Pov. Nagito
Minęło kilka dni od bliższego spotkania z Hinatą-kun oraz Chiaki. Obrzydzenie jakie czułem w stosunku do tego nie utalentowanego chlopaka zniknęło po krótkiej rozmowie. Wydaję się być dobrą osobą...
Mam wrażenie że jest coś, co przyciąga mnie do niego
(z początku nie rozumiałem tego uczucia).
Uśmiechnąłem się lekko mając nadzieję że myśli w drodze do jakże nudnej szkoły przerwie mi bliskie powitanie (raczej nie mam czego się spodziewać).
Jeszcze 15 minut i będę na miejscu...ciekawe czy Hinat-kun miałby ochotę spotkać się w najbliższym czasie...na przykład dziś!. Nieświadomie poklaskałem używając dwóch rąk (nie kurczaki, używając rzodkiewek ;pp)
W pewnym momencie, kiedy to moje szczęście idealnie zgrało się z sytuacją która zaraz miała nastąpić, wpadłem w krzaki przy chodniku.
- ja to mam szczęście...- powiedziałem z nutką naiwności w tonacji moich słów. Próbując wydostać się z krzaków usłyszałem znajomy głos.
- Vic, idziemy za szybko - głos niedawno poznanego chłopaka wypowiedział to zdanie do obcej mi dziewczyny z dwukolorowymi włosami. (mówi o Victorii)
- tak bardzo nie chcesz iść do szkoły?~ - przeszli tuż obok mnie-- trzymając się za ręce.
- wolę jeść kusamochi i czytać różnego rodzaju książki - dodał rozbawiony. Nie wiem dlaczego ale coś mnie zabolało. Ukłucie w sercu nie do opisania.
Dlaczego trzymają się za ręce?, czyżby byli w bliższej relacji...huh?.
Dlaczego nie umiem "przejść" obojętny obok tej sytuacji...muszę zapytać Hajime.
Ale po co?, dlaczego mam pytać o jego relację z tą dziewczyną...przecież jestem wścibskim śmieciem...
Wyszedłem z krzaków zrezygnowany i pokierowałem się w stronę szkoły.*Skip* (nie lubię tego określenia;p)
Lekcje mijały dosyć powolnie a moje myśli krążyły wokół porannej sceny. To przecież nic..?. I tak nie ma szans bym poczuł coś do niego?, dlaczego miałbym zakochać się w kimś takim...tak..!. Westchnąłem uderzając głową w ławkę.
Właśnie próbuje sobie wmówić że nie zakochałem się w Hajime...
Właśnie wtedy zorientowałem się że ktoś stoi nad emną.
- Komaeda, wszystko w porządku? - zmartwiony głos mojej wychowawczyni, Chisy przerwał moje myśli-- znów ktoś mi przerywa.
- tak, tak! - powiedziałem lekko podirytowany. Dlaczego muszę przyciągać uwagę innych-- ciągle przeszkadzam.
- tylko pójdę do toalety - dodałem pospiesznie wychodząc z klasy. Nie czekalem na odpowiedź wychowawczyni, nie spodziewałem się innej odpowiedzi niż "dobrze,idź"...
Spacerując po korytarzu poczułem się dziwnie. Moja choroba dawała niewielkie znaki obecności. Krótka chwila gdzie mój wzrok pogorszył się, obraz ściemnił a dłonie zaczęły delikatnie drżeć...pisk w uszach a wraz z nim ból głowy oraz brzucha...
- tsk...b-boli - oparłem się o ścianę próbując złapać oddech.
Wszystko przestało być ważne, próbowałem coś zrobić. C-cokolwiek...
- umm...przepraszam?, wszystko w porządku? - usłyszałem żeński głos. Ten głos z rana...to niemożliwe. Co ona tutaj robi?!.
Nie...wydaje mi się...tak.
Właśnie wtedy straciłem całkowicie przytomność.
Zostałem w czarnych kątach mojej nijakiej świadomości.Przepraszam za taki krótki rozdział ;w;
CZYTASZ
"Zostań moją nadzieją" ||komahina||
Random!!!PORZUCONE!!! K O M A H I N A (nic dodać, nic ująć)