Rozdział 3

5 0 0
                                    

-Filip!- usłyszałem, że ktoś do mnie krzyczy.

-Filip! Tu jestem!

Odwróciłem się. Zobaczyłem chłopca o czarnych, kręconych włosach, z których wystawały małe różki, które kształtem przypominały mi rogi baranka. Miał również piwne oczy. Ubrany był w biały podkoszulek i spodnie z dziurami w tym samym kolorze. Podkoszulek był nieco za duży, ale przez to wyglądał słodko. Zwłaszcza że był niski. Najbardziej mnie jednak intrygował jego tatuaż w kształcie czarnych skrzydeł na jego szyi.

-Chodź ze mną, Filip. Pokaże ci coś ładnego.

Chłopak złapał mnie za rękę i zaprowadził na most, z którego roztaczał się piękny widok na rzekę i las, który nas otaczał. Sam most był przyozdobiony czerwonymi różami.

-Co to za miejsce?- zapytałem go.

-To nasze miejsce. Zawsze będziemy się tu widywać- chłopiec uśmiechnął się do mnie.-  Podobają ci się te róże?

-Bardzo. Jak dowiedziałeś się o tym miejscu?

Chłopak uśmiechnął się tylko szerzej i sięgnął po jedną z róż.

-Dla ciebie.

Wziąłem ją do moich drobnych rąk i od razu ukłułem się w palec. Syknąłem z bólu, a chłopak natychmiast pojawiał się blisko mnie.

-Spokojnie, kochanie.

Pocałował mnie w zranione miejsce. Ból od razu ustąpił. Nagle usłyszałem szelest dobiegający z krzaków. Wzdrygnąłem się.

-Co się stało- zapytał zatroskany.

-Coś tam jest- wskazałem na zarośla niedaleko mostu.

Chłopak, którego imienia nie znałem, podszedł we wskazane miejsce.

-Tu nic nie ma.

Już miał wracać, gdy coś czarnego wciągnęło go w krzaki i zabrało ze sobą mojego małego chłopca.

Obudziłem się. Co to był za sen? I ta czarna bestia. I ten chłopiec... Zacząłem się zastanawiać nad symboliką snu. Nawet w sennikach z internetu szukałem jakichś informacji. Nie wiem czy inni ludzie wierzą w senniki, ale ja tak. Może właśnie dlatego, że zawsze się mi sprawdzają? Sam już nie wiem, ale lubię to robić. przynajmniej wiem czego ewentualnie mogę się spodziewać.

Wszedłem na aplikacje w telefonie z sennikami i zacząłem szukać informacji o moim śnie. 

"Róże - czerwone róże we śnie oznaczają wielką, pełną namiętności miłość, jednak ukłucie się kolcem róży najczęściej zapowiada nadchodzące cierpienie."

Świetnie! Czyli jutro zginę  z rąk miłości mojego życia, o ile kogoś poznam. Najlepszy happy end w historii. Chyba przestanę czytać te senniki, bo to powoli mnie niszczy od środka. Gdyby to była dobra wiadomość, to na pewno bym nią uwierzył, ale coś złego automatycznie uważam, że to bzdura. Choć spotkanie miłości to coś pozytywnego.

Odwróciłem się na drugi bok. Podobno jak śpi się na prawym boku, człowiek jest bardziej wyspany i wstaje z uśmiechem. Trzeba to sprawdzić.  Ułożyłem się wygodniej, a po chwili zasnąłem. Przez całą noc czułem jak ktoś mnie utula do snu. Było to dziwne, ale miłe uczucie, więc nie narzekałem. Po prostu cieszyłem się tym dziwnym uczuciem i spałem dalej.

Zostałem obudzony przez tatę, który próbował mnie obudzić od dziesięciu minut. W końcu mu się udało.

-No w końcu wstałeś, śpiochu!

-Dlaczego budzisz mnie tak wcześnie? Jest sobota. Muszę nadrobić sen z całego tygodnia- zaśmiałem się, a tata wraz ze mną.

-Dzisiaj jest wystawa obrazów mamy w Krakowie. Musimy pojechać razem z nią, aby ją wspierać.

-No tak... Zapomniałem. Muszę się szybko ubrać.

Wstałem z łóżka i pobiegłem w stronę szafy z ubraniami. Międzyczasie tata wyszedł z pokoju i zaczął robić śniadanie. Co mogę ubrać? Może dzisiaj będę emo, albo założę coś pastelowego. Ostatecznie zdecydowałem się na białe spodnie i czerwoną koszulę. Do tego założyłem naszyjnik z wisiorkiem w kształcie księżyca, który dostałem od mamy. Zawsze go noszę, gdy gdzieś wychodzę. Czuję się wtedy nieco lepiej w szkole, bo przypomina mi, że jestem ważny dla mojej mamy. Na szybko założyłem jeszcze czarne kapcie i zbiegłem po schodach na dół. 

W kuchni unosił się zapach przypraw korzennych i cynamonu. No tak. Jest jesień, a wtedy mój tata zawsze robi swoje mistrzowskie dyniowe placuszki.

-Pachnie dobrze- stwierdziłem i usiadłem obok mamy przy stole.

-Mam nadzieje, że wszystkie zjecie- tata podał nam placuszki i usiadł razem z nami.- No to... Smacznego wam wszystkim!

-Dziękuję tato.

Wziąłem na początku trzy placuszki, ale po ich zjedzeniu i przekonaniu się jakie są pyszne, sięgnąłem po następne. Oblizałem swój talerz i patrzyłem ze smutkiem na niego. Już nic nie zostało, a placuszki były zbyt dobre, aby mogły się tak szybko skończyć. Rodzice, widząc moją minę, roześmiali się, po czym zaczęli się przygotować do wyjścia.

Lover under my bedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz