a/n; dziękuję bardzo za przeczytanie tego opowiadania!
szczerze powiedziawszy, kiedy zaczęłam je publikować, obawiałam się, że się Wam nie spodoba, bo jest dość specyficzne, ale bardzo mnie cieszy, że chociaż tak niewielkie grono zainteresowało się nim i zostało ze mną na dłużej
mam nadzieję, że nie żałujecie czasu poświęconego na czytaniu tej historii
take care! x
ps. na górze dodałam piosenkę, która pojawia się później w tym rozdziale
***
Chociaż wydawało się, że ich rozmowy trwały zaledwie kilka nocy, zdążył minąć już miesiąc. Jesienne deszcze zmieniły się w pierwsze grudniowe opady śniegu, który wydawał się sypać nieustannie. Świat za oknem pokrywał biały puch, silnie kontrastujący ze wcześniejszymi odcieniami szarości, jednak wewnątrz wciąż panował mrok. Ten sam nieprzenikniony mrok, który nigdy się nie zmieniał.
Ale czas mijał nieubłaganie.
Wydawało się, że im więcej śniegu spada, tym słabszy robi się Hyunjin. Jego ciało coraz szybciej i szybciej opadało z sił i nic nie było w stanie tego powstrzymać. Marniał w oczach; jego skóra była blada jak papier i równie cienka, przez co miejscami prześwitywały przez nią żyły. Teraz widać było je bardzo wyraźnie, jakby ktoś pomalował twarz chłopaka niebieską kredką.
I im więcej dni mijało, tym bardziej osiemnastolatek uciekał od snu.
Jeongin był demonem, ale przebywał w obecności ludzi już wystarczająco długo, by wiedzieć, że sen nie pomaga, jeśli to dusza jest zmęczona. A czuł, że dusza Hyunjina jest na granicy swojej wytrzymałości. Czuł to bardzo wyraźnie do tego stopnia, że trudno było mu zachować dystans pięćdziesięciu centymetrów. Miał wrażenie, że gasnąca dusza przyciąga go do siebie coraz bardziej, a on coraz mniej starał się jej oprzeć.
Dusza, dusza, dusza.
To jedno słowo wypełniało myśli Jeongina niemal w całości, z prawie stuprocentową skutecznością utrudniając mu skupienie się na czymkolwiek innym.
Prawie, bo jakimś cudem udało mu się zachować odrobinę trzeźwości umysłu. Ta odrobina była jednak wystarczająca, by mógł pomyśleć o osiemnastolatku.
Może gdyby posiadał serce, teraz poczułby w nim ukłucie. Może gdyby był człowiekiem, uroniłby kilka łez. Może gdyby mógł go dotknąć, objąłby go szczelnie swoimi ramionami i nie wypuszczał z objęć.
Może gdyby był zdolny odczuwać ludzkie emocje.
Patrzył na Hyunjina, który półleżał na łóżku. On sam stał przy oknie, opierając się plecami o ścianę i zaciskając zęby, jakby dzięki temu mógł odzyskać nad sobą pełnię kontroli i pokonać demoniczne instynkty. Wiedział, że to nic nie da; byłby głupi, gdyby tak sądził.
Chłopak, który teraz miał przymknięte oczy, wyglądał na martwego. Tylko dzięki swoim umiejętnościom Jeongin wiedział, że osiemnastolatek jeszcze żyje. Z trudem, ale żyje.
Wiedział, że nie zostało mu zbyt dużo czasu. Wiedział, że nie zostało im zbyt dużo czasu.
I że nie ma dla nich żadnej nadziei.
Obaj zdawali sobie sprawę z faktu, że nie było sensu w okłamywaniu samych siebie. Dobrze wiedzieli, jak to się skończy. Wiedzieli, co niedługo się wydarzy. I że to coś zbliża się wielkimi krokami.
Czy to nie było zabawne? Że to Jeongin nie chce śmierci tego człowieka? Czy nie powinno być na odwrót? Czy to nie Hyunjin powinien zalewać się łzami i żałować, że nie udało mu się przetrwać?
CZYTASZ
Last to fall ⋄ hyunin ✓
Fiksi PenggemarHyunjin, który nigdy nie wierzył w opowieści babci o tym, że bycie słabym skutkowało posiadaniem demona, zderza się z rzeczywistością. A Jeongin to demon, który chciał pójść na łatwiznę, jednak przez przypadek wpada w sidła zagubionego śmiertelnika...