I - Ticci Toby

66 8 0
                                    

(Akcja jest napisana z punktu myśli czytelnika)

Pierwsza misja jako proxy zaliczona. Trwała całą noc a towarzyszył mi Ticci Toby, i żadne z nas nie sprawdziło pogody na noc. Prawdopodbnie Masky sprawdził i teraz się śmieje z nas pod nosem. Niedosyć że byliśmy cali we krwi to jeszcze przemoknięci do suchej nitki, teraz to już ciężko będzie sprać tą krew.

-Toby, kto tu pierze?-chłopak spojrzał na mnie z rozśmieszeniem
-Pralka, oczywiście. Kto by to robił ręcznie w takiej dużej rodzinie.
-To dobrze bo inaczej nasze bluzy by się nie doprały.
-Zdecydowan... Jesteśmy! Nie zgubiłem nas!
Zaśmiał*m się pod nosem z radości Tobiasa.

-Jeszcze przed wschodem... musimy gdzieś zaczekać bo reszta nas zabije jak ich obudzimy.
-Znam jedno miejsce z którego idealnie widać wschody słońca! Dach!-wskazał palcem na miejsce nad oknem na strychu jak małe dziecko. Przez jego podekscytowanie odmówienie mu byłoby grzechem. Spojrzał na mnie z iskierkami w oczach przez co wyglądał uroczo, złapał mnie lekko za rękę i nagle szarpnął za sobą biegnąc na tyły budynku.

Wspięliśmy się po drabince która co jakiś czas strasznie skrzypiała co było bardzo irytujące i wzbudzało strach przed obudzeniem Sally, a każdy wie jak operator może ochrzanić za obudzenie tej małej gwiazdy. Na szczęście Toby wychylił się do okna i dał znać że dziewczynka na nasze szczęście się nie obudziła.

Gdy stan*ł*m na dachu stopa momentalnie zsunęła mi się przez mokre dachówki ale Toby zdążył mnie złapać.

Oboje usiedliśmy na daszku nad oknem na strychu machając nogami tak mocno że o mało nie wybiliśmy szyby. Moje oczy stawały się coraz cięższe, choć nie chciał*m spuszczać oczu z tego majestatycznego widoku słońca wschodzącego za drzewami. Z zmęczenia wybudził mnie głos zmartwionego Rogersa.

-Hej, już Ci się nudzi?
-Nie nie, po prostu, chcę iść spaaaaaaa- ziewnięcie przedłużyło moją wypowiedź na co Toby zaśmiał się cichutko.
-Taaa, rozumiem, jakby nie padał deszcz wiec zostalibyśmy dłużej i nadal bylibyśmy nie wiadomo gdzie może T- Toby się chwilę zawachał- Masky, chciałem powiedzieć, może by nas zabrał
-Aż taki dobry to on chyba nie jest hahah
-Nie jest ale nie miałby wyboru, jedyny w tym domu ma prawko.
-Nikt inny nie ma? Chwila, chcę to sam* przemyśleć-Albo za młodzi, albo za głupi. Slendi akurat za wysoki.-Tak, masz ra-zdziwił*m się kiedy Toby złapał mnie silnie za rękę i nie chciał puścić.
-Hej, pamiętaj. Jeśli kiedykolwiek poczujesz się samotnie, chodź do mnie! Obejrzymy razem coś pod kocem albo się wypłaczesz... wiesz, po prostu, zawsze pomogę!
-Hahah... Dziękuję Toby...- pomyślał*m że to... *twoje odczucia*

~~~

Rozdział inspirowany piosenką w mediach a czemu akurat Toby-nie wiem.

𝐶𝑟𝑒𝑒𝑝𝑦𝑝𝑎𝑠𝑡𝑎 𝑔𝑜𝑜𝑑 𝑣𝑖𝑏𝑒𝑠 || 𝑃𝐿Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz