// 2 //

57 15 15
                                    

„She's imperfect but she tries
She is good but she lies
She is hard on herself
She is broken and won't ask for help"
- musical „Waitress"

***

– Głowa wyżej.

– Proste kolano.

– Wciągnięte żebra.

– Lekko się pochyl.

– Naciągnij stopy.

– Wyżej noga.

– Nie garb się...

Zrobiła plié w czwartej pozycji z prawą nogą z tyłu. Wyciągnęła prawą rękę do przodu, a lewą do boku. Pogłębiła plié, przenosząc ciężar ciała do przodu. W jednej chwili podniosła prawą nogę na passé, a lewą stanęła na relevé. Zrobiła pirouette i wylądowała w piątej pozycji.

– ...Trzymaj ręce.

– Opuść ramiona.

– Lekko zaokrąglij łokcie.

– Wyższe relevé...

Wszystkie te uwagi zlewały się w jedną całość. Chociaż nie było to szczególnie skomplikowane ćwiczenie, wiele elementów wykonała błędnie, a raczej mogła wykonać lepiej. Patrzyła na swoje koleżanki z grupy baletowej. Ich idealne sylwetki. Ładne buzie. Z zachwytem obserwowała jak tańczą. Jak płynnie przesuwają się w rytm muzyki. To nie tak, że była gorsza od nich. Całkiem dobrze jej szło, jednak, miała jeszcze tyle rzeczy do poprawienia i wypracowania.

A Rose Larson dawała z siebie wszystko i to wciąż było za mało.

Na swojej siedemnastoletniej ścieżce życia, Rose chwytała się wielu rzeczy. Tańczyła balet, malowała, szyła, pisała, żeglowała, grała na gitarze, jeździła na rolkach. Ze wszystkiego, prędzej, czy później, rezygnowała. Jednak balet pozostał. Kochała go, choć ją wykańczał. Tańczyła już od tak dawna, tak bardzo sie starała i wciąż nic nie osiągnęła. Wiele razy zastanawiała się, czy nie zrezygnować. Jednak balet był jedną z niewielu rzeczy, które wyróżniały ją z tłumu, z szarej masy innych nastolatków.

Rose Larson doskonale wiedziała, że jest zwyczajna.

Starała się to zmienić. W rzeczywistości pragnęła zostać zauważona. Pragnęła, by ludzie ją dostrzegli. Jednak strach był znacznie większy. Panicznie bała się wyjść do ludzi. Nawet najmniejsze rozmowy z obcymi, przyprawiały ją o mdłości. Na samą myśl, że miałaby zrobić ten pierwszy krok, ogarniała ją panika. Wolała, by to ta druga osoba, do niej podeszła i ją zagadnęła. Bała się, że jeżeli to ona wykona ten pierwszy gest, zostanie źle oceniona.

Dlatego Rose Larson przyjmowała obronną pozycję i wtapiała się w szarą masę.

Tam czuła się bezpiecznie. Nie było nikogo, z kim musiałaby rozmawiać. Tam nikt jej nie oceniał.

Tam, w spokoju, mogła być zwykłą, szarą Rose Larson.

Zwykłą, szarą Rose, która miała marzenia. Która pragnęła zostać aktorką. Bo oprócz baletu, jej największą miłością był teatr. Kiedy siadała na widowni i oglądała spektakl, jej serce wypełniał żar. Żar, który w przyszłości przerodzi się w ogień. Żywy ogień, który poprowadzi ją na sam szczyt.

Jednak teraz wciąż była tą szarą Rose Larson, która się bała. Bała się, że nigdy nie przestanie być szara.

***

więzy młodościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz