Rozdział 6

2 0 0
                                    

Kiedy czekaliśmy na mamę, zacząłem się martwić. Zbyt długo nie wracała. Postanowiłem, że do niej zadzwonię, ale nie odbierała. Może po prostu prowadzi samochód i nie da rady rozmawiać? Ale to trwa za długo! Może coś się stało! Coraz bardziej się niepokoiłem. Do moich oczów zaczęły napływać łzy.

-Filip nie płacz - pocieszał mnie tata. -  Mama na pewno zaraz przyjedzie. Pewnie utknęła tylko w korku.

Uśmiechnąłem się lekko do niego. Miałem nadzieję, że mama wkrótce wróci.

Mijała już kolejna godzina, a ona nadal nie wracała. Odsunąłem się od taty, bo przez cały czas byłem do niego przytulony. Zauważyłem dwie postacie, zmierzające w naszą stronę. Przetarłem oczy by lepiej im się przyjrzeć. Byli to mężczyźni ubrani w granatowe mundury. Kiedy się zbliżyli, zdałem sobie sprawę, że to policja. Czego oni chcieli?

-Państwo Mrok?- zapytał jeden z nich.

-Tak- odpowiedział mój tata.

-Musimy z państwem porozmawiać.

-Tak, o co chodzi?- zapytał mój tata.

-Chodzi o pańską żonę, Laurę Mrok. Bardzo nam przykro, ale pani Laura miała wypadek i niestety nie udało jej się przeżyć.

-Że co? Ale jak to się mogło stać?! - krzyknęliśmy razem z tatą.

Jestem w szoku. Moja mama, która wspierała mnie jak nikt inny, która zawsze starała się mi pomóc wyjść z trudnej sytuacji, zginęła....

-Wciąż trwają czynności wyjaśniające, ale podejrzewamy, że ktoś mógł przyczynić się do awarii pojazdu. Jeden z przewodów został najprawdopodobniej celowo uszkodzony.

Nie wytrzymałem. Odepchnąłem od siebie tatę i uciekłem, nie mogąc pogodzić się z rzeczywistością. Nie przyjmowałem do siebie wiadomości, że moja mama po prostu nie żyje... Wałęsałem się po lesie. Było zimno, ale nie zwracałem na to uwagi. Myślałem tylko o mamie i tym wypadku. Kto do niego doprowadził? Dlaczego to zrobił? Jak można ją aż tak nienawidzić?

Po kilku godzinach wróciłem autobusem do domu. Stojąc przed drzwiami wejściowymi, zacząłem się denerwować. Nie wiedziałem, co się dzieje z tatą i czy w ogóle wrócił do domu. Byłem tylko pewny, że jest załamany. Tak bardzo ją  kochał, a teraz ktoś mu odebrał jego ukochaną.

-Tato, jesteś w domu?

Odpowiedziała mi cisza. Postanowiłem go poszukać, zanim zadzwonię, aby go powiadomić, że już wróciłem do domu.

-Został mi tylko pokój gościnny - powiedziałem do siebie. - Jeśli go tam nie ma to znaczy, że wciąż jest w Krakowie.

Wszedłem do środka, ale to co tam zobaczyłem, zszokowało mnie. Mój tata leżał nieruchomo na podłodze. W ręce trzymał coś na kształt butelki. Zapewne był to alkohol... Szybko wszedłem do pokoju i podszedłem do taty. Oddychał. Spróbowałem go podnieść i przenieść na kanapę, z której prawdopodobnie spadł, co nie okazało się proste. Kiedy mi się to udało, przykryłem tatę kocem, po czym szybko pobiegłem do łazienki nalać wody do miski i wziąć ze sobą jakiś ręcznik. Tata był rozpalony i nie chciałem, żeby się rozchorował, dlatego postanowiłem zrobić mu okład.

-Tato - powiedziałem, gdy wróciłem do pokoju. - Damy sobie radę. Mama zawsze nas będzie wspierać tam z góry.

Ciężko mi było wypowiadać te słowa, ale w głębi duszy czułem, że tak powinienem postąpić . Nawet jeśli mama odeszła, powinienem wspierać tatę.

Przysiadłem obok taty na kanapie i zacząłem wycierać mokrym ręcznikiem jego twarz, dopóki nie poczułem, że jego gorączka spadła. Posprzątałem butelki które gdzie nie gdzie jeszcze leżały. Po posprzątaniu podszedłem jeszcze do taty.

-Kocham cię- powiedziałem i udałem się do swojego pokoju.

Lover under my bedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz