ROZDZIAŁ 28

205 9 1
                                    

Pół nocy walczyłem z tym jebanym filmem. Oglądałem go w kółko mając nadzieję, że za którymś razem przestanie mnie tak przerażać. Wiesz co? W końcu przestał. Stał się monotonią, jak piosenka budząca w tobie skrajne emocje, która nudzi ci się po jakimś czasie i przestaje być TĄ piosenką. Przespałem się trochę i powoli dochodzę do siebie. Moją rekonwalescencję przyspiesza fakt, że mamy się dzisiaj spotkać. To rozładowuje negatywne emocje zastępując je czymś innym. Czymś zupełnie nieznanym. Tak bardzo chcę cię zobaczyć. Już. Teraz. Wybacz mi, że tak nagle wtargnę do ciebie do pracy. Tylko na moment. Po tej pojebanej nocy potrzebuję twojego widoku. Przez to wszystko nawet zapomniałem, że wprowadził się do ciebie ten kutas Krystian, ale nie bój się. Jego też się jakoś pozbędziemy. W tym momencie to nie jest takie ważne, dopóki trzyma się od ciebie z daleka. Nie ma prawa cię tknąć. Jesteś moja.

Siedząc przy kawie wchodzę na twojego Facebooka. Jak to dobrze, że nie zablokowałaś go dla nieznajomych. Dzięki temu mogę na bieżąco śledzić, co ciekawego się u ciebie dzieje. Dziś rano wstawiłaś zdjęcie. "Zaczynajmy nowy dzień ;)". Siedzisz z kubkiem w ręku przy stole w waszej kuchni i dobrze, że nie ma przy tobie Krystiana. Minę masz jednocześnie niezadowoloną i wesołą. Tylko ty potrafisz zakładać dwie maski jednocześnie. Wyglądasz przeuroczo. Dawno tu nie zaglądałem. Patrzę dalej, co jeszcze nowego się pojawiło i w tym miejscu razi mnie piorun. "Nasze pierwsze wspólne śniadanie" - dumnie głosi opis przy zdjęciu na którym jesteście w trójkę. Zadowoleni przy, kurwa, wspólnym śniadanku. Obrazek przecudowny, taki słodki, że aż chce się rzygać od nadmiaru cukru, a poza tym siedzisz za blisko tego skurwiela i jesteś realnie szczęśliwa. Rzucam telefonem o blat. Dopijam szybko kawę. Mam wrażenie, jakby zaczął się wyścig. Nie oddam mu ciebie. Kurwa. Po moim trupie. Wychodzę, nim zacznę myśleć za dużo, co doprowadzi mnie do jeszcze większej frustracji. Przecież, do cholery, przyszłaś wczoraj do mnie, choć miałaś doskonały moment na przerwanie wszystkiego, więc...nie chcesz kończyć tego, co jest między nami. Ile jeszcze dowodów będę potrzebował, abym w końcu mógł być o ciebie spokojny?

Tak jak myślałem, twój widok znacznie poprawia mi humor. Ty też się cieszysz. W końcu zeszłaś z kasy. Byłaś tak zajęta, że nawet nie zauważyłaś, że od pół godziny niecierpliwie kręciłem się po sklepie. Zdążyłem przez ten czas zapełnić cały koszyk. Jesteś sensem życia, który rozjaśnia dzisiejszy dzień. Cudowna i olśniewająca, choć masz na sobie służbowe ciuchy i niedbale związałaś włosy w kucyk. Całuję cię czule w policzek i mimo pochmurnego dnia magicznie zaświeciło słońce.

- Co ty tu robisz? - pytasz mile zaskoczona. Czemu między nami nie może zawsze tak być?

- Wpadłem po coś do jedzenia. - Opieram się o koszyk wskazując na jego zawartość. Kiwasz głową z uśmiechem, jakbyś nie wierzyła, że wpadłem tylko po to. - I cię zobaczyć.

Po twojej reakcji wnioskuję, że właśnie to chciałaś usłyszeć. Podchodzę bliżej ciebie. Sztywniejesz, szybko rozglądając się dookoła. Jesteś spięta i widzę, że nie odpowiada ci takie zachowanie w twoim miejscu pracy, natomiast ja pieprzyłbym cię tu i teraz, z tym że...to byłoby niestosowne, a poza tym twoje koleżanki nas obserwują. Nie czułbym się komfortowo.

- Muszę wracać do pracy. - Rozkosznie mruczysz mi do ucha.

- To widzimy się dzisiaj?

- Wieczorem. Zadzwonię. - Wpatrujesz się we mnie i nie chcesz tego przerywać. Myślę, że w tym momencie masz już mokro i najchętniej poszłabyś ze mną.

- Więc do zobaczenia.

Muszę uciekać, bo zaczynam sztywnieć i za chwilę będzie przypał najgorszy z możliwych. Co takiego jest w tobie, że tak na mnie działasz? Uśmiecham się i odwracam na pięcie. Kolejka długa. Dzwonek na kasę i ty się zjawiasz. Nie jesteś tak zmęczona i wkurwiona na cały świat jak twoja koleżanka. Ty się uśmiechasz. Nie mam zamiaru cię rozpraszać, a więc zostaję przy swojej kasie. Podoba mi się to, że zerkasz co chwila. Stanie w kolejce mija zdecydowanie za szybko. Mógłbym stać tu i godzinę, bo ty jesteś w zasięgu wzroku. Lubię patrzeć, jak pracujesz. Kiedy mam już wszystko policzone, spakowane i mijam twoje stanowisko, puszczam do ciebie oczko w odpowiedzi na co się czerwienisz. Do wieczora, aniołku...

TOKSYCZNA CHEMIA (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz