- Nie, nie, nie! NIENIENIENIENIENIE! - Donośny krzyk Asumy rozniósł się po całej polanie, na której swój trening odbywała drużyna 10. Mimo wielu prób, Shikamaru, Choji i Ino nie potrafili zgrać się dostatecznie dobrze, żeby pokazać nauczycielowi prawdziwie efektywny atak. Minął już miesiąc odkąd uczniów kończących Akademię podzielono na grupy, a współpraca tej trójki niemal w ogóle się nie poprawiła. Sarutobi podrapał się po karku, bezradnie patrząc na siedzących pod drzewem uczniów, dyszących ciężko z wysiłku i poobijanych od nieudanych prób wspólnego ataku. Ostatnio nastroje im nie dopisywały, nie potrafili się ze sobą zgodzić.
Chmura dymu papierosowego zawędrowała w ich stronę, zwiastując kolejną pogadankę. A przynajmniej tak im się zdawało.- Współpraca wciąż u was kuleje. Jesteście drużyną i podstawą powinno być zaufanie. W akademii uczyli was, że shinobi nie powinni okazywać uczuć i przywiązywać się do innych, ale moim zdaniem bez tego bardzo trudno wykonać nawet najprostszą misję. Zacznijcie postrzegać ćwiczenia jako możliwość do lepszego poznania samych siebie i waszych możliwości. Największą siłę zyskacie dzięki współpracy. Mogę wam to obiecać. - Poczochrał kolejno głowy uczniów i uśmiechnął się ciepło, w ten specyficzny dla siebie sposób.
- Koniec na dzisiaj. Jutro treningu nie będzie, wyruszam na misję. Powiadomię was, kiedy wrócę. Do tego czasu postarajcie się jakoś dogadać.
- Jakie to kłopotliwe... - mruknął pod nosem Shikamaru, a Choji wcisnął Asumie do ręki całą paczkę solonych czipsów.
- Na misjach trzeba jeść, żeby mieć dużo siły. Uważaj na siebie, sensei!
- Będziemy czekać, sensei! - dodała Ino, unosząc kciuki w górę na znak wsparcia.
Mężczyzna uśmiechnął się raz jeszcze, machnął do "swoich dzieciaków", jak nawykł nazywać ich w myślach i ruszył powoli w stronę biura Hokage.
(Kolejnego dnia, wieczorem)
- SASUKE-KUN! - Pisk Ino rozszedł się chyba po połowie wioski. Na twarzy blondynki pojawił się szeroki uśmiech, a jej oczy zabłyszczały z ekscytacji, kiedy tylko dopadła do jego ramienia. Chłopak nie wydawał się jednak ani trochę zainteresowany. Przystanął na chwilę, a na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.
- Jesteś irytująca. Równie irytująca jak Sakura - odpowiedział chłodnym tonem i odepchnął ją od siebie. Zaskoczona Ino zaraz by upadła, gdyby nie czyjeś szczupłe ręce, które podtrzymały ją w ostatnim momencie przed zetknięciem się z ziemią. W oczach dziewczyny błysnęły łzy, które usilnie starała się powstrzymać, zwłaszcza, że kilkanaście metrów dalej dostrzegła Sakurę, z uśmiechem przyglądającą się całej tej sytuacji.
- Ino wcale nie jest irytująca! - zawołał niezadowolony Choji, pochłaniając kolejne chrupki.
- Nie jest też jak Sakura. Jest dużo lepsza. Najlepsza - dodał Shikamaru, który na ogół nie lubił pchać się w cudze konflikty, jednak czuł się w obowiązku stanąć w obronie Ino, która została tak źle potraktowana przez Uchihę. Sasuke prychnął tylko i wzruszył obojętnie ramionami, idąc w swoją stronę. Nawet nie spojrzał na Sakurę, kiedy ta obok niego przechodziła.
- S-Sasuke... - zawołała jeszcze Ino, jednak ten nie zwrócił na nią żadnej uwagi. Chwilę później blondynka ruszyła biegiem w kierunku lasu. Nie chciała płakać przy swojej drużynie, jednak nie mogła znieść takiego upokorzenia z kamienną twarzą.
- Jakie to kłopotliwe... - mruknął młody Nara, kierując się nieśpiesznie za nią. Znaleźli ją po kilkunastu minutach, chlipiącą żałośnie pod drzewem. Bez słowa usiedli po obu jej stronach.
- P-po co tu przyszliście?! Nie prosiłam was o... o to - wyszlochała, wściekle ocierając łzy, które uparcie nie chciały przestać płynąć. Choji uśmiechnął się ciepło i wyciągnął w jej stronę orzeszki w karmelu.
- Zjedz, przez ten płacz na pewno osłabłaś! - Ino zamrugała zaskoczona. Początkowo chciała odmówić, ale prawdę mówiąc wyglądały całkiem apetycznie. Zaśmiała się przez łzy i sięgnęła do opakowania, zgarniając trochę przekąsek.
- Właściwie to zgłodniałem. Może pójdziemy na grillowane mięso? - zaproponował Shikamaru, wstając po kilku chwilach. Wyciągnął w stronę blondynki rękę, którą ta po chwili przyjęła, pozwalając pomóc sobie wstać.
Spojrzała niepewnie na chłopców, biorąc głęboki wdech. Nie rozumiała dlaczego mimo tego, że przez ostatni miesiąc często ich krytykowała i dokuczała, oni się tym nie przejmowali. Dlaczego uratowali ją przed upadkiem, okazali wsparcie przy Sasuke i nazwali ją lepszą od Sakury. Dlaczego zamiast zająć się swoimi sprawami, poszli za nią do lasu, wyciągnęli pomocną dłoń i okazali wsparcie. Zastanawiała się nad tym przez całą drogę do restauracji w której dwa razy byli już z Asumą na barbeque. Tym razem wyjątkowe obżarstwo Choji'ego ani narzekanie i bierność Shikamaru nie wydawały się już takie irytujące. Nie miała pojęcia skąd taka zamiana, która pojawiła się w ciągu kilku godzin. Bycie z nimi w tym miejscu, wspólny posiłek i spędzanie tak wolnego czasu były przyjemniejsze niż zazwyczaj. W pewnym momencie złapała się nawet na tym, że śmieje się z ich żartów i wygłupów, z zaangażowaniem wsłuchuje się w tłumaczenie jak długo i dlaczego powinno być grillowane mięso, a czas wcale się nie dłużył.
- Zamykamy, zapraszamy jutro! - W pewnym momencie ich rozmowę przerwał kucharz. Kiedy cała trójka wyjrzała na zewnątrz, zorientowali się, że zrobiło się całkowicie ciemno.
"Matka mnie zabije." wymamrotał Shikamaru, wstając od stolika.- Ja zapłacę! - wyrwała się Ino, podświadomie chcąc się jakoś zrekompensować za dzisiejszy dzień i... w ogóle. Nara machnął tylko ręką i zostawił na stoliku zapłatę za kolację całej ich trójki.
- Może następnym razem. Zrobiło się późno, powinniśmy już wracać do domów. Ino, odprowadzimy Cię.
- Oi, niepotrzebnie! Trafię sama, a wy powinniście się spieszyć, inaczej wasi rodzice się zdenerwują - powiedziała, nie chcąc sprawiać im kłopotów. Teraz, po tym wszystkim było jej potwornie głupio za to, jak zachowywała się w stosunku do tej dwójki.
- Moja matka jest wiecznie zdenerwowana. To potwornie męczące.
- Nie puścimy Cię samej, Ino! Zbliża się północ. A co jak po drodze zasłabniesz? Albo... albo ktoś Cię napadnie? - Zmartwiony Choji już obrał kierunek, idąc prosto do jej domu. Dziewczyna zaśmiała się i ruszyła za nim. Kilka minut szli w ciszy. Dopiero, gdy byli blisko celu, Ino spuściła wzrok, rumieniąc się z zawstydzenia.
- Dziękuję wam za dzisiaj. I przepraszam za to, że... khm... byłam...
- Nie ma o czym mówić. Jesteśmy drużyną, Ino - przerwał jej krępujący moment Shikamaru.
- Może i żaden z nas nie jest jak Sasuke, ale nie chcemy, żebyś źle się czuła - dodał Choji. Zanim ktokolwiek zdążył się jeszcze odezwać, drzwi do domu rodziny Yamanaka się otworzyły.
- Ino! Gdzieś Ty się podziewała?! Odchodziliśmy od zmysłów, wiesz która jest godzina? - Matka Ino stanęła w drzwiach, a zaraz za nią jej mąż.
- Przepraszam! To... - zaczęła dziewczyna, jednak zaraz jej przerwano.
- Dobry wieczór pani. Dobry wieczór, panie Inoichi. To przez nas Ino się spóźniła. Mieliśmy ważną misję jako drużyna i trochę nam się przeciągnęło - wtrącił się młody Nara, krzyżując ramiona na klatce piersiowej. Przecież mógł uznać pogłębianie więzi nie tylko jak o drużyna, ale także grupa przyjaciół, za misję od Asumy.
- Shikamaru, Choji, to nic wielkiego. Dzięki, że odprowadziliście Ino. - Pan Yamanaka uśmiechnął się i machnął chłopcom na pożegnanie. Doskonale wiedział, że jego córka niezbyt dogadywała się ze swoją drużyną. Formacja Ino-Shika-Cho była największą dumą tych trzech klanów, więc jeśli jedno spóźnienie było ceną za poprawę stosunków z chłopakami... był gotów przymknąć na to oko.
Tego wieczoru Ino nie mogła długo zasnąć. Jej myśli zaprzątało mnóstwo pytań i przemyśleń. Chwilę przed zamknięciem oczu przyszedł jej do głowy jeden wniosek. Chyba w końcu nastąpił przełom.
CZYTASZ
Pamiętniki Drużyny 10.
FantasiJak wyglądały początki współpracy drużyny 10? Z jakimi problemami spotkał się Asuma podczas prowadzenia treningów z tą wyjątkową trójką? Jak często Sensei pozwalał się namawiać na wspólne wyjścia na grilla? Historia przyjaźni, która przetrwała mimo...