Kłótnia na horyzoncie, czyli pierwszy dzień drużyny 10!

49 2 2
                                    


Cześć! W wasze ręce oddaję pierwszy rozdział ze zbioru krótkich opowiadań o historii drużyny 10. Czuję, że kanonicznie nie dostali wystarczająco dużo uwagi, więc może chociaż w niewielkim stopniu uda mi się to naprawić. Rozdziały będą w miarę krótkie i w zamyśle lekkie. Mam nadzieję, że Wam się spodoba!

____________________________________________________________



-Czy Ty musisz bez przerwy coś jeść?

Głos rozzłoszczonej Ino sprawił, że dłoń trzymająca chipsa  na krótką chwilę zamarła w połowie drogi do ust. Choji zareagował chwilę później, pochłaniając resztę przekąsek z otwartej paczki. Jego rumianą twarz rozjaśnił szeroki uśmiech, radosny i pełen zadowolenia.

-Zawsze tyle jem! Muszę, żeby mieć siłę do ćwiczeń. W końcu teraz jesteśmy prawdziwymi shinobi! - Odparł wesoło i zaraz zabrał się za kolejną porcję łakoci.

-Nigdy nie będziecie prawdziwymi shinobi! Jeden nic, tylko się opycha, a drugi jest największym leniem na świecie. - Dziewczyna odrzuciła długie włosy na plecy, wręcz tryskając złością. Shikamaru słysząc jej ton parsknął cicho i poklepał swojego przyjaciela po plecach.

-Nie martw się, Choji. Jest obrażona na cały świat, bo to nie ona dostała się do drużyny z Sasuke. Przegrała z Sakurą, chociaż tak naprawdę Sasuke nie zwracał na żadną z nich większej uwagi. - Stwierdził Shikamaru, stając się tym samym obiektem piorunów ciskających z oczu dziewczyny. Nie przejął się tym zbytnio, a zamiast kontynuować kłótnię, wskazał na skąpaną w słońcu polankę. Dopiero co wyszli z akademii i za półtorej godziny mieli się spotkać z opiekunem ich grupy, ale do tego czasu mieli wolne.

-Nie wiem jak wy, ale ja poczekam tutaj. Jak wrócę do domu to matka zagoni mnie do pracy, a to jest straaasznie kłopotliwe. - Stwierdził i położył się na trawie, podkładając ręce pod głowę. Ziewnął szeroko, zasłaniając usta dłonią, po czym westchnął z zadowoleniem i spojrzał na powoli płynące po niebie chmury. To zdecydowanie było jego ulubione zajęcie. Po chwili usłyszał, jak Choji siada obok, chrupiąc coś przez cały czas.

-Nie ma mowy, że tu zostanę. Nie wiem nawet dlaczego trafiłam do drużyny akurat z wami. -Głos dziewczyny stawał się coraz wyższy. Irytowało ją to, że tej dwójki zupełnie nic nie interesowało.

-To całkiem proste. Nasze klany współpracują od pokoleń. To, że i nas połączą było, cóż, pewne. -Odparł Shikamaru, leniwie uchylając jedną powiekę, by spojrzeć na dziewczynę z pewnym rozbawieniem.

Ino pokręciła głową i machnęła lekceważąco ręką. Dlaczego ona utknęła z tą dwójką, podczas gdy ta wielkoczoła miała spędzać prawie cały czas z Sasuke? To jawna niesprawiedliwość! Zacisnęła pięści z całej siły, obracając się na pięcie i odchodząc szybkim krokiem. W pewnym sensie czuła się upokorzona. Z jednej strony wiedziała, że to nie od niej zależał wybór drużyn, a z drugiej kiedy tylko wyobraziła sobie, jak bardzo Sakura będzie się z tym obnosić... czuła potworną wściekłość. Przyjaźń przybierała przeróżne formy, ale chociaż kiedyś były ze sobą bardzo blisko, Ino miała teraz wrażenie, że pozostała tylko rywalizacja. Nie ta koleżeńska, która wzbudzała pozytywną motywację i śmiech po ewentualnej przegranej. Teraz liczyła się tylko wygrana, za wszelką cenę.

"Uchiha Sasuke, jeszcze będziesz mój."

Ta myśl pozwoliła jej powstrzymać uparcie napływające do oczu łzy i dumnie unieść głowę. Nie da się złamać. Jeśli chce odnieść sukces, musi uparcie dążyć do celu. Sasuke był tego wart.



Cała trójka zebrała się na placu przed akademią równo o piętnastej. Schowali się w cieniu drzew, mając dość palącego nieprzyjemnie słońca, które o tej porze roku szczególnie mocno dawało się we znaki. Nie rozmawiali - Ino wciąż negatywnie podchodziła do reszty swojej grupy, Choji był zajęty żuciem czegoś zawzięcie, a Shikamaru... ten chyba usnął, siadając na trawie i opierając się plecami o drzewo. Musieli wykazać się cierpliwością jeszcze przez kilkanaście minut, bo dokładnie tyle zajęło, nim doszedł do nich gryzący, nieprzyjemny zapach, od którego nieproszone łzy jawiły się w oczach, a z gardła wydobywał się kaszel.

-Co do...? -Zaczęła Ino, zwracając się w stronę, z której dochodził coraz bardziej intensywny zapach. Powitał ją widok wysokiego opalonego, wysokiego mężczyzny o krótkich włosach i zadbanym zaroście. Mimo postury, której pozazdrościłby mu niejeden mężczyzna, wydawał się miły. Miał przyjemny uśmiech i dobroć, wyraźnie odbijającą się w ciepłych, brązowych oczach. To musiał być ich nowy nauczyciel.

-Nazywam się Asuma Sarutobi i od zostałem wybrany do poprowadzenia drużyny dziesiątej. Chociaż wasze wzruszenie jest zupełnie niepotrzebne, w pewnym sensie mi to schlebia. -Skomentował widok łez w oczach młodej trójki.

-To nie żadne wzruszenie, tylko ten okropny dym tak szczypie w oczy. - Shikamaru zasłonił nos i usta dłonią, drugą ręką wskazując na palącego się papierosa w ustach mężczyzny. Kojarzył go. Na pewno znał się z jego ojcem, kilka razy widział jak rozmawiają nawet po powrocie ojca do domu. Asuma zaśmiał się cicho, dzieciaki jeszcze przywykną.

-Nie chcę zaczynać od treningu, a trochę lepiej was poznać. -Oznajmił i usiadł na trawniku, kiwając im głową, by zrobili to samo. -Może opowiedzcie coś o sobie. Jakie macie hobby, marzenia, plany? Ino, prawda? Może zacznijmy od Ciebie.

Ciepły uśmiech Asumy zachęcił ją do mówienia. Nie chciała sprawić złego wrażenia, w końcu to ich nowy sensei. Przeczesała palcami długie, blond włosy spięte w wysoki kucyk i zamyśliła się na chwilę.

-Jestem Ino Yamanaka. Lubię... kwiaty. W wolnym czasie pomagam mamie w prowadzeniu kwiaciarni. Lubię też Sasuke, a moim największym na ten moment marzeniem jest pokonanie Sakury we wszystkim, w każdej dziedzinie. - Oznajmiła z dumą w głosie. Na jej krótki wywód Shikmaru wywrócił oczami. Ten ich irytujący konflikt chyba nigdy się nie skończy. Asuma o dziwo zaśmiał się serdecznie i pokiwał głową. Nie wiedział jakie było podłoże pozornego braku sypatii pomiędzy Sakurą a Ino, ale miał przeczucie, że z czasem wszystkiego się dowie. Jako sensei czuł też obowiązek, by wspierać swoich podopiecznych.

-W takim razie chyba wszyscy będziemy trzymać kciuki, żeby Ci się to udało. Jeśli chcesz kogoś pokonać, musisz wkładać w treningi całe serce. I pamiętaj, żeby rywalizacja nigdy nie przerodziła się w nienawiść. W takim razie teraz może...

-Ja! Teraz ja! - Zawołał entuzjastycznie Choji, uśmiechając się od ucha do ucha. Odłożył na chwilę paczkę chrupek i oparł dłonie na kolanach. - Nazywam się Chōji Akimichi. Jest wiele rzeczy, które lubię, ale tak najbardziej to lubię dobre jedzenie i...

-Tak, widać. Jesteś strasznie gruby. Jak tak dalej pójdzie to nie będziesz mógł się nawet sam ruszać. - Przerwała mu Ino, a Shikamaru skrzywił się, doskonale wiedząc, co za chwilę się stanie. Twarz jego przyjaciela przybrała barwę dojrzałego pomidora. Nie była to oznaka zawstydzenia, a raczej wściekłości, która objawiała się zawsze, gdy ktoś nazwał go w ten sposób.

-NIE JESTEM GRUBY! JESTEM PUSZYSTY I...

-Oi, Choji, wystarczy. Nie unoś się. - Shikamaru poklepał go po plecach i podał paczkę chrupek, którą chłopak od razu przyjął, ze zdenerwowaniem zabierając się za jedzenie. -Możesz kontynuować. - Zachęcił go, jednak ten tylko prychnął pod nosem obrażony, nie racząc ich chwilowo ani słowem więcej.

-W porządku, więc zostałem ja. Shikamaru Nara. Lubię spać i oglądać chmury. Nie lubię się przemęczać. Co do moich planów na przyszłość, chcę mieć całkiem przeciętną pracę, zwyczajną żonę i proste życie. To chyba wystarczy.


Asuma przesunął spojrzeniem po całej tej trójce i westchnął cicho, zaciągając się papierosem. Każde z nich było zupełnie inne. Czeka ich sporo pracy, teraz on sam ma ciężki orzech do zgryzienia, chociaż miał dziwne przeczucie, że jeśli się uda... ta trójka osiągnie naprawdę wiele.

Pamiętniki Drużyny 10.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz