𝙕𝘼𝘾𝙄𝙀𝙆𝘼𝙒𝙄𝙀𝙉𝙄𝙀 𝙉𝙄𝙀 zabiło jeszcze żadnego kota. Przynajmniej w tym życiu.
A tobie najwyraźniej ciekawość służyła. Dotychczas jedynie przyniosła ci pieniądze i satysfakcję, rozkładając pod twoimi stopami czerwony, drogi dywan, zarazem dając ci świetlaną przyszłość wypełnioną po brzegi tym, czego sobie zażyczyłaś. Doskonale wiedziałaś, że miałaś w życiu szczęście, bo gdy twój wzrok napotkał coś, czego akurat chciałaś, po jakimś czasie owa rzecz znajdowała się w twoich dłoniach. Cena nie była problemem. Wystarczyło jedynie zamrugać ładnie oczami i uśmiechnąć się delikatnie, aby cały świat schylił się tuż przed twoimi nogami.
— Podoba ci się, kotku? — rozległ się głos mężczyzny tuż przy twoim uchu. Przekręciłaś nieznacznie głowę, pozwalając ciepłemu oddechowi unosić się przy skórze przez dłuższą chwilę. Cmoknęłaś z zainteresowaniem, przesuwając końcówką języka po lizaku.
— Jest piękny — stwierdziłaś szczerze, lustrując uważnie każdy fragment wiszącego przed tobą obrazu. Dłonie mężczyzny przesunęły się po twojej talii, przysuwając jego ciało do twojego. W pomieszczeniu znajdowała się tylko wasza dwójka, więc nie miałaś nic przeciwko jego dotykowi. — Namalowała go Auguste Renoi. Jej dzieła są popularne.
— Chcesz, abym ci go kupił? — zapytał, przesuwając nosem po długości twojej szyi. Z twojego gardła wydobyło się przeciągłe mruknięcie, rozlegające się echem po wystawie. Lśniące włosy zostały odsunięte na bok, dając mu pole do popisu. Ale pomimo cudzych ust przesuwających się po skórze, nie zdjęłaś wzroku z obrazu, przyglądając się mu uważnie.
— Hm... A jesteś w stanie go kupić? — powiedziałaś cicho, wciągając powietrze, kiedy jego zęby zahaczyły o kark i zagryzły go nieznacznie, pozostawiając po sobie niewielki czerwony ślad. Od razu jego wargi przysunęły się do twoich ramion, składając na nich motyle pocałunki.
— Dla ciebie jestem w stanie kupić całą tę wystawę — oznajmił, badając kobiecą figurę za pomocą dłoni. Jego palce przesuwały się po wyrzeźbionych bokach, kiedy na twojej twarzy pojawił się zadowolony uśmiech.
Odsunęłaś od ust czerwonego lizaka, przekręcając się w jego objęciach, aby spojrzeć mu w oczy. Zaśmiałaś się gardłowo, odchylając głowę do tyłu i pławiąc się w uczuciu spełnienia. Wsunęłaś swoje palce między jego krawat a koszulę, po czym przyciągnęłaś go do siebie, dając mu spróbować truskawkowych ust. Byłaś pewna, że pozostał na nich jeszcze smak słodyczy, więc uśmiechnęłaś się w trakcie pocałunku, wiedząc, że mężczyzna przymyka oczy, próbując posiąść, jak najwięcej mógł.
Jednak zanim zdążył się zgubić w twoim dotyku, odsunęłaś się i przesunęłaś po jego ramieniu dłoń, smakując resztki truskawek. Pozwoliłaś mu zachować dłoń na twojej talii, ale twoje spojrzenie skierowało się w stronę obrazu, doceniając wszystkie jego walory. Muśnięcia pędzlem były idealnie widzialne w muzealnym świetle, a znaki konserwowania przez pracowników były praktycznie niewidoczne. Wiedziałaś jednak, że ich praca nie była wykonana tak, jakbyś ty tego chciała. Pozostało ci jedynie zabrać obraz pod twoją opiekę, aby otrzymał należyty szacunek.
— Powinniśmy wracać na salę... Niedługo zaczyna się aukcja — szepnął mężczyzna, ale jego słowa jedynie odbiły się w twojej głowie, chowając się gdzieś w ciemnym kącie. Przysunęłaś ponownie lizak do ust, wysuwając delikatnie język, aby przesunąć nim po czerwonej kulce.
— Mhm... — przekręciłaś głowę w bok, zaplatając ręce na piersi. Obraz doprawdy był urzekający i nawet liczba zer, będąca w stanie przestraszyć niejedną osobę, nie mogła cię od niego oderwać. Smakując truskawkową słodycz, nieświadomie podnosiłaś temperaturę w powietrzu, przyciągając do siebie wzrok innych. Nawet sama czarna, przylegająca sukienka wystarczyła, aby mężczyźni otwierali szeroko usta, powstrzymując się od innych gestów.
— [t.i.], idziemy... Nie jesteśmy sami — ostrzegł cię mężczyzna, zaciskając palce na twojej talii. Oderwałaś spojrzenie od obrazu, mrugając powiekami z irytacją. W porównaniu do portretu, wiszącego na ścianie, twój partner był zaledwie pozostawionym przez świat pyłem na parapecie. Równie dobrze mogłaś go zdmuchnąć, pozostawiając na planszy jedynie żałosne resztki.
— Hm? — rzuciłaś, podążając za jego wzrokiem. Twoja dłoń zatrzymała się w miejscu, przytrzymując lizak tuż przy brzegu twoich ust, na tyle, aby jeszcze go wyczuć na języku, mimo że nie był na tyle do niego zbliżony. Wisiał w powietrzu, jakby zastanawiał się, gdzie przynależy. Mimo niezdecydowania i tak rozpuszczał się na wargach, łącząc się z lśniącym błyszczykiem, tym samym nadając im truskawkowy smak.
Twój wzrok przeniósł się na kolejny obraz, wprawiając cię w chwilowe osłupienie. Zastanawiałaś się, w jaki sposób malarz był w stanie odwzorować błękitne niebo oraz uwiecznić je tak doskonale na płótnie. Powiodłaś spojrzeniem po całym arcydziele, zapamiętując kolejne jego elementy. Takie cuda były rzadkością. Muśnięcia pędzlem były wyraźnie zarysowane, oddając dokładnie każdy fragment malunku. Zacisnęłaś zęby na lizaku, krusząc go nieznacznie. Dźwięk łamania rozległ się po pomieszczeniu, wypełniając panującą ciszę.
Gest przykuł uwagę trzeciej osoby, dzięki czemu zyskałaś jej uwagę. Błękitne niebo przygwoździło cię swoim ciężarem, wywołując na twoich plecach ciarki. Nie poddałaś się mu jednak, utrzymując kontakt wzrokowy. Mężczyzna mógł być arcydziełem, gwiazdą czy Bogiem, ale twoja osoba i tak przewyższała go na wszystkich podłożach. Podniosłaś jeden kącik ust, doskonale wiedząc, że twoje spojrzenie rzucone ukradkiem w jego stronę spod czarnych, wykręconych rzęs, z pewnością naciągnęło jego nerwy.
Zgodnie z twoimi przewidywaniami jasne oczy nieznajomego zalśniły jeszcze bardziej, a usta rozszerzyły się w zadowolonym uśmiechu. Podniósł jedną brew wyżej, lustrując cię wzrokiem. Przyjrzał się uważnie twoim krągłościom, zatrzymując się na dłuższą chwilę na twojej talii, gdzie leżała dłoń mężczyzny. W tym momencie błękitne tęczówki ściemniły się, nabierając burzowej barwy, która wytrąciła z równowagi twojego partnera. Zacisnął swój uścisk, przyciągając cię do siebie zazdrośnie.
— Kochanie... Spóźnimy się — mruknęłaś przeciągle, wysuwając z ust czerwonego lizaka. Zaśmiałaś się krótko, wpatrując się w jego rozkojarzoną mimikę. Wyraźnie nadal się nie otrząsnął po zetknięciu z nieznajomym obrazem idealnego człowieka. Jednak każdy obraz był zaledwie sztuką, której można było rzucić krótkie spojrzenie. Albo posiąść i chciwie zachować dla siebie.
— Huh? Ah, tak... — rzucił mężczyzna, zerkając ponownie w twoją stronę. Ciemne oczy zalśniły delikatnie, lustrując twoją sylwetkę tak, jak potrafiła osoba, która doskonale wiedziała, co znajdowało się pod czarnym materiałem. Od razu się wyprostował, zdając sobie sprawę, że nieważne jak bardzo oszołamiający był obraz, to jednak on cię posiadał, kiedy błękitnooki mężczyzna stał sam.
Zaplotłaś swoją rękę wokół jego ramienia i uśmiechnęłaś się delikatnie, dając mu złudne poczucie wyższości. Aby chociaż na ułamek chwili poczuł, że ma kontrolę nad sytuacją. Że znajduje się wyżej niż ty i może robić, co chce, mimo tego, że wszystkimi nitkami poruszałaś ty. Zaczęłaś prowadzić go w stronę sali, nadal posyłając mu subtelny uśmiech. Zanim jednak wyszłaś z wystawy, odwróciłaś się do tyłu i zerknęłaś w stronę błękitnookiego. Nie wiedziałaś, kim był. Ale to nie było ważne. Ważne było to, że chciałaś zyskać znajdujący się przed tobą obraz. A gdy czegoś chciałaś, to zawsze to dostawałaś.
CZYTASZ
❝KING❞ gojo satoru x reader
Fanfiction【i am king of the clouds】 ❝𝘪𝘭𝘦 𝘫𝘦𝘴𝘵𝘦ś 𝘨𝘰𝘵ó𝘸 𝘰𝘥𝘥𝘢ć, 𝘢𝘣𝘺 𝘻𝘺𝘴𝘬𝘢ć 𝘵𝘰, 𝘤𝘻𝘦𝘨𝘰 𝘱𝘳𝘢𝘨𝘯𝘪𝘦𝘴𝘻?❞ bo gojo uwielbiał słodycze, a ty byłaś jego ulubionym cukierkiem.