Eleanor - rozdział 3. Prawda.

29 3 8
                                    


 Po zakończeniu opowieści, mimo, że dziewczynki były śpiące, a Lilly ledwo widziała na oczy i szybko zasnęła, domagały się więcej. Lecz cóż więcej mogłam im opowiedzieć? Historia Eleanor i Leandera była wyjątkowa, anioł pokochał człowieka, czego robić nie powinien. Na nowo rozświetlił jej duszę i wiarę w jej możliwości, ale równie mocno ją zranił. Gdy jego zadanie dobiegło końca, został wezwany do nieba. Wrócił, choć miał wybór, mógł zostać z miłością swojego życia. Wybrał jednak inną drogę. Eleanor wyjechała z Vintageville i ponownie stawiała czoło szarości życia.

Rano dziewczynki pojechały do szkoły, zdążyłam jeszcze dać im buziaka i pomachać na odchodne. Weszłam do kuchni, w której krzątała się Chloe, przywitałyśmy się, lecz gdy mnie spostrzegła straciła swój piękny uśmiech.

― Powiesz mi dlaczego naprawdę przyjechałaś? Wiem, że tęsknota za wnuczkami to nie jedyny powód.

Westchnęłam ciężko, bo nie tak wyobrażałam sobie naszą rozmowę i zupełnie nie wiedziałam, jak ją zacząć. W moich myślach wydawało się to łatwiejsze.

― Chciałam się z tobą pogodzić. Minęło tak wiele lat, a ja nadal żałuję wypowiedzianych wtedy słów, tego, że ciebie zraniłam, że przez ostatnie lata, ledwie byłam obecna w twoim życiu.

― Dlaczego teraz? ― Zapytała wściekła.

― Dwa miesiące temu zdiagnozowali u mnie nowotwór, pozostało mi niewiele życia. Chciałam odejść z myślą, że wiesz, że bardzo, bardzo żałuję tego co się wydarzyło. ― Wierzchem dłoni otarłam łzy, oczy Chloe również zaszły łzami, lecz nie wypowiedziała ani słowa, po prostu wyszła.


Będąc w pokoju zamówiłam bilet na jutrzejszy lot z nadzieją, że Chloe będzie chciała jeszcze ze mną rozmawiać, choć wnioskując po jej reakcji co raz bardziej wątpiłam. Spakowałam walizkę, odstawiłam w kąt i zmęczona położyłam się na łóżku. Musiałam chwilę odpocząć.

Gdy się obudziłam na zewnątrz panował już mrok, spałam dłużej niż zamierzałam. Wstałam z łóżka i skierowałam się na balkon, wychodzący na podwórze z basenem. Poczułam chłodny powiew wiatru, mimo gwieździstego nieba.

― Witaj Ellie ― odwróciłam na dźwięk zdrobnienia, którego nie słyszałam od lat. I wtedy go zobaczyłam. Wyglądał tak samo, jak w dniu, gdy odszedł. Uśmiechną się do mnie, tak jak lubiłam.

― Dobrze ciebie widzieć Leanderze. Co cię sprowadza? ― Zapytałam jednocześnie zaskoczona i uradowana jego widokiem.

― Obiecałem, że się zobaczymy i będziemy razem. ― Wyciągnął dłoń w moją stronę. ― Jesteś gotowa?

― Gotowa na co? ― Zmarszczyłam brwi i wtedy wszystko zrozumiałam, wszystko stało się jasne. ― Nie, to nie może być prawda ― szepnęłam. Wycofałam się do sypialni, na łóżku leżało moje ciało. Umarłam. ― To nie możliwe, miałam żyć jeszcze kilka miesięcy. Sprowadź mnie z powrotem!

― Nie mogę, to tak nie działa.

― Miałam pogodzić się z naszą córką, muszę wrócić!

Wtem rozbrzmiało pukanie, a gdy nikt nie odpowiedział do pokoju weszła Chloe, wyglądała na zmartwioną.

― Mamo, chciałam cię prze.... Mamo?! ― Patrzyła niemo na moje ciało, po chwili głośno krzyknęła, a moje serce pękało z bólu. Przecież nie mogłam jej tak zostawić.

― Musimy już iść ― ponaglał mnie Leander. ― Jeśli teraz ze mną nie pójdziesz, twoja dusza zostanie błąkając się po ziemi.

Leander, mój anioł stróż nie miał mocy sprawczej, nie mógł sprawić, że wrócę i naprawię swój błąd, że usłyszę z ust Chloe wybaczenie. Spojrzałam w jego błękitne tęczówki, byłam rozdarta.

― Będziemy nad nią czuwać. Razem ― powiedział.

Po tych słowach chwyciłam za jego dłonie, miał rację teraz nie mogłam nic zrobić, choć widok roztrzęsionej Chloe bolał mnie bardziej, miałam umrzeć, takie było moje przeznaczenie.

Rozpoczęłam nowe życie.

W niebie. 

EleanorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz