Rozdział 8

5 1 0
                                    

-Obudziłem cię?- zapytał tata sprzątając rozbitą szklankę z ziemi.

Wysunąłem się za ściany i podszedłem do niego.

-Nie, sam wstałem. Tato?

-Tak synu?

-Jak się czujesz?- spytałem.

Tata był blady, malutkie kropelki potu spoczywały na jego czole, a jego ręce się trzęsły.

-Nie za dobrze, ale nie martw się o mnie. Będzie dobrze, naprawi się.

Słysząc jego łamliwy głos wiedziałem, że to co mówi nie było prawdą. Chciał mnie po prostu pocieszyć, a sam nie dawał rady.

-Dzisiaj o 15:00 pogrzeb, przygotuj się- po tych słowach wyszedł z kuchni. Zostawiając mnie samego.

Poszedłem do pokoju. Ubrałem czarne spodnie i czarną koszulę. Przeglądałem się jeszcze w lustrze i poprawiałem włosy, które latały na wszystkie strony. Oczywiście bad hair day musiały sobie zrobić dzisiaj. Nalewając trochę żelu na rękę ułożyłem włosy do góry, by wyglądały chociaż trochę dobrze. Wyszedłem z pokoju i skierowałem się na dół, sprawdzając przy tym czy tata już się nie przygotowywał do wyjścia.

-Tato, jesteś?

-Gotowy?- zapytał mnie głos dochodzący z przedpokoju.

-Myślę że tak.

Wszedłem do przedpokoju, gdzie prawdopodobnie tata już ubierał buty i kurtkę. Poszedłem w jego ślady i też się ubrałem. Gdy byłem gotów spojrzałem na tatę, czekał na mnie przy drzwiach. Dochodziła już 15, więc zniecierpliwiony tupał nogą o podłogę, a ja się mu tylko przyglądałem.

-Chodźmy- odwrócił się ode mnie i otwierając drzwi ruszył w kierunku bramki.

Stałem obok taty i patrzyłem jak trumna powoli schodzi pod ziemię. Zacząłem płakać, nie mogłem opanować emocji. Nie mogę uwierzyć że to się dzieję, bardzo potrzebuję mamy. Przytuliłem się do taty, myśląc że może to mi trochę pomoże. Ludzie już się zbierali, a ja z tatą staliśmy dalej przy jej grobie. Po kilku godzinach w końcu poszliśmy do domu. W domu była cisza, nikt z nikim nie rozmawiał. Ani ja, ani tata nie wiedzieliśmy jak ze sobą rozmawiać, każdy z nas był w rozpaczy, a nie chcieliśmy pogarszać swoich stanów. Właśnie siedziałem w pokoju i patrzyłem na krople deszczu, które spływały po szybie robiąc wyścig z innymi, która pierwsza zleci do końca szyby. Zerknąłem na zegar, widniała na nim godzina 20:36, w sumie dzisiaj dużo się działo. Zleciał mi czas. Szczerze nie martwiło mnie to, bliżej mi do spotkania z mamą. Położyłem się na łóżku i zamknąłem oczy. Przed oczami pojawił mi się obraz chłopca ze snu. Szkoda że nie mam go przy sobie teraz. Mówił że zawsze mogę na niego liczyć, ale czy jest szansa że jeszcze kiedyś go spotkam? To był tylko sen, każdej nocy pojawia się inny.. Podniosłem się z łóżka by zgasić lampkę nocną i pójść spać.

Lover under my bedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz