Zaczesałam swoje włosy, aby w kolejnej chwili zakręcić je w koka. Przebiłam go pałeczkami, po czym spojrzałam na moje odbicie w lustrze. Biała koszula, czerwony żakiet, długa spódnica. Cicho odetchnęłam, po czym spojrzałam na zegarek, który miałam na nadgarstku. Szósta piętnaście. Do mojej głowy natychmiastowo wróciła mi rozmowa sprzed dwóch dni.
— Halo? — Odebrałam, nawet nie patrząc na to, kto do mnie dzwoni.
— Dobrze się bawisz, udając człowieka? — W ułamku sekundy, mój humor został zniszczony.
— Kou... — Odezwałam się oschle, a on się zaśmiał.
— Ciebie też miło słyszeć. — Na jego słowa poczułam to, jak po moich plecach przeszedł dreszcz.
— Czego znowu chcesz? — Zapytałam, na co się zaśmiał.
— Zerwij z tym chłopakiem. — Powiedział, a ja się cicho zaśmiałam i podniosłam z łóżka.
— Nie jestem twoją służącą, żeby wykonywać twoje polecenia. Robię to, na co mam ochotę i nie muszę ci się z tego spowiadać. Daj mi spokój, Kou. Nie zerwę z Vincentem. — Odezwałam się dosyć gorzko, a on ponownie się zaśmiał.
— A chciałem być miły... — Odwróciłam się gwałtownie za siebie, dzięki czemu zobaczyłam go za sobą. — Ujmę to inaczej. Albo z nim zerwiesz, albo coś mu się stanie. To jest człowiek, Livia. Jak myślisz, jak zareaguje, kiedy dowie się o tym, że wampiry, wilkołaki, wiedźmy, banshee, feniksy, piekielne ogary, gorgony i wiele innych stworzeń nadnaturalnych istnieje? Nie zamierzam ryzykować tego, że jakiś nędzny człowieczek dowie się o tym, że nie jesteśmy zwykłymi legendami. Albo ty się tym zajmiesz, Livia, albo ja. Ja się nie zawaham, aby go zabić. Pamiętaj o tym. — Po swoich słowach zniknął z mojego pokoju, a ja opadłam na moje łóżko, aby na nim usiąść.
Nie chcę go narażać na to, że stanie twarzą w twarz z Kou, więc będę musiała złamać zarówno jemu, jak i sobie serce. Cicho odetchnęłam smutna, a w tym samym czasie poczułam na moim ramieniu dłoń. Przeszedł mnie po plecach dreszcz, kiedy tylko poczułam ten ohydny dotyk bruneta.
— Jesteś okrutna. Zarówno dla mnie, ale tak samo dla siebie. A było nam tak dobrze w nocy. — Powiedział mi do ucha, co mnie przyprawiło o mdłości.
— Do niczego między nami nie doszło! Nie oddam ci się! — Spoliczkowałam go, a on się zaśmiał.
— A komu? Temu nędznemu człowiekowi? Nie odpychaj własnego gatunku, Livia. To się może dla ciebie źle skończyć. — Po swoich słowach zapiął do końca swoją koszulę, a następnie zniknął z mojego mieszkania.
Nie mam wyboru. Muszę to zrobić dla jego dobra. Nie mogę pozwolić, aby coś mu się stało tylko dlatego, bo mnie poznał. Przeboleje i o mnie zapomni, a ja będę cierpieć przez kolejne kilka dekad. Taki chyba już jest mój los. Jako męczennica, która nie ma prawa, aby być szczęśliwa. Już po chwili ruszyłam do kuchni, gdzie przygotowałam sobie to samo co zawsze, czyli smoothie i kawę z dodatkiem krwi. Teraz przynajmniej będzie mi łatwiej opisać zranienie kogoś psychicznie, kiedy będę pisała kolejną książkę. Będę mogła to porównać do własnego doświadczenia. Westchnęłam cicho, po czym wzięłam wszystkie swoje rzeczy, aby w kolejnym momencie wyjść z mojego mieszkania i ruszyć w kierunku mojej pracy, gdzie kompletnie nie potrafiłam się skupić na moich obowiązkach.
Po pracy przyszła pora na najgorszy moment mojego długiego życia. Zerwanie z chłopakiem, na którym naprawdę zaczyna mi zależeć. Jestem potworem, skoro zamierzam go zranić. Na pewno stwierdzi, że jestem okropną osobą, bo bawiłam się jego uczuciami, co mnie zaboli równie mocno, co jego. Muszę z nim stanąć twarzą w twarz, nie ugiąć się i nie uciec. Jeśli tego nie zrobię, Kou go skrzywdzi, albo i nawet zabije. Nie mogę na to pozwolić. Tym razem będzie inaczej. Nie tak, jak wtedy, w dniu tamtego wypadku, gdy ten potwór mnie zamienił w to, czym jestem dzisiaj. Ochronię go. Odetchnęłam, aby uspokoić myśli, a w kolejnej chwili zobaczyłam jego, jak wchodził do kawiarni. Ze zdenerwowania zaczęłam wyginać palce lewej dłoni. Uśmiechnął się, gdy tylko mnie zobaczył, a mnie już zaczęły atakować wyrzuty sumienia.
— Witaj, Olivio. — Na przywitanie dał mi całusa w policzek.
Kątem oka widziałam to, jak kelnerka się uśmiechnęła na nasz widok. Jeszcze bardziej poczułam to, że skręca mnie w żołądku.
— Coś się stało? — Zapytał, kiedy zobaczył moją skrzywioną minę.
— Nie możemy się spotykać, Vincent... — Powiedziałam cicho, a przy tym nie owijałam w bawełnę.
Podniosłam na niego wzrok, a on był wyraźnie zaskoczony. W jego oczach widziałam ból, który prawie się z nich wylewał.
— Przepraszam, Vincent. — Po swoich słowach wstałam i ruszyłam do wyjścia.
Gdy wyszłam na zewnątrz, poczułam to, jak po mojej twarzy spłynęły łzy. Zbiegłam po kilku schodkach, przy tym ścierając z twarzy krople wody. Całkowicie zignorowałam fakt, że ktoś do mnie dzwoni. Jedyne co, to na wyświetlaczu zobaczyłam to, że był to Kou. Spojrzałam na dach biura gdzie pracuję, a tam go zobaczyłam. Chciał mieć pewnie pewność, że zerwę z Vincentem.
— Masz co chciałeś, więc się wynoś... — Zauważyłam to, że się uśmiechnął, a w kolejnej chwili ponownie zniknął.
Podniosłam swoje okulary, aby dokładniej wytrzeć swoją twarz, ale w tym samym momencie ktoś na mnie wpadł. Spojrzałam na tę osobę, dzięki czemu zobaczyłam Vincenta. Wybiegł za mną? Co jeżeli słyszał? Odwróciłam swój wzrok na budynek, aby zobaczyć, czy Kou się nie wrócił, jednak go nie było.
— Nie wiem co się stało, że nie chcesz się ze mną widywać, ale proszę. Wyjaśnij to chociaż. Najpierw oddałaś pocałunek, potem powiedziałaś, że się mną interesujesz, a później pozwoliłaś mi na to, aby zostać u ciebie na noc. Olivia, proszę. — Objął moją twarz , a przy tym oparł się o moje czoło swoim.
— Ja... — Zacięłam się.
— Nie jestem ślepy. Widzę, że cię to boli i wcale nie chcesz urwać naszej znajomości. — Zmusił mnie, żebym mu spojrzała w oczy, dzięki czemu zobaczyłam to, że jego tęczówki również się szkliły od łez.
— Nie chcę cię narażać, Vincent... — Wyznałam, a on lekko zmarszczył brwi nie rozumiejąc o co mi chodzi.
— Nie rozumiem... — Pokręcił lekko głową, a ja przełknęłam ślinę.
— Nie mogę z tobą być, Vincent. Nie chcę, aby coś ci się stało przeze mnie. Dlatego to — Zamknął mi usta, przyciskając do nich swoje.
Z moich oczu popłynęły kolejne łzy, które chłopak starł kciukami, kiedy to zaczęłam oddawać jego pocałunek. Nie wiem co mnie napadło, bo po chwili chwyciłam za jego koszulkę, którą zacisnęłam w pięściach. Do mojej głowy natychmiastowo wróciły wspomnienia tamtego wieczora, kiedy wciągnęłam go do swojego mieszkania.
— Nie boję się, Olivia. Nie chcę tego, aby nasza znajomość się zniszczyła. Już mi zawróciłaś w głowie, więc nie licz na to, że tak po prostu o tobie zapomnę. — Powiedział, a ja stanęłam na palcach, aby ponownie go pocałować.
CZYTASZ
Child Of The Night
VampireSiedemdziesiąt dwa lata minęły, od kiedy straciłam swojego ukochanego. Tamtego dnia zostałam przemieniona, a do dnia dzisiejszego, spłacam za to dług. Wolałam wtedy umrzeć, ale nie pozwolono mi. UWAGA W książce występują: - wulgaryzmy - sceny +18...