, co poszło źle. Obwiniał Kaspiana, bo gdyby nie jego głupia chęć zemsty na Mirazie, mieliby znacznie więcej czasu i plan by się powiódł. Ale jednocześnie obwiniał też samego siebie – odwołanie ataku od razu być może byłoby rozsądną opcją. Może uratowałoby Dellę. 
Piotrowi ciągle stała przed oczami jej twarz, gdy zza krat patrzyła na niego i kazała mu uciekać. Oraz wcześniej, gdy strzeliła do tamtego Telmara w samą porę, zanim przeciął Piotra na pół. Zatrzymała się by ocalić mu życie, zamiast zająć się własną ucieczką.
Na pewno już nie żyła, razem z innymi. Synowie Gromojara, minotaury, fauni – oni wszyscy walczyli do końca, oddali życie walcząc dla niego i jego plan. Jestem po prostu idiotą, myślał zaciskając dłonie na cuglach. Miał wrażenie, że całe to doświadczenie, które kiedyś zdobył jako król Narnii nagle gdzieś zniknęło, a zastąpiła je amatorska brawura.
Tak mało czasu spędził z Dellą. Ciągle pamiętał jej dotyk i zapach, gdy trenowali razem na miecze. Iskierki w jej zielonych oczach, gdy ten jeden raz udało jej się go pokonać. Nie mógł zrozumieć, dlaczego tak niewinna i wyjątkowa osoba musiała zginąć zamiast niego. 
Słońce zaczynało wschodzić, gdy dotarli do kopca. Piotr ujrzał Łucję, ale nie śmiał spojrzeć jej w oczy.
- Nie udało się - powiedziała smutno, widząc ich ponure miny. Piotr nie odpowiedział jej, tylko ruszył powoli w stronę kopca. Nie umknął mu jednak niepokój, który wpłynął na twarz dziewczynki. - Gdzie jest Della? 
Przybici Narnijczycy ruszyli do środka, ale on zatrzymał się, wbijając wzrok w ziemię. Po paru sekundach Łucja wydała zduszony okrzyk i przycisnęła dłoń do ust. Spojrzał na resztę rodzeństwa, aż w końcu skrzyżował spojrzenia z Kaspianem, który znów patrzył na niego gniewnie.
- Powiedz jej. Gdzie moja siostra, wasza królewska mość? - zapytał chłodno. Piotr zacisnął szczękę i potrząsnął głową. Kaspian prychnął. - Gdybyś odwołał atak...
- Nie było na to czasu, bo ktoś zapragnął pogawędki z wujkiem - odparował, robiąc krok w stronę księcia. 
- Piotr, nie teraz... - wtrąciła Zuzanna.
- Po to ułożyliśmy plan żeby się go trzymać, do jasnej cholery! Tak wielu by nie zginęło, Della by nie–
- Nie waż się o niej mówić! - warknął Kaspian. - To wszystko było twoim pomysłem, jak się okazało niezbyt udanym. Gdybyśmy tu zostali, nikomu nie stałaby się krzywda.
Piotr prychnął cicho i zmrużył oczy. 
- Ciekawe, co lepszego sam byś wymyślił. W końcu po coś nas wezwałeś. 
- Może nie powinienem był. - Głos Kaspiana zadrżał. - Przynajmniej nadal miałbym siostrę.
- Myślisz, że nie jest mi przykro? - Piotr podniósł głos. - Nie zasłużyła na to. Nikt z nich nie powinien był tam zostać.
Kaspian ledwo hamował gniew.
- Trochę za późno na skruchę. Ona była dla mnie wszystkim, nie rozumiesz? A teraz jej nie ma. To twoja wina!
Piotr nie potrafił dłużej się opanować i sięgnął po miecz, nie zważając na otaczających ich Narnijczyków. Kaspian zrobił to samo.
- Było nam lepiej bez was!
- Byłoby jeszcze lepiej, gdybyście wy, Telmarowie nie najechali Narnii. - Piotr zacisnął dłonie na rękojeści.
- To nie ja ją zostawiłem - odparł ostro Kaspian.
- Ale nie masz do niej praw, tak samo jak Miraz, twój ojciec i każdy Telmar, który ośmielił się nazwać ten kraj swoim!
Zamachnęli się w tym samym momencie i miecze zderzyły się ze szczękiem.
- Dość! - Zuzanna patrzyła na nich stanowczo. - Kłótnia nie przywróci im życia. Są ranni, o których trzeba zadbać - dodała chłodno, stając między nimi. - Łucjo, zajmiesz się tym?
Dziewczynka wyciągnęła swój kordiał i ruszyła ku potrzebującym, a Kaspian opuścił miecz i wzburzony wszedł do kopca. Piotr patrzył, jak jego siostra wlewa kropelkę brązowej cieczy do ust Zuchona, który otworzył oczy, zakasłał i stanął na nogi. 
Zuzanna spojrzała na Piotra wymownie. 
- Nic nie mów. 
Ona jednak pokręciła głową i uniosła kącik ust w ponurym uśmiechu.
- Wiesz, że on ma pełne prawo się gniewać.
Piotr spuścił nieco głowę, unikając spojrzenia siostry. Walka z Kaspianem pomogłaby mu pozbyć się kilku negatywnych emocji, ale w głębi duszy wiedział, że książę ma rację co do jednego; jego plan się nie udał, zawiódł Narnijczyków, swoją rodzinę i Dellę.
- Schrzaniłem, prawda? 
- Nie obwiniaj się...
- Wiem, że tak - powiedział cicho.
- Mogliśmy wygrać albo przegrać. - Położyła dłoń na jego ramieniu. - Chociaż fakt, że kontynuacja planu była błędem. 
Podniósł na nią wzrok, a wtedy Zuzanna znów potrząsnęła delikatnie głową.
- Przepraszam. Nie chcę cię teraz dobijać. To okropne, że Della... No wiesz.
Piotr rzadko widział jak jego siostra płacze, dlatego zamarł na chwilę gdy jej oczy zabłyszczały łzami. Ale objął ją ramieniem i znów popatrzył w stronę Narnijczyjków oraz krzątających się wśród nich Łucji i Edmunda. Gromojar przytulał do piersi swoją ukochaną, która czekała w Kopcu całą noc na powrót jego i synów, z których nie każdy zdołał wrócić. 
- Idźcie teraz odpocząć - oznajmił głośno Piotr po paru chwilach. - Wieczorem zastanowimy się, co dalej. 
Nie zdziwiło go, że Łucja słowem się do niego nie odezwała, gdy całą czwórką wchodzili do Kopca. Nogi same powiodły ich przez korytarze prowadzące do komnaty ze Kamiennym Stołem, ale już w połowie drogi poczuli dziwny, nieprzyjemnie znajomy chłód. 
Piotr wbiegł pierwszy do pomieszczenia z mieczem gotowym do walki. Jego oczom ukazał się widok, jakiego się nie spodziewał; na drugim końcu pomieszczenia, tyłem do niego stał Kaspian z wyciągniętą, krwawiącą dłonią. Był zwrócony do wielkiej lodowej bryły, w której stała Biała Czarownica we własnej osobie.
- Kaspian! - zawołał, ale książę nie zareagował. 
- Bliżej, Kaspianie. - Jej głos był tak samo lodowaty jak temperatura w komnacie. - Wiem, że pragniesz odzyskać siostrę. Zrobię to dla ciebie, tylko musisz mi pomóc.
Piotr zaczął biec w jego stronę, ale drogę zagrodziło mu dziwne stworzenie, które przypominało niedźwiedzia, ale z pewnością nim nie było. Szybko je pokonał, ale było ich więcej. Zuzanna, Edmund i Zuchon, a nawet Łucja stanęli im na przeciw, a Piotr przedarł się do Kaspiana. Dłoń księcia dotykała już prawie dłoni Jadis, gdy Piotr wpadł na niego i odepchnął w bok.
Skierował miecz w jej stronę. Jej usta rozszerzyły się w uśmiechu na jego widok, ale oczy pozostały zimne jak lód. 
- Piotruś! - Słodkość jej głosu była przesączona jadem. - Jak dobrze cię znów widzieć.
- Nie jesteś prawdziwa. Nie żyjesz - wycedził przez zęby, a Biała Czarownica zaśmiała się gorzko.
- Ale mogę powrócić. Twoje pragnienia są niemal tak silne, jak tego księcia. - Nachyliła się do niego. - Żal ci z powodu jego siostry. I zawiodłeś tylu Narnijczyków... 
Piotr przełknął ślinę. Nie potrafił oderwać spojrzenia od jej białych oczu. Słyszał tylko jej głos, krzyki pozostałych dochodziły do niego jak zza mgły. 
- Jeśli przywrócisz mnie do żywych, pomogę ci wszystko naprawić - powiedziała Jadis. Świdrując go spojrzeniem, wyciągnęła do niego dłoń białą niczym śnieg. Wbrew swojej woli, Piotr opuścił powoli miecz. - Potęga i moc może być nasza, królu Piotrze. Wystarczy tylko kropla twojej krwi oraz...
Nie zdołała dokończyć zdania, bo rozległ się nagły trzask i lód wokół niej zaczął pękać. Jej oczy rozszerzyły się w przerażeniu i furii.
- Nie! - Wściekły wrzask przerodził się w przeciągły jęk, gdy tafla lodu rozprysła się na malutkie kawałki, a Biała Czarownica zniknęła, jakby w ogóle jej tam nie było.
Zamiast niej pojawił się Edmund z wyciągniętym mieczem.
- Kiedyś to mnie trzeba było przed nią ratować - mruknął, patrząc na brata wymownie i ruszył ku wyjściu. Piotr zamrugał oczami, jakby wybudzony z transu i odwrócił się; Łucja z trwogą  wpatrzona była w leżącego na ziemi Nikabrika. Zuzanna z kolei popatrzyła na niego, a zaraz później na Kaspiana. W końcu chwyciła młodszą siostrę za rękę i wyszły razem z komnaty, zostawiając ich samych razem z martwymi ciałami karła oraz dziwnych, mrocznych stworzeń.
Kaspian z sykiem zaczął owijać przeciętą dłoń oderwanym kawałkiem koszuli, a Piotr oparł się o Kamienny Stół z ciężkim westchnieniem.
- Nie wiem, co się ze mną stało - przyznał Kaspian. Piotr wzruszył ramionami.
- Też prawie dałem się omamić. Ta wiedźma była gorsza od Miraza. - Spojrzał na księcia. - Co ci obiecała?
Kaspian spuścił wzrok i oparł się o kamień koło Piotra.
- Śmierć Miraza. Oraz powrót Delli.
Piotr odwrócił głowę. Nastała chwila milczenia, ale nie wisiała już między nimi tamta ciężka atmosfera wrogości.
- Przepraszam - odezwał się w końcu. - Masz prawo mnie obwiniać. Sam siebie obwiniam.
Kaspian nie odpowiedział, ale zerknął na Piotra wpatrzonego w płomień pobliskiej pochodni. Już nie miał siły się na niego wściekać, choć nadal miał mu za złe parę rzeczy.
- Nie powiem, że wiem co czujesz, ale nie wyobrażam sobie stracić Zuzi albo Łucji. - Piotr odwrócił się znów do niego. - To okropne. 
- Myślisz, że Biała Czarownica mówiła prawdę? Mogłaby ją przywrócić?
Piotr potrząsnął głową.
- Nie da się naprawdę wskrzesić zmarłych. Myślę, że nawet Aslan nie byłby w stanie tego zrobić.
Kaspian westchnął i potarł twarz dłonią.
- Miałem ją chronić. Skoro to mi się nie udało, to jaki jest sens walki o cały kraj? Żaden ze mnie przywódca.
Piotr zamyślił się. W pewien sposób widział w Kaspianie samego siebie lata temu, gdy bycie królem Narnii wydawało mu się wtedy przerażające i niewykonalne. Przyszło mu do głowy, że Kaspian mógłby być nawet lepszym władcą niż on, ale nie zamierzał mówić tego na głos.
- Nie wszystko jeszcze stracone. W wojnie tak jest; trzeba brnąć dalej mimo poniesionych strat.
- Ale dlaczego to musiała być ona - wyszeptał Kaspian. - To niesprawiedliwe.
- W wojnie i miłości wszystkie chwyty są dozwolone.
Kaspian spojrzał na niego z ukosa, nie do końca rozumiejąc jego słowa.
- To takie powiedzenie w moim świecie. - Piotr potrząsnął głową lekceważąco.
- Jej by się spodobało. - Kaspian uśmiechnął się ponuro. - Lubiła ckliwe wiersze i tego typu zdania.
Piotr uniósł lekko brwi. Poczuł ukłucie w sercu na kolejną myśl o tym, jak mało o niej wiedział. Książę wstał, podniósł swój miecz leżący na ziemi i spojrzał na Piotra.
- Pomścimy ją. Pomścimy ich wszystkich. Miraz musi wreszcie zapłacić za to wszystko.
Piotr również wstał z determinacją w oczach.
- I zapłaci. - Rozejrzał się po komnacie, odwracając wzrok od zwłok.

Atmosfera w całej kryjówce była dziwna cały dzień. Ci, którzy wrócili z zamku, udali się na spoczynek. Z kolei Narnijczycy, którzy zostali w Kopcu, z niezbyt wielkim entuzjazmem wytwarzali nowe bronie i patrolowali polanę przed bazą.
Gdy Piotr obudził się po kilkugodzinnej drzemce, znów poczuł się bezradnie. Na jawie słyszał głos Delli każący mu uciekać, a potem oskarżający go o porażkę armii. Zielone oczy patrzyły na niego z zawodem, gdy oddalał się od nich na koniu.
Gdy się przebudził, nie miał już ochoty na sen. Przecież trzeba było działać. Nie wiedział tylko, co dalej począć. Nie mieli już praktycznie żadnych szans. To była tylko kwestia czasu, zanim Miraz kontratakuje.
Wiedziony instynktem udał się z powrotem do komnaty ze Stołem Aslana. Była sprzątnięta po zamieszaniu sprzed paru godzin, panowała tu teraz spokojna cisza.
Ale pomieszczenie nie było całkowicie puste; na kamieniu, wpatrzona w ścienny malunek z wizerunkiem Aslana, siedziała samotnie Łucja. Piotr usiadł koło niej.
- Zazdroszczę ci.
Dziewczynka spojrzała na niego marszcząc brwi.
- Czego?
- Wiary. Nie wiem, skąd tyle jej masz, ale chętnie bym trochę pożyczył. - Piotr uśmiechnął się smutno, patrząc na malunek.
- Po prostu mu ufam - odparła Łucja łagodnie. - On chce nam pomóc, tylko musimy mu na to pozwolić. Nie pozwoli nam przegrać.
- Jakoś nie pomógł nam w zamku. - Piotr pokręcił głową. - Czemu każe nam czekać? Pozwolił Delli i Narnijczykom tam zginąć.
- Wiem, Piotruś. - Łucja wtuliła się w ramię brata. - Chciałabym, żeby było inaczej. Ale on naprawdę tam jest. Wystarczy tylko...
- Uwierzyć, wiem - dokończył za nią. - Gdyby to było takie proste.
Otoczył ją ramieniem. Siedzieli tak chwilę, aż usłyszeli czyjeś kroki.
- Wasze wysokości, przybyli posłowie Miraza.
Piotr i Łucja spojrzeli na siebie, po czym zerwali się i pobiegli w stronę wyjścia. Pozostali już tam byli. Stali naprzeciwko dwójki telmarskich żołnierzy, którzy siedzieli na koniach. Jeden z nich miał przed sobą pergamin z pismem.
- Jego Królewska Wysokość, Wielki Wódz Miraz, Król Narnii, syn Kaspiana Ósmego wysyła swoich posłańców, aby złożyć ofertę Królowi Piotrowi Wielkiemu, jego bratu i siostrom, swojemu bratankowi Księciu Kaspianowi Dziesiątemu oraz wszystkim Starym Narnijczykom, w celu uniknięcia kolejnego rozlewu krwi oraz zakończenia konfliktu, jaki narodził się w Królestwie Narnii. Czy Ich Wysokości chcą usłyszeć ofertę?
Piotr spojrzał na Kaspiana, który kiwnął głową.
- Chcemy. Przejdź do rzeczy.
Telmar odchrząknął.
- Ja, Król Miraz, pragnę powiadomić, iż w mojej fortecy jako zakładniczkę przetrzymuję Księżniczkę Dellę, córkę Kaspiana Ósmego i siostrę Księcia Kaspiana, a moją bratanicę. - To zdanie wywołało niemałe poruszenie wśród słuchaczy. Kaspian znieruchomiał. Zuzanna, Łucja i Edmund wymienili zaskoczone spojrzenia pełne ulgi, a Piotr wstrzymał oddech, czując jak wypełnia go nowa nadzieja. Wśród Narnijczyków rozległy się szepty, które Piotr uciszył ruchem dłoni. Telmar przełknął ślinę, a Piotr kiwnął głową, by kontynuował. - Oferuję oddać ją żywą w ręce Ich Wysokości, w zamian za zawieszenie broni, zaniechanie działań wojennych oraz dobrowolne poddanie się mojemu panowaniu. Zdaję sobie sprawę ze szczególnej rodzinnej więzi łączącej Księcia i Księżniczkę, a przez wzgląd na łączące nas pokrewieństwo jestem skłonny przyjąć Was oboje z powrotem pod mój dach, zapomnieć o dawnych zwadach i na nowo zaprowadzić pokój w Królestwie Narnii. Jeśli jedna ze stron nie dotrzyma umowy, rozpocznę ofensywę i nie będę szczędził amunicji, by zachować mą władzę. Na odpowiedź czekam do południa dnia jutrzejszego, to jest dwudziestego dnia drugiego miesiąca wiosny, roku dwa tysiące trzysta trzeciego czasu narnijskiego, w formie posłańca z oficjalnym pismem. Podpisano, Wielki Wódz Miraz.
Gdy żołnierz skończył mówić, zapadła głęboka cisza. Dwóch posłańców spojrzało na siebie, lakonicznie pochyliło głowy i odjechało z cichnącym stukotem kopyt.

A/N Mała informacja: następny rozdział nie pojawi się za tydzień, tylko w niedzielę 11 lipca, ponieważ wyjeżdżam na wakacje i będę mieć ograniczony internet. Zapraszam do obserwowania mnie żeby być na bieżąco jeśli coś miałoby się zmienić :)

Promise || NARNIA fanfiction PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz