ROZDZIAŁ 66

130 8 4
                                    

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dzień dobry! Tęskniliście? ;) 
Zebrałam się do kupy, w miarę, i postanowiłam wrzucić dziś rozdział. Poza tym, stęskniłam się już trochę za Wami, no i oczywiście za Adamem XD 

Chciałam z całego serduszka podziękować Wam za wsparcie. Jesteście wspaniali :* ❤~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

To było chyba najgorsze kilka godzin w moim życiu, a przynajmniej najbardziej bolesne kilka godzin. Momentami wątpiłem, czy Aleksowi uda się na czas dowieźć mnie na miejsce. Oczywiście nie muszę chyba wspominać, że nie byłem w szpitalu, a człowiek, który mnie szył...no cóż. Nie jest kwalifikowanym chirurgiem, choć zna się na rzeczy. Spotkałem go, gdy jeszcze byłem na studiach. Studiował medycynę, nie pamiętam dokładnie kierunku, ale po drodze coś poszło nie tak, a mianowicie...poznał mnie i smak bezstresowego życia, pełnego narkotyków i chętnych cipek. Jego wiedza jednak nie poszła na marne. W zamian za swoje usługi lekarskie i dyskrecję ma to, czego przeze mnie samemu by nie osiągnął, a jednocześnie coś, co ja mu dałem. Swoją własną przychodnię, do której wpadam od czasu do czasu z problemami takimi, jak dziś.

Wszedłem tylnym wejściem, aby w razie czego jego pacjenci mnie nie widzieli. To by dopiero był widok, tym bardziej że nim dotarłem na miejsce, koszulę miałem już praktycznie całą we krwi. Boże, chciałbym jak najszybciej to wszystko zapomnieć. W pewnym momencie, mimo rzekomego znieczulenia, wydarłem się, jakbym rodził dziecko, choć tak naprawdę nie wiem, jak to jest. Spocony, z całych sił zagryzałem zęby. Nie myślałem, że ból będzie w stanie tak dobitnie położyć mnie na łopatki, kompletnie pozbawiając szans na wygraną i odczuwanie radości. I w czasie gdy on mnie szył, nie chce mi się nawet rozwodzić nad tym, co przeżyłem, Aleks pojechał do mojego mieszkania po jakieś czyste ciuchy i moją torbę. Wszystko poszło bez problemów, bo Ewela była w tym czasie w pracy, obyło się więc bez zbędnych tłumaczeń. Dałem mu po prostu klucze, które zawsze odruchowo wrzucam do kieszeni jak gdzieś wychodzę.

- Co z nim zrobisz? - zaczyna interesować się Aleks, w czasie gdy ja próbuję przybrać jakąś wygodną pozycję.

- Najchętniej to bym go zajebał bez zastanowienia. - Odpowiadam. Czuję się już nieco lepiej, bo mój prywatny lekarz nafaszerował mnie lekami przeciwbólowymi, ale nadal kręci mi się w głowie, poza tym rana, mimo działania leków, daje o sobie znać przy każdym ruchu. - Ma pojeb szczęście.

- Szczęście?

- Szczęście w nieszczęściu, że nie uszkodził żadnych poważniejszych narządów, bo zapłaciłby za to swoją pojebaną głową. Swoją drogą... - groźnie przypatruje się kolesiowi idącemu chodnikiem, bo bardzo przypomina mi tego pojeba - ja też mam cholernie dużo szczęścia. Majka by chyba dostała zawału, jakby zobaczyła wylewające się z brzucha flaki.

- Obrzydliwe. - Burzy się w żartach i kręci głową, lekko się przy tym uśmiechając. - Poza tym, jakby uszkodził ci jakieś narządy, to raczej nie miałbyś przyjemności obcięcia mu głowy.

- Racja... - znowu te jebane zawroty. Jest duszno. Za duszno. - Sorry, ale muszę otworzyć okno.

Wciskam guzik. Szyba zjeżdża do połowy, a ja łapczywie łapię zimne powietrze. Jak pies, z tym że ja nie wystawiam języka. Wystarcza jeden fałszywy ruch, a ból łapie mnie mocno i promieniuje na całą klatkę piersiową. Syczę, zamykam oczy i zaczynam głośno oddychać. Błagam, niech to się już skończy. Lekarz zapewniał mnie, że nic się nie dzieje złego, że z wyjątkiem tego, że straciłem sporo krwi, wszystko jest w porządku, ale biorąc pod uwagę to, jak reaguje ciało i jak ja się czuję, nie chce mi się za bardzo w to wierzyć.

TOKSYCZNA CHEMIA (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz